XAOZ – VEXILLA REGIS (PRODEUNT INFERNI)

(3 października 2015, napisał: Przem "Possessed")


XAOZ – VEXILLA REGIS (PRODEUNT INFERNI)

Piotrek z Defense Rec. zaczął mnie ostatnio zaskakiwać kolejnymi wydawnictwami. A są to bardzo pozytywne zaskoczenia. Tym razem przyszła kolej na legnicki Xaoz. Już po pierwszych dźwiękach „Vexilla Regis” przeszły mnie ciary i zacząłem sprawdzać, kto stworzył tak chory materiał, bo jak na debiutantów, to zbyt dojrzała muza. Okazało się, że faktycznie muzycy są znani z wielu szanowanych polskich zespołów, więc wszystko poukładało się na swoim miejscu. A czymże para się Xaoz ? Tak modnym ostatnimi czasy black/ death metalem, lecz każdy kto spodziewa się kolejnej kalki Blasphemy, czy Beherit będzie zaskoczony. W muzyce Xaoz jest dużo death metalu zabarwionego chaosem (nazwa zobowiązuje) i mrocznym klimatem black metalu. Powiem więcej ten materiał jest dość oryginalny i mnie osobiście wchodzi i to lepiej niż dobrze. Ponadto biorąc pod uwagę, kto gra w zespole przestało mnie również dziwić, że materiał ten ukazał się po czterech latach od powstania kapeli. Jak to mawiają „lepiej późno niż wcale”, szczególnie że nagrywając coś na szybkiego można samemu sobie strzelić w kolano.

Zaczynamy od tytułowego „Vexilla Regis (Prodeunt Inferni)”. Kilka mocnych uderzeń perkusji i świetny riff powoli rozkręcają mroczny klimat. Ciężar dźwięków przytłacza i nagłe przyspieszenie wyrywa z butów. Pojawia się wokal i kolejne zaskoczenie. Vag wreszcie pokazuje jak wszechstronnym jest wokalistą. Jego głos oscyluje pomiędzy prawie death metalowym growlem, a chaotycznym i gardłowym blackiem, czego efektem jest wzmocnienie klimatu tworzonego przez resztę instrumentów. Riff zmienia się, tworzy niepokojącą atmosferę, by po kolejnej zmianie nabrać niebanalnej melodii. Z resztą te bardziej melodyjne fragmenty z bardzo zbrutalizowanymi często się mieszają. Stopy pracują szybko, pojawiają się świetnie wplecione talerze i szybkie uderzenia w werbel. Nagle tempo zwalnia do średniego, które toczy się niczym walec przez uszy słuchacza. Znowu pojawia się ten melodyjny riff, który w pewnym momencie wznosi się o tonację wyżej, by powrócić do bardziej „chaotycznych” dźwięków. Wokal ciągnie długo na jednej nucie, lecz już ostro uderza „Mother Death”. Szybkie tempo i gęsta praca perkusji poprzedzają ryk wokalisty. Pojawia się zajebista melodyjna solówka i następujący po niej growl, który przechodzi w black metalowy charkot. Riff wręcz płynie przed siebie, a wspiera go mocna praca perkusji. Pojawia się wolniejsze przejście i kolejny riff, który mimo sporej monotonni, brzmi bardzo ciekawie. Nagle riff kolejny raz zmienia się, a muzyka staje się bardziej brutalna. Perkusja wciąż ostro napieprza, a Vag schodzi do growlu. Zdecydowanie taki sposób grania trafia do mnie,. „Go / God’s Courge” kilka uderzeń w dzwon i wskakuje dość skoczne tempo z ciekawym riffem. Skoczne nie oznacza wolne, wręcz przeciwnie dźwięki perkusji są gęste, a nawet miejscami jeszcze gęstsze. Riff staje się mroczny i muzyka zwalnia tocząc się jak walec. Wokal ponownie miesza growl, z blackowymi wyziewami. Pojawia się solówka z ciekawą melodią. Refren dodaje odrobinę melodii przed kolejnym zezwierzęceniem muzyki i kolejna solówka ponownie wyrywa z butów zarówno melodią, jak i konstrukcją. Dźwięki znowu zwalniają i przetaczają się po słuchaczu, by przyspieszyć wraz z następna solówką, w która wbija się kolejna, ta z kolei jest wręcz schizofreniczna. Wracamy do melodyjnego riffu, który zabija słuchacza w kilku dźwiękach, a perkusją cyklicznie zagęszcza swoja pracę. Kolejne zwolnienie jest mroczniejsze. Stopy pracują gęsto, talerze pojawiają się równo jak w metronomie. Wokale nakładają się, a efekt jest miażdżący. Jeszcze kilka uderzeń dzwonów, odgłosy ptactwa i muzyka powoli cichnie. „Zazel The Spirit” rozpoczyna ciekawa praca basu, która szybko zostaje zagłuszona tornadem dźwięków. Ostry riff stanowi podkład pod deathowy wokal, który po chwili zaczyna się mieszać z blackowym. Nagle riff się zmienia, nabiera melodii, pojawia się zeschizowana solówka i wracamy do brutalnego grania. Riff jest prosty , lecz idealnie dopasowany do tego fragmentu, praca perkusji brutalna, miejscami wręcz transowa. „Diabolical Dance”: po kilku taktach świetnych zagrywek gitarowych, pojawia się genialny riff poparty gęstą pracą perkusji. Muzyka przyspiesza, atakuje drapieżnością dźwięków. Ostra praca stóp nie zmienia się, lecz riff zdecydowanie tak, staje się przez moment wolniejszy i bardziej melodyjny, lecz nie trwa to długo, bo znów powracamy do ostrego łojenia. Kolejna zmiana riffu i średnie tempo, wprowadzają nas nieomal w trans, który przerywa powrót melodii, z którą praca stóp nabiera jeszcze większego tempa. Efekt jest miażdżący. W końcu docieramy do średniego tempa, w którym praca gitar i dźwięki przez nie generowane są niczym miód dla moich uszu. Nie trwa to jednak długo, kolejne przyspieszenie zapętlą się by zamilknąć przed ostrym wybuchem w postaci „In Hoc Signo Vinces”. Początek to szybkie i brutalne tempo, chwila złagodzenia dźwięków i zaczyna się ostry cios prosto w mordę, perkusista sam prześciga się w sposobach ostrego grania, riff wtóruje mu równie brutalnie, gdy nagle muzyka przechodzi w średnie tempo. Klimat jest totalnie odhumanizowany, momentami całość przyspiesza dając jeszcze mroczniejszy efekt, a ja siedzę i słucham tego z rozdziawioną paszczą. Krótkie przejście poprzedza powrót brutalności, dźwięki zapętlają się i już rozpoczyna się „Silentium Est Aureum”. To kolejna szybka petarda. Kilka taktów i już zmiana riffu, z którego mimo całej brutalności przesącza się melodia. Pojawia się solówka, po chwili druga. Obie trwają niezbyt długo i są szybkie, niczym chwile wytchnienia przy tornadzie dźwięków. Nagle muzyka zwalnia, a praca perkusji zarazem zachwyca jak i zaskakuje. Zagranie czegoś takiego do prostych rzeczy nie należy. Riff staje się melodyjny, by wraz z powrotem brutalnego uderzenia zmienić się i kolejna solówka przybywa niespodziewanie wraz z melodią i zwolnieniem tempa. Jest melodyjna, lecz nie wysuwa się na pierwszy plan, raczej brzmi długo w tle i wzbogaca doznania obcowania z tak pokręconą muzyką. Mimo kolejnego przyspieszenia wciąż brzmi w tle, by w końcu rozpłynąć się w niebyt. „Through The Eyes Of The Cort” rozpoczyna się bardzo rytmicznie i typowo. Dochodzi zagęszczenie pracy perkusji, riff jest dość melodyjny, a brutalności wszystkiemu dodaje wokal. Totalnym zaskoczeniem jest urwanie dotychczasowych dźwięków. Gitarzysta gra niczym na gitarze klasycznej, w tle ciągnie się monotonny riff, wokalista wydziera się z głębi swego jestestwa. Nagłe przejście perkusji jest preludium do lekkiego przyspieszenia, Dźwięki zagęszczają się, by na chwile zamilknąć i słyszymy tylko pracę basu, która kolejny raz szybko zostaje zagłuszona powrotem reszty instrumentarium. Szybkie tempo oscyluje między dość skocznym, a maksymalnie brutalnym. Jeszcze na koniec gitara klasyczna, w której dźwięki wbija się gęstniejąca perkusja i zabijający y riff. No Panowie… mistrzostwo świata !!!! „Salvation Of Agony Part I & II” rozpoczynają przejścia perkusyjne i po chwili muzyka nabiera tempa i brutalności. Riff przewija się gdzieś w tle, lecz nagle pojawia się solówka, która rozpoczyna się świetną melodią, by przeistoczyć się w cholernie zeschizowany sen śwariata. Muzyka pędzi wciąż przed siebie w ostrym tempie. Kilka przejść z dużą ilością talerzy, zmiana riffu i całość brzmi kolejny raz maksymalnie chorobliwie. Muzyka znowu przyspiesza porywając mnie w wir brutalnych dźwięków, a gdy wydaje się, że to już totalne zniszczenie, dzięki perkusji muzyka brutalizuje się jeszcze bardziej, by powrócić w szybkie rejony, gdzie riff zmienia się, by po chwil zaskoczyć pojedynczymi dźwiękami gitary, czasem pojawiają się jakieś uderzenia w talerze, ryk Vag’a. Przejście perkusyjne wydaje się być zapowiedzią ostrzejszego grania, lecz tak nie jest, jedna z gitar zaczyna w tle grać coś na kształt solówki, a klimat jest totalnie odjechany. „Xibalba” to ostatni już utwór na debiucie Xaoz. Zagęszczająca się okresowo praca perkusji jest zaledwie preludium do dalszego zniszczenia. Przez chwilę słyszymy solówkę, riff mimo swej melodyjności jest zadziorny, zmienia się z resztą po chwili, wokalista prowadzi ze sobą dialog na głosy, kolejna solówka pojawia się na moment by zamilknąć, a rytmiczna praca perkusji uzupełnia tą lukę. Nagle riff się zmienia i zaskakuje melodią, praca perkusji zwalnia mino, że naszpikowana jest sporą ilością przejść. Nie trwa to długo, gdyż muzyka przyspiesza w brutalny sposób, a mimo to przesącza się z niej duża dawka melodii. Vag wyciąga raz po raz swój ryk na jednej nucie. W końcu przechodzimy do genialnego fragmentu z ciekawym riffem podanym w średnim tempie, talerze odzywają się w ciekawy sposób, współpraca gitar jest wręcz wzorcowa, a muzyka zapętlona w tych dźwiękach wspaniała. Nagle słyszymy już tylko gitary grające pojedyncze dźwięki i stopniowo milknące.

Uffff…. „Vexilla Regis” jak już pisałem, to dla mnie spore zaskoczenie. Aranżacyjnie ten album miażdży mnie, w dodatku jest naszpikowany taką masą świetnych pomysłów i riffów, że można by nimi obdarować kilka innych albumów. Na szczęście nic nie jest tui upchane na siłę, wręcz przeciwnie, każdy element tej układanki świetnie do siebie pasuje. Ostra i charakterystyczna praca Młodego za zestawem bardzo rzadko ulega zwolnieniom, a mimo to nie jest nużąca. Brzmienie jest klarowne, lecz posiada nieodzowna dawkę brudu, która jest idealnie wyważona i nie zagłusza poszczególnych dźwięków. Dzięki takiemu nagraniu z każdym przesłuchaniem tego albumu odkrywam w nim nowe smaczki, a co ciekawsze wszystkie te doznania w niczym nie umniejszają muzyce brutalności. Nawet pojawiające się melodie są idealnie wpisane w stylistykę i charakter muzyki wykonywanej przez Xaoz. Dobra, kończę już moje wypociny i tak, kto będzie zainteresowany sięgnie po ten album, a reszcie mogę pokazać tylko środkowy palec, bo w tej metalowej niszy jest to jedna z najlepszych propozycji tego roku.

 

 

Wyd. Defense Rec. 2015

 

 

Lista utworów:

  1. Vexilla Regis (Prodeunt Inferni)
  2. Mother Death
  3. Go / God’s Courge
  4. Zazel The Spirit
  5. Diabolical Dance
  6. In Hoc Signo Vinces
  7. Silentium Est Aureum
  8. Through The Eyes Of The Court
  9. Salvation Of Agony Part I & II
  10. Xibalba

 

Ocena: 9/ 10

 

 

https://www.facebook.com/xaozofficial/

https://www.reverbnation.com/xaoz

https://www.youtube.com/user/XAOZpl

https://www.facebook.com/defensemerch

http://www.defense.8merch.com/services/store

 

 

 

divider

polecamy

Exul – Path To The Unknown Faust – Cisza Po Tobie Stillborn – Cultura de la muerte
divider

imprezy

Hypnos w Rzeszowie Banisher i Truism w Klubie Gwarek 1349 i Kampfar na dwóch co-headlinerskich kocnertach w Polsce kolejne konerty Bloodstock Metal 2 The Masses w ten weekend Black Waves Fest vol. 9 Septicflesh i wyjątkowi goście na jedynym polskim koncercie! Legendy niemieckiego thrashu z Assassin zagrają dwukrotnie w Polsce! Cannibal Corpse i zabójczy goście wpadają na jeden koncert do Polski! THE LAST WORDS OF DEATH XXIV Exodus, pionierzy thrash metalu, powracają do Polski! 25/05/2024 KREW OGIEŃ ŚMIERĆ: Stillborn, Ragehammer, Hellfuck, Chaingun Trve Metal Camp vol. 4 THE ACT OF FRUSTRATION TOUR Injure Grind Attack Stillborn, HellFuck, Ragehammer w maju Left To Die i Incantation na jedynym koncercie w Polsce! MASTER gwiazdą finałów polskiego Bloodstock! Wolves In The Throne Room, Gaerea oraz Mortiferum zagrają w Polsce Unholy Blood Fest vol. 3 Sepultura po raz ostatni w Polsce!
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Sklep Stronghold Musick Magazine nr 31 VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho Hellthrasher Productions SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty