Mutilation Case – Mutilation Case
(7 maja 2025, napisał: Prezes)

Ten materiał trafił do mnie całkiem niedawno, choć ma już na karku półtora roku. Szczerze mówiąc wcześniej jakoś ta nazwa mi umknęła, wychodzi na to, że debiutancki album Węgrów przeszedł całkowicie bez echa… a szkoda, bo to naprawdę świetna, intrygująca muzyka jest! Po samej nazwie i okładce myślałem, że będzie to jakiś klasyczny, oldskulowy death metal, ale już pierwsza kompozycja zweryfikowała negatywnie moje przypuszczenia. Całość rozpoczyna się bowiem zaskakującym intrem granym na pianinie, albo jakimś innym, klasycznie brzmiącym, a niezidentyfikowanym dla mnie instrumencie klawiszowym. Brzmi to zaskakująco, tajemniczo i naprawdę ciekawie, nie jest to jakieś tam kolejne intro, które po pierwszym razie pomija się przy następnych odsłuchach. Później pojawiają się jeszcze dwa takie przerywniki, umieszczony w środku „II” oraz zamykający i spinający całość klamrą „III”. Regularnych utworów mamy tu sześć sztuk, jeden ciekawszy od drugiego. Generalnie ten klasyczny death metal o którym od razu pomyślałem stanowi tutaj trzon kompozycji, jednak na niego nabudowane są przeróżne warstwy dźwiękowych upiększeń. Generalnie mamy więc tonę ciężkich, brzmiących bardzo ze szwedzka riffów, które same w sobie odkrywcze jakoś specjalnie nie są… Ciekawe jest jednak to, jak te riffy współgrają z wszystkimi tymi dźwiękowymi dodatkami, przeszkadzajkami i upiększaczami. Co jakiś czas pojawiają się zaskakujące gitarowe solówki, jakieś przestrzenne pasaże albo chwytające melodie. Praktycznie bez przerwy pojawiają się też jakieś inne instrumenty, które raz stanowią tło, innym razem przelatują gdzieś obok głównego motywu muzycznego, a jeszcze innym razem ciągną melodyjny motyw. Jest tego cała masa: klawisze, syntezatory, sample, saksofon, czy jeszcze jakieś inne, klasycznie albo nawet folkowo-brzmiące instrumenty, których nawet nie potrafię nazwać. Raz robi się przez to kosmicznie, innym razem tajemniczo, albo jakoś tak rytualnie. Jest tego naprawdę sporo i z mojego opisu może się wydawać, że mamy tu kompletny chaos, jednak właśnie największą siłą tego materiału jest jego spójność. Tutaj wszystko do siebie jakoś magicznie pasuje i człowiek nie potrafi się od tych dźwięków oderwać… Do tego dochodzą jeszcze świetne, różnorodne wokale i bardzo dobre, żywe brzmienie, które po części jest surowe (gitarowe riffy), a po części klarowne i bardzo przestrzenne (wszystkie te „inne” przeszkadzajki). Naprawdę dziwię się, że ten materiał nie zdobył szerszego uznania bo na pewno jest to interesująca i nieszablonowa muza. Mam nadzieję, że tych dwóch Węgrów coś jeszcze razem nagra, bo ten album jest po prostu bardzo mocny.
PS. Styl okładki przypomina mi rysunki naszego Bartka Kurzoka, ale to jednak nie on jest jej autorem…
PS2. Fajnie i bogato wygląda wkładka z tekstami, opowiadającymi o seryjnych mordercach z Węgier. Same teksty są po węgiersku, ale już komentarze do tekstów są i po węgiersku i po angielsku.
Wyd. Defense / Mythrone Promotion / Metal Ör Die Records, 2023
Lista utworów:
1. I.
2. Erdő
3. Beléndek
4. Bádog szemfedél
5. II.
6. Sorvadó
7. Asszonyember
8. Aprószentek
9. III.
Ocena: -9/10
