Ulcerate – Shrines Of Paralysis
(25 grudnia 2016, napisał: Paweł Denys)
W dzisiejszym death metalu naprawdę trudno znaleźć coś świeżego. W głównej mierze zespoły skupiają się na odgrywaniu patentów wymyślonych dawno temu i raczej nie w głowie im szukanie czegoś nowego, czegoś co mogłoby w gatunek tchnąć nowe siły witalne. Zapanowała pewna stagnacja i nietrudno jest odnieść wrażenie, że z jednej strony dobrze wszystkim z tym jest, ale z drugiej strony takie coś niechybnie prowadzi do końca. Czasy, gdy zespoły death metalowe potrafiły zaskakiwać swoją muzyką, nagrywać płyty przełomowe, którymi potem inspirowały się niezliczone ilości kapel dawno minęły. Odnoszę wręcz wrażenie, że tak gdzieś od 2002 roku, który to rok przyniósł kilka świetnych płyt, gatunek dość mocno zszedł do podziemia i przestał się rozwijać. Palmę pierwszeństwa przejął black metal, który nawet dziś potrafi wyrzucać z siebie płyty, przed którymi mnóstwo ludzi pada na kolana. Daleko nie trzeba szukać, żeby znaleźć uzasadnienie do tak postawionej tezy. Wystarczy się rozejrzeć po tym, co dzieje się u nas w kraju. Wszystko ma jednak swój kres, a więc i stagnacja na scenie death metalowej musiała kiedyś się skończyć. Jednym z zespołów, które z uporem maniaka próbują przywrócić death metalowi należne miejsce, wzbudzić szacunek fanów, jak również pokazać, że można przekraczać granice a jednocześnie nie zatracić tożsamości jest nowozelandzki Ulcerate. Już poprzednie płyty tego zespołu pozostawiły trwałe ślady na psychikach i ciałach maniaków. Poprzednia płyta „Vermis” niejako pokazała kierunek i możliwe drogi dla gatunku. Nie wiem, czy doprowadziło to do jakiegoś wyraźnego poruszenia na scenie, ale wiem, że dzięki temu krążkowi wszystko to, co jest związane z Ulcerate stało się niezwykle porządane. Nie dziwię się więc, że gdy tylko pojawiły się pierwsze wzmianki o „Shrines of Paralysis” bez trudu można było wyczuć napięcie towarzyszące nerwowemu oczekiwaniu na to co nadejdzie. Wypada więc w tym miejscu postawić pytanie, czy płyta jest w stanie sprostać bardzo wysokim oczekiwaniom? Czy zespół w ogóle brał pod uwagę takie okoliczności przyrody podczas nagrywania płyty? Wydaje mi się, że nie. Otóż, muzyka dość szczelnie wypełniająca nowe krążek jest z jednej strony na poziomie, który już na zawsze pozostanie mokrym snem setek muzyków, ale z drugiej strony na pewno nie jest tak postępowa jak poprzedniczka. Ulcerate najnowszym krążkiem robi lekki krok w tył, wyzbywa się black metalowych naleciałości i skupia się na graniu death metalu. Czy to dobrze, to już każdy musi sobie sam ocenić. Ja wiem jedno, a mianowicie, że nie ma obecnie zespołu, który choć przez chwilę mógłby pomyśleć o tym, żeby stawać z nimi w szranki. To co zastaniecie po odpaleniu całości niechybnie was przygniecie, doprowadzi do rozstroju nerwowego, a następnie weźmie we władanie i już nie wypuści z morderczego uścisku. Wyraźnie słychać, i to już od pierwszych sekund, że Ulcerate jest jedyne w swojej klasie. Ich wizja death metalowego inferna nie ma współczesnych odnośników. Weźmy choćby pod uwagę partie gitar. Nie ma tu niczego, co można określić klasycznym riffowaniem. To jest nowa jakość, a że technicznie jest to na poziomie niemalże nieosiągalnym? To tylko plus dla zespołu. Identyczne słowa można też napisać o partiach perkusji, a tu wystarczy posadzić pierwszego z brzegu perkusistę i z uwagą przyglądać się, jak gaśnie w nim zapał do gry po usłyszeniu tego, co się w tym temacie dzieje na „Shrines of Paralysis”. Nie myślcie sobie jednak, że owa technika jest tu najważniejsza. Nie, nie jest. Podstawą jest kompozycja. Posiadać tak niebanalne umiejętności, nie bać się z nich robić użytku, a jednocześnie tworzyć długaśne utwory, które nawet przez moment nie sprawiają wrażenia przekombinowanych potrafią tylko najwięksi. Ulcerate już takim zespołem jest. Jest też zespołem, który jak mało który ansambl może uważać się za tego, który przywraca death metal do żywych. Nie ma argumentów, które mogłyby zaprzeczyć temu, że to jest najmocniejsza pozycja w całym metalowym światku, jakie ujrzały światło dzienne w tym powoli kończącym się roku. Amen.
Wyd. Relapse Records, 2016
Lista utworów:
1. Abrogation
2. Yield To Naught
3. There Are No Saviours
4. Shrines of Paralysis
5. Bow To Spite
6. Chasm of Fire
7. Extinguished Light
8. End The Hope
Ocena: 10/10
https://web.facebook.com/Ulcerate/?fref=ts