Desert Dragon – Before the storm

(5 marca 2016, napisał: Pudel)


Desert Dragon – Before the storm

Po ostatnich „rodzynach” jakie trafiły mi się z gatunku pod tytułem metal progresywny (np. Stormy Atmosphere) starałem się trzymać od tego typu stylistyki najdalej jak tylko się da. Jednak w końcu nie wytrzymałem i postanowiłem znów niepewnie wkroczyć do wzburzonych wód oceanu nowoczesnego rocka progresywnego. Tym razem padło na Smoka, w dodatku pustynnego. Desert Dragon pochodzi ze słonecznej Kalifornii, działa od kilku lat i ma na swoim koncie dwa albumy i EPkę a także występy np. przed Blue Oyster Cult. Zespół reklamuje się nawiązaniami do muzyki grup takich jak Led Zeppelin, Lynyrd Skynyrd, Pink Floyd, wytwórnia żeby się przypodobać metalowym webzinom ;) majaczy coś o Opeth i Dream Theater. A moim zdaniem to wszystko pierdoły. Ja tu słyszę zupełnie co innego. A mianowicie po prostu amerykańską odmianę prog rocka. Pozwolę sobie w tym miejscu na mały „rys historyczny”. W USA prog jaki znamy i kochamy owszem był popularny, o czym świadczyć mogą choćby pierwsze miejsca na liście „Billboardu” płyt Jethro Tull czy Pink Floyd (oraz regularne miejsca w top 10 Genesis czy Yes), jednak kapele wywodzące się zza wielkiej wody podeszły do tematu inaczej. Rodacy panów Obamy i Busha grali bardziej piosenkowo, lżej, dbali o to by utwory miały dobre melodie zaś „progres” czy „artyzm” miały polegać głównie na technicznej biegłości instrumentalistów prezentowanej w solówkach oraz bogatych, pełnych syntezatorów aranżacjach.  Zresztą z takiego grania wyewoluował w pewnym sensie ten u nas niezbyt znany i poważany „rock dla dorosłych” reprezentowany choćby przez Boston. No i na taką muzykę można oczywiście marudzić, że jak się to ma do szaleństw King Crimson czy Van der Graaf Generator czy emocji dostarczanych przez Genesis lub Yes. Niemniej jednak przyznać trzeba, że reprezentantów tego może mniej ambitnego ale jednak progresywnego amerykańskiego grania po prostu dobrze się słucha, rzadziej też kapelom uprawiającym ten styl przytrafiały się tak spektakularne gleby jak „naszym” wielkim – ot, choćby taka SAGA z Kanady – kapela wydała od 1978 roku 22 albumy studyjne, oczywiście nie znam wszystkich ale z tych kilku które słyszałem każdy był dobry, równy, sympatyczny. I – przechodząc w końcu do meritum – tak jest też z propozycją Desert Dragon. Płytę mógłbym zrecenzować jednym zdaniem: fajny, rockowy album. Zaczyna się ten album bardzo udanie. Instrumentalny „Desert Dragon” to taki „lekki hard rock” z szalejącym syntezatorem Mooga na pierwszym planie. Kolejny numer jest wprawdzie nieco bezbarwny, ale już „Desert Horizons” to kawał naprawdę solidnego grania, mogący się kojarzyć z tym co od połowy lat dziewięćdziesiątych robi Uriah Heep. Mocny wokal, konkretne riffowanie, sporo melodii i udany refren. Pięć minut całkiem zadziornego a jednocześnie melodyjnego grania. „We the people” z początku kojarzyć się może z Queensryche, ale ogólnie bliżej mu do Yes czy Pink Floyd z drugiej połowy lat siedemdziesiątych. W „Takie it Away”, „Slow Groove” czy  „Loving You” odzywają się z kolei bluesowe echa, może niekoniecznie tego wspomnianego na początku Lynyrd skynyrd, ale już jakiś Aerosmith czy coś w tym guście jak najbardziej. „Flying High” mogłoby spokojnie znaleźć się na „Bent out of shade” Rainbow lub nawet na jakiejś solowej płycie Joe Lynn Turnera. Trochę ten udany obraz całości psuje mi końcówka w postaci najpierw tego trochę południowego ale jednocześnie bezbarwnego „Loving you” a potem balladkowego „Call an angel”… Mimo wszystko „Before the storm” to kawałek całkiem dobrego, rockowego raczej niż metalowego grania, które na pewno dobrze się sprawdzi podczas jazdy samochodem, na lekkim kacu czy jako tło do lektury. Pewnie muzycy tym krążkiem świata nie zwojują, ale na pewno znajdzie ten album swoich zwolenników, także po naszej stronie wielkiej kałuży.

 

Wyd. Sliptrick records, 2016

 

Lista utworów:

 

1. Desert Dragon
2. Save My World
3. Desert Horizons
4. We The People
5. Take It Easy Now
6. Flying High
7. Slow Groove
8. My Sunshine
9. Kicking Down
10. Loving You
11. Call An Angel

 

Ocena: +7/10

 

https://www.facebook.com/DesertDragonMusic

divider

polecamy

Exul – Path To The Unknown Faust – Cisza Po Tobie Stillborn – Cultura de la muerte
divider

imprezy

Hypnos w Rzeszowie Banisher i Truism w Klubie Gwarek 1349 i Kampfar na dwóch co-headlinerskich kocnertach w Polsce kolejne konerty Bloodstock Metal 2 The Masses w ten weekend Black Waves Fest vol. 9 Septicflesh i wyjątkowi goście na jedynym polskim koncercie! Legendy niemieckiego thrashu z Assassin zagrają dwukrotnie w Polsce! Cannibal Corpse i zabójczy goście wpadają na jeden koncert do Polski! THE LAST WORDS OF DEATH XXIV Exodus, pionierzy thrash metalu, powracają do Polski! 25/05/2024 KREW OGIEŃ ŚMIERĆ: Stillborn, Ragehammer, Hellfuck, Chaingun Trve Metal Camp vol. 4 THE ACT OF FRUSTRATION TOUR Injure Grind Attack Stillborn, HellFuck, Ragehammer w maju Left To Die i Incantation na jedynym koncercie w Polsce! MASTER gwiazdą finałów polskiego Bloodstock! Wolves In The Throne Room, Gaerea oraz Mortiferum zagrają w Polsce Unholy Blood Fest vol. 3 Sepultura po raz ostatni w Polsce!
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Sklep Stronghold Musick Magazine nr 31 VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho Hellthrasher Productions SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty