MIND AFFLICTION – INTO THE VOID
(25 kwietnia 2016, napisał: Przem "Possessed")
Już myślałem, że krakowski Mind Affliction zakończył działalność, gdy po trzech latach ukazała się ich druga płyta, zatytułowana “Into The Void”. Bardzo byłem ciekaw, w którą stronę rozwinęła się ich muzyka. Pamiętam, że na poprzednim albumie „Pathetic Humanisty” mieszali zdrowo z mariażem death i black metalu dodając do tego sporo technicznych zagrywek i rozczarowany nie jestem. Te trzy lata ciszy wyszły zespołowi na dobre. Muzycy lepiej się ograli, ich umiejętności stoją na wyższym poziomie, a sama muzyka zyskała na spójności. Nie uświadczycie tutaj już rozerwania pomiędzy różnymi wpływami, stylami muzycznymi, dźwięki na „Into The Void” są spójne i płyta dzięki temu wchodzi mi bez popitki.
Rozpoczynający album „Lucid Void” od razu uderza szybkim tempem, przejściami perkusyjnymi i zdrowo połamanym riffem, wiadomo, nie będzie brania jeńców. Po chwili na tle tego huraganu pojawia się oszczędna gitara solowa i otrzymujemy chwilę wytchnienia przed skrystalizowaniem się ścieżki melodyjnej. Nie trwa to długo, zostajemy zaatakowani masą blastów i typowym growlem, riff staje się prostszy, lecz gdy zespół przechodzi w średnie tempo riff zmienia się i nieco komplikuje. Kolejne przyspieszenie i muzyka nabiera nieco melodii, wokal staje się krzykliwy, a czasem przeplata się z growlem. Muzyka powraca do średniego tempa, perkusja zaczyna coraz ciekawiej kombinować, wokale przeplatają się. Pojawia się blackowy skrzek i następuje kolejna zmiana. Mocne taktowanie i ciekawy riff stanowią tło dla melodeklamacji w niskiej tonacji, całość przechodzi w kolejną burzę dźwięków podanych w mega szybkim tempie. Riff upraszcza się, zapętla i znowu pojawia się black metalowy wokal, gitara podnosi tonacje i znowu wracamy do średniego tempa. Takie granie lubię, dzieje się tu dużo, lecz nic nie zaciemnia obrazu muzyki, a technika nie jest brandzlowaniem się przy pornosie. „Enjoy The Violence” czy ten tytuł coś Wam przypomina? Więc nie dajcie się zasugerować. Po pierwszych wolniejszych dźwiękach muzyka przyspiesza zmiatając wszystko na swojej drodze, riff tnie w melodyjny sposób, a wokalista świetnie miesza niższe tonacje z krzykiem. Po chwili otrzymujemy zwolnienie i ciekawie wyeksponowane talerze, riff tnie nieco w slayerowy sposób, pojawia się solówka świetnie wpleciona jako dodatek w melodię, a równy rytm podrywa dupę z krzesła. Nagle riff się zmienia, perkusja też robi się bardziej gęsta, a wokal schodzi w dół do rasowego growlu. Nagłe przyspieszenie wymiata technicznym riffem, który świetnie pasuje tutaj, a w ten techniczny death metal, na zasadzie kontrastu wbija się black metalowy wokal. Następuje kolejna zmiana riffu i wracamy już w całkiem death metalowe rejony podane w szybkim tempie z krzykliwym wokalem, który prowadzi dialog z tym „czarnym”. Natomiast „Sundraft” rozpoczyna się piękną pracą basu i pasażami gitary pojawiającymi się gdzieś w tle, do tego krótkie i ciekawie zaaranżowane uderzenia w perkusję i wchodzimy w totalnie death/ domowe uderzenie. Mind Affliction pokazuje, że ciężar doom metalu również nie jest im obcy. Ciekawy riff, piękna praca stóp i niski krzykliwy wokal idealnie ze sobą współpracują. W takiej konwencji zespół ma szanse zaprezentować się z nieco innej strony dodając gitarowe smaczki w tle, a co dziwne ten utwór świetnie wplata się w album i wbrew pozorom nie odstaje od reszty, gdzie przeważają szybkie kompozycje. Muzyka zwalnia jeszcze bardziej na moment i tu wokalista pokazuje klasę. Przechodzi od niskiego nieco krzykliwego wokalu po szept i blackowe darcie mordy, a całość idealnie dopasowana jest do dźwięków instrumentów. Nagle muzyka zaskakująco przyspiesza, znowu otrzymujemy grad blastów i ciekawy riff, tonacja zmienia się, by powrócić do pierwotnej. Tempo po chwili ulega zmianie, wchodzi w średnie rejony, riff co jakiś czas jest wzbogacany dodatkowymi dźwiękami, a melodia na długo zapada w ucho. Pojawia się bardzo rytmiczny fragment, przerywany chwilowymi przyspieszeniami, riff brzmi ciekawie, a zmiany wokali już przestały być czymś dziwnym, a mimo to potrafią czasem zaskoczyć, tak jak perkusja połamanymi rytmami. Na koniec pojawia się jeszcze melodyjna i wolna solówka, która w ciekawy sposób przyspiesza pod koniec. „Chaos Reading” rozpoczynają pojedyncze dźwięki gitary, wprowadzające dość kosmiczny i wyciszający nastrój, dołącza do niej druga gitara grająca gdzieś w tle, by po chwili całe instrumentarium pokazało swoje oblicze. Wolne tempo nie trwa długo. Po kilku taktach muzyka przyspiesza, riff ciekawie brzmi i pojawia się miła dla ucha solówka, która ucina się jakby za szybko, pozostawiając po sobie niedopowiedziane dźwięki. Riff zmienia się, nie jest prosty, lecz bardzo melodyjny, wysunięty na pierwszy plan, wiec można nie zwrócić uwagi na ciekawie i rytmicznie pracującą sekcję. Jest w tym utworze coś ze starego szwedzkiego melodyjnego death metalu. Dźwięki przyspieszają na moment by zwolnić i zachwycać ciekawymi aranżami średnich temp. „Madness Utopia” od razu przechodzi do konkretów. Szybkie tempo, blasty i świetny nietypowy riff, do tego dialog krzyku i blacku na wokalu, lecz wszystko nagle zamiera, riff zmienia się, jest wolniej odegrany. Szybkie stopy i wolna praca reszty perkusji, zostają przerwane genialną melodią. To jest właśnie to co zawsze ceniłem w melodyjnym death metalu, oczywiście w tym old schoolowym a nie we współczesnych melodyjkach dla przedszkolaków. Muzyka przyspiesza, nic nie tracąc na melodyjności, wokalista blackowe wyziewy wyciąga prawie w krzyk, Nagle całość przechodzi w szybkie tempa, tu już wokale się mieszają. Riff staje się techniczny, tonacja lekko się wznosi, druga gitara wtóruje pojedynczymi uderzeniami w struny. Riff ponownie się zmienia, jest szybki i melodyjny, lecz to już inna melodia, brutalności całości dodaje szybka praca perkusji. „Abandoned” rozpoczyna się w iście progresywnym stylu. Wycofane dźwięki gitary, gdzieś w tle jakieś głosy kobiety i nagle mocne uderzenie perkusji idealnie wpasowuje się w ten klimat, wolne tempo nieco przyspiesza. Zmienia się riff, gitara szybko piórkuje przez chwilę i świetnie to brzmi. Wokalista zapodaje growlem i muzyka przyspiesza nic nie tracąc na melodyjności. Tempo nabiera nieco skoczności i nagle riff się zmienia, zaskakuje prostotą, a gitara solowa przejmuje jego rolę tworząc własna melodię wysuwającą się na pierwszy plan. Dźwięki powracają do znanych nam już motywów zwolnienia, a później skoczniejszych i melodyjnych fragmentów. Nagle muzyka zamiera i słychać ciekawą pracę basu, dołącza do niego gitara, później druga i przypominają mi się greckie zespoły z początku lat 90tych, które świetnie poruszały się w takich klimatach, lecz Mind Affliction niczego również nie brakuje, wręcz przeciwnie zachwyca mnie taki mariaż różnych styli i gatunków, szczególnie, że jest świetnie przygotowany aranżacyjnie i żaden dźwięk nie razi, a jedynie czasem zaskakuje. „Armin’s Hunger” to już ostatni kompozycja na tym albumie. Kilka przejść, wolno zagrany riff i przechodzimy do sedna, czyli kolejnej lawiny dźwięków w stylu Krakowian. Szybkie tempo i nagle pojawia się ostry, połamany, techniczny riff. Bas pięknie pulsuje w tle, a perkusja idealnie podkreśla chory klimat tych dźwięków. Tu naprawdę słychać na co stać chłopaków, to jakby spuścić pitbulla z łańcucha. Ostro, brutalnie i choro, nagle kolejnym zaskoczeniem są wstawki gitarowe, pełne melodii, które gdy się pojawiają muzyka na moment nieco zwalnia. Tempo znowu zmienia się na nieco wolniejsze, riff wypływa na pierwszy plan i powracamy w pokręcone i zeschizowane riffy podane w szybkim tempie. To prawdziwy kop w pysk, który doskonale pokazuje jak różnorodne gusta muzyczne scalają się w Mind Affliction, a przy okazji drugiego długograja, nagle wszystko zyskało nowy wymiar, tą łatwość i płynność przechodzenia między inspiracjami. W końcu nic w ich muzyce nie razi, wręcz przeciwnie świetnie ze sobą współgra. Na koniec jeszcze zwolnienie, z piękną solówką, która momentami ucieka od linii melodyjnej łącząc w sobie zarówno melodię jak i chore i połamane patenty.
Zdecydowanie nie zawiodłem się na „Into The Void” i tak sobie myślę, że na naszym rodzimym podwórku zespół stał się charakterystyczny, znalazł swój styl, który łączy ze sobą tak dużo różnorodnych wpływów, że ciężko na dzień dzisiejszy pomylić ich muzykę z jakimś innym zespołem. Co więcej w końcu Mind Affliction dojrzeli jako muzycy, bo technika, to nie wszystko, trzeba jeszcze ją umieć wykorzystać bez szkody dla muzyki i myślę, że Krakowianom udało się to wyśmienicie, a co ciekawe ich muzyka nic nie straciła przy tym na brutalności. Czytając moje wypociny można by wysnuć wniosek, że to jakieś melodyjne granie, bo w sumie tak jest, lecz przede wszystkim z muzyki zawartej na „Into The Void” przebija brutalność, bo chłopaki, nie zapomnieli, że metal to bunt, a nie jakieś słodkie pitolenie dla panienek. No i tymi słowami kończę i wracam do kolejnego odsłuchu „Into The Void”
Wyd. Metal Scrap Rec. 2016
Lista utworów:
- Lucid Void
- Enjoy The Violence
- Sundraft
- Chaos Reading
- Madness Utopia
- Abandoned
- Armin’s Hunger
Ocena: +8/ 10
https://mindaffliction.bandcamp.com/
https://www.reverbnation.com/mindaffliction
https://www.reverbnation.com/label/metalscraprecords
https://www.facebook.com/pages/METAL-SCRAP-RECORDS/162909413834
https://metalscraprecords.bandcamp.com/