Feto in Fetus – Condemned To The Torture
(4 września 2013, napisał: Prezes)

Dwuutworowa miniEPka „Mortuary” narobiła mi na pełny album Feto In Fetus takiego smaka, że ślina ściekała z pyska strumieniami. Dać do posłuchania ludziom ledwie cztery minuty tak dobrego materiału to jak wręczyć biednemu dziecku do polizania papierek po cukierku… Smak już czuć, ale chciałoby się więcej! Czekanie się jednak opłaciło, bo w końcu w moich spoconych z podniecenia łapskach wylądował ładnie wydany digi pack „Condemned to the Torture”. Płyta ląduje w odtwarzaczu, pierwsze przesłuchanie… i głowa urwana przy samej dupie! Oczekiwania były spore, obaw też trochę, ale wszystko, jak w amerykańskich komediach romantycznych, skończyło się dobrze. Najnowsze dzieło chłopaków Feto In Fetus to po prostu płyta bardzo dobra i ja nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. W kategorii brutalnego death/grindu na pewno zajmą w moim tegorocznym rankingu wysokie miejsce, i wcale nie chodzi mi tutaj tylko o nasze krajowe podwórko. „Condemned to the Torture” to precyzyjna machina do zabijania, działająca na najwyższych obrotach przez cały czas trwania płyty, czyli przez nieco ponad pół godziny. Na albumie znalazło się 18 utworów (w tym intra), mamy więc same szybkie i zajebiście intensywne strzały. Gitary mielą niesamowicie gęsto, blast goni blast a wokal tylko podkręca atmosferę grobowym growlem. Żeby jednak nie było tak prosto chłopaki wplatają w te wszystkie szaleńcze tempa całą masę przeróżnych zagrywek, które tylko dodają całości smaczku. Tu jakieś pokręcone zmiany tempa, tu techniczny wygibas, tu znowu potężne, kopiące prosto w krocze zwolnienie. Wszystko świetnie poskładane do kupy i zaaranżowane. I to jest właśnie największa siła tego materiału. On nie jest prosty, jednowymiarowy, bezsensownie brutalny. Tutaj obok wściekle szybkich motywów pojawiają się też riffy chwytliwe, niemal melodyjne. Może nie jest to jeszcze przebojowość na miarę Misery Index, ale na pewno coś jest już na rzeczy…
Jeśli miałbym chwalić tutaj jakiegoś konkretnego członka zespołu to musiałbym chyba łechtać próżność wszystkich po kolei. Wokalista urozmaica te swoje miażdżące growle o różne świnio-kwiki, a nawet nieco blackowe skrzeki. Pałker bębni dynamicznie, precyzyjnie, ale też z pomysłem, wtóruje mu nawiedzony bassman, a gitary… gitary to już w ogóle masakra! Całość ubrana jest w świetne, mocarne brzmienie, soczyste niczym krwisty befsztyk. Jeśli dodać do tego jeszcze całą tą otoczkę klasycznych horrorów, wytworzoną przez wszystkie te sample i intra, to mamy już obraz kompletny. Dla mnie to jeden z lepszych brutalnych aktów tego roku. Przekonajcie się sami bo warto!
Wyd. BlackTeamMedia Records, 2013 digi cd
Lista utworów:
1. Mortuary
2. Collection of Dead Heads
3. Condemned to the Torture
4. Source of Evil
5. Sea of Deception
6. Death and Rebirth
7. Countless Victims
8. The Swarm
9. Let Blood Be Shed
10. Killing Madness
11. Dissonance
12. Guts
13. Violation of Dignity
14. Convict
15. Funeral
16. Flesh Feast
17. Pierced with Nails
18. The Mist / Outro
Ocena: 9/10
