Mythological Cold Towers – Immemorial
(9 lipca 2012, napisał: Pudel)
Muszę przyznać, że dawno nie słyszałem tak pretensjonalnej nazwy kapeli jak Mythological Cold Towers. I jak głupio by to nie brzmiało, ale właśnie przez nazwę zespołu zabierałem się do tej płyty jak do jeża. Ostatecznie słowo `cold` sprawiło, że odpaliłem ten wynalazek (w momencie pisania recenzji temperatura za oknem dobija do 30 stopni Celsjusza – i tak od dobrego tygodnia). Zespół pochodzi z Brazylii i para się doom metalem. `Immemorial` to czwarty duży album grupy. Co ciekawe, formacja wypuszcza kolejne płyty średnio co pięć lat, czyli powolna muzyka łączy się tutaj z niezbyt dynamicznym cyklem wydawniczym ;). Doom grany przez Brazylijczyków odwołuje się do klasyków gatunku tak z połowy lat 90-tych ` nie ma tu jakichś miażdżących zwolnień, owszem, jest dosyć ciężko, ale też bez przesady, nie ma za bardzo dźwięków sabbathowej proweniencji. Czyli jeśli już, jest to raczej rzecz dla fanów My Dying Bride czy Yearning, niż Cathedral czy Candlemass. Mamy tutaj klawisze, jest sporo przestrzeni, a gitary brzmią czysto i klarownie. Tempa oczywiście nie należą do szybkich, ale w sumie jak na standardy gatunku jest całkiem żwawo. Brzmienie jest dobre, czyste ale jednocześnie dosyć potężne. W zasadzie poszczególne składniki muzyczne na `Immemorial` są całkiem dobrze dobrane, natomiast`Ś brakuje dobrych kompozycji. Niestety. Nawet jeśli trafi się jakiś ciekawszy moment (początek najdłuższego na płycie `The Fallen Race`) to szybko ginie w zalewie mielących jedno i to samo gitar, dość tandetnych klawiszy i ponadprzeciętnie wręcz monotonnego growlu wokalisty. Nie pomagają tutaj `atmosferyczne` lżejsze wstawki, bo są po prostu do bólu przewidywalne. Naprawdę coś jest nie tak, gdy słysząc materiał pierwszy raz w życiu z niemal 100% skutecznością możemy przewidzieć co za chwilkę usłyszymy ` a tutaj mamy do czynienia właśnie z tego typu sytuacją. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w doom metalu taka monotonia bywa zamierzona i ma na celu wprowadzenie określonego klimatu, jednak ` przynajmniej według mnie ` tutaj się to nie udało, płyta najpierw męczy, a po którymś przesłuchaniu już po prostu wkurwia. Na plus Brazylijczykom na pewno można zapisać kończący album numer tytułowy ` dzieje się w nim sporo więcej niż w pozostałych, a w pomrukiwaniach wokalisty można się nawet doszukać jakichś zalążków emocji. Wyzłośliwiam się tutaj na kapeli, ale tak uczciwie musze przyznać, że to nie jest totalnie zła płyta ` jest po prostu bardzo przeciętna, brakuje jej charakteru i przede wszystkim po prostu do mnie zupełnie nie trafiła. Cóż, może następnym razem będzie lepiej, tylko znając życie poczekamy sobie na ten następny raz jakieś pięć lat`Ś
Lista utworłó
1. The Lost Path to Ma-Noa
2. Akakor
3. Enter the Halls of Petrous Power
4. The Shrines of Ibez
5. Like an Ode Forged in Immemorial Eras
6. The Fallen Race
7. Immemorial
Ocena: +4/10