NASHGUL – Carcava
(21 grudnia 2016, napisał: Paweł Denys)
Zawsze jestem w kropce, gdy mam napisać kilka zdań o płytach takich jak „Carcava”. Co tu można nowego wymyślić? Czy da się o grind core’rze napisać coś, co już nie zostało napisane? Zadanie raczej bardzo trudne do wykonania, o ile w ogóle jest możliwe wymyślenie czegoś nowego. Daruję więc sobie takie próby. Nie ma to żadnego sensu, bo i tak nieprzekonani się nie przekonają, a z kolei miłośnicy tego gatunku żadnych recenzji nie potrzebują, bo album i tak przesłuchają, a później go kupią. Sam Nashgul też w głębokim poważaniu ma nowości w muzyce i skupia się na graniu tego, co najlepiej czuje i umie. Nie spodziewajcie się więc tu niczego innego, jak klasycznego do bólu grind core’a, który to jest w stanie zrobić wam niezłe kuku. W zasadzie takiej muzyki nie powinno słuchać się ze skupioną miną, śledzić każdą nutkę i próbować rozkminiać skąd zespół wziął inspiracje do zagrania tego czy innego fragmentu. Taką muzykę się po prostu włącza, daje się odpowiedni poziom głośności i ma się wszystko i wszystkich gdzieś. Wtedy liczą się tylko krótkie strzały, które poziomem agresji są w stanie powalić każdego zawodnika. Liczy się prostota, liczy się autentyczne oddanie sprawie. Tu nic więcej nie ma i nie będzie. Raz jest istny huragan, innym razem zespół trochę zwolni i przyłoży miarowym tempem. Tylko tyle i nic więcej. Nie zaprzeczę, słucha się tego co najmniej bardzo dobrze, ale też pewien jestem, że za jakiś czas nie będę o tej płycie pamiętał. Już teraz, gdy tylko kończę jej słuchanie, to z niemałym trudem przypominam sobie jakieś fragmenty. Co innego, gdy te dźwięki atakują mnie z głośników. Wtedy jest wszystko w porządku, ale raczej nie zastanawiam się za długo jaki konkretny kawałek leci. Nie chce mi się i nie ma to dla mnie sensu. „Carcava” jako całość rzeczywiście sprawia wrażenie dobrej grind core’owej płyty i nie zamierzam nawet wyróżniać tu jakichś pojedynczych strzałów. Albo się ten album akceptuje takim jakim jest, ale już po pierwszym przesłuchaniu jedynym pragnieniem będzie omijanie go jak najszerszym łukiem. Jeśli więc ty, Drogi Czytelniku, nie jesteś taką muzyką zainteresowany, to nie trać czasu i poszukaj czegoś innego. Jeśli jednak bez porządnego grind core’a nie jesteś w stanie wyobrazić sobie swojej codziennej egzystencji, to łap się za ten album i się nim masakruj.
Wyd. Selfmadegod Records, 2016
Lista utworów:
1. Progeria inducida
2. Bethlem royal
3. Social Network Martyrs
4. Matriz de manipulación
5. Guerra drone
6. Satan Freaks
7. Del vientre a la basura
8. Cyberpunk Scum
9. No sumidoiro
10. Taxidermia
11. Abuso
12. La última lacra
13. Cárcava
14. Premature Burial (Live Like a Dead)
Ocena: +6/10
https://web.facebook.com/nashgulgrindcore/