Iblis – Menthell
(28 czerwca 2013, napisał: Przem "Possessed")

Zespół Iblis to ewenement na naszym polskim podwórku. Chłopaki nie boją się pokombinować tworząc muzykę, a że ich umiejętności pozostają na wysokim poziomie i mają dobry pomysł jak je wykorzystać udowadnia nam ich debiutancki album. Ich muzyka posiada lekki black metalowy posmak, lecz to jedyne, co wiąże ich z tym gatunkiem. Zdecydowanie nazwałbym ich muzykę awangardową, co może trochę mylić, bo Iblis gra mocno i bezkompromisowo. Płytę otwiera utwór „White Claudia” i od początku dostajemy mocny strzał w pysk. Jest ostro, są blasty, wokal oscyluje miedzy blackowym krzykiem a naturalną barwą. W połowie utworu pojawia sie prawie transowy fragment, który mógłbym porównać do dokonań Diabolos Rising i Iblis wchodzi w średnie tempa. Przy zwolnieniu ich muzyka nabiera wielowymiarowości jak Cynic, czy Pestilence z płyty „Sphere”. W „12 Sycamores” zachwyca praca basu i perkusji i tu chłopakom już bliżej do Delingers Escape Plan. A kombinacje z rytmiką i zmianami tempa wprowadzają ogromną dynamikę do muzyki Krakowian. Pojawiają się też bardzo melodyjne fragmenty, które od pierwszego przesłuchania wpadają w ucho. Tytułowy „Menthell” wyróżniają przede wszystkim nakładane wokale, dające ciekawy efekt. Kolejny „Poison In Your Foot” to szybki utwór ze wspaniale zaaranżowanymi gitarami i kolejnymi popisami wokalnymi Pawła. Następny utwór nosi dość przewrotny tytuł „Don’t Eat My Legs” i moim zdaniem należy do najlepszych na płycie. Rozpoczyna się delikatnymi zagrywkami gitarowymi na tle rytmu wygrywanego przez perkusję, by przejść w średnie tempa z doskonale zaaranżowanym basem. Lecz chłopaki nie nazywaliby sie Iblis, gdyby nie przypierdolili również szybkimi fragmentami z opętańczymi wokalami. Utwór ten zasługuje również na uwagę ze względu na swą dość skomplikowaną miejscami rytmikę. Kolejny „Origin” i znowu kombinacje rytmiczne, wokalne, świetna wpadająca w ucho melodia i w większości czytelne wokale. „Bill Skins Filth” to utwór utrzymany w średnich i szybkich tempach, w którym ciężko wyróżnić jakieś lepsze fragmenty, czy ciekawsze zagrywki, gdyż wszystkie takie są i dzieje sie w nim bardzo dużo. No cóż, taki właśnie jest Iblis, zespól, który po chwili obcowania z ich muzyką przestaje zaskakiwać…. gdyż jedno jest pewne. Ich muzyka zaskakuje w każdym momencie. Chłopaki czerpią garściami to co najlepsze z rożnych gatunków począwszy od Black metalu, poprzez Death metal, Jazz i nie stronią od odrobiny umiejętnie wplecionej elektroniki, tworząc z tych składników swój oryginalny konglomerat metalu. Mimo dużej ilości skomplikowanych zagrań materiał ten świetnie sprzedaje sie na żywo, czego miałem okazje sam doświadczyć. Jeśli miałbym porównać ich do jakiegoś znanego wszystkim zespołu, to myślę, ze postawiłbym na Ulver, a to ze względu nie tyle na sama muzykę, czy podobieństwa, co ze względu na podejście do jej tworzenia. Chłopaki robią to co im w duszy i sercu gra nie patrząc na innych i na to czy będzie to chwytliwe i się sprzeda. Z każdym kolejnym przesłuchaniem ich wersji mentalnego piekła jestem na glebie i odkrywam w ich muzyce nowe elementy i smaczki. Teraz pozostaje nam juz tylko czekać na kolejny album Iblis, który… miejmy nadzieję, że mimo pewnych problemów zespołu ukaże sie jak najszybciej. Czego wszystkim z całego serca życzę.
Wyd. D.T.M. Productions, 2012
Lista utworów:
1. White Claudia
2. 12 Sycamores
3. Menthell
4. Poison in Your Food
5. Don’t Eat My Legs
6. Origin
7. Bill Skins Fifth
8. -
Ocena: +9/10
http://iblis.bandcamp.com/
https://www.facebook.com/iblispl
https://myspace.com/nuklearrocknroll
http://www.reverbnation.com/ibliskrk
