ACOLYTE – ALTA
(28 lipca 2013, napisał: Pudel)

Rezydujący w Manchesterze muzycy formacji Acolyte chwalą się, że grają “extreme metal”. W materiałach dotyczących tego albumu przewija się często stwierdzenie „black metal” czy też „progresywny black metal”. I człowiek po przeczytaniu takich zapowiedzi nastawia się na coś serio mocnego i konkretnego. Tymczasem nic z tych rzeczy. Ba, zaryzykowałbym twierdzenie, że fani ekstremalnych odmian metalu nie znajdą tutaj zbyt wiele dla siebie. Owszem, na albumie „Alta” pojawiają się zagrywki gitarowe charakterystyczne nawet dla Mayhem, tak. Ale całościowo nijak to jak Mayhem nie brzmi. Znajdą tutaj coś dla siebie na pewno fani Opeth czy Enslaved, ale też: nie ma tu muzyki rodem z „Frost” czy deathowych początków zespołu na O, jak już to raczej Akolici kierują się w stronę płyt „Monumension” i „Blackwater Park”. Napisałem już, czego na płycie „Alta” – mimo zapowiedzi – nie ma. To przejdźmy do tego, co jest. Generalnie można powiedzieć, że jest tutaj całkiem zjadliwy Misz-masz, na który składają się: faktycznie blackujące zagrywki gitarowe, dosyć przeciętny, niemrawy growlo – skrzek wokalisty, oraz sporo fragmentów zwyczajnie rockowych czy prog rockowych. Jak prog to oczywiście długaśne kawałki, jednak na szczęście Brytole wynaleźli w zakamarkach swoich głów na tyle pomysłów, że nudą raczej nie wieje. Choć oczywiście na wywaleniu jakichś dziesięciu minut album by tylko zyskał. Ten prog to nie są jakieś niesamowite wyżyny kompozytorsko – wykonawcze, King Crimson to na pewno nie jest(choć w drugim numerze mignął mi motyw rodem z którejś płyty Mahavishnu Orchestra!) jednak da się tego z przyjemnością posłuchać, zwłaszcza jeśli jest się fanem późnego Opeth na ten przykład. Całość jest raczej ponura, dobrze więc, że znalazło się na albumie miejsce dla paru bardziej żwawych momentów(„Vultures”), które w dodatku zostały sensownie rozmieszczone na krążku. Dobrą robotę robi bębniarz, który nie popisuje się jakimś wymiataniem, ani też nie jedzie jednostajnym łupaniem tylko gra rzeczy, które zwyczajnie świetnie pasują do tego co wymyślili sobie gitarzyści. Na plus zaliczamy także brzmienie – czytelne, nieprzesadzone, bardziej rockowe niż metalowe. Płyta może wymagać kilku podejść(u mnie „zaskoczyła” za drugim razem), ale chyba warto dać jej szansę.
Wyd. Mordgrimm, 2013
Lista utworów:
1. Alta (Intro)
2. Charybdis
3. Leng
4. The Nameless Expanse
5. Sunrise
6. Formidine
7. Vultures
8. The Ashenground
9. Epistle
Ocena: +6/10
https://www.facebook.com/Acolytemusic
