ILLNULLA – ILLNULLA
(20 maja 2013, napisał: Pudel)
Illnulla to dwuosobowy włoski twór, powołany do życia przez dwóch muzyków bliżej mi nieznanego zespołu My Dark Sin. Notka promocyjna głosi, że panowie na swoim debiutanckim albumie grają black/death metal. Cóż, ja tu słyszę głównie black, utrzymany raczej w średnich tempach. Praca gitar może przywodzić na myśl środkowy okres Satyricon, chociaż tu i ówdzie można trafić albo na „nowocześniejszą” zagrywkę, albo znów na bardziej melodyjny fragment. Wokalista operuje dosyć niskim głosem, z pogranicza growlu. Mimo, że muzyce najbliżej do blacku to brzmienie gitar kojarzy się raczej z thrashowymi klimatami. Muzycy postanowili w swoim graniu wykorzystać włoskojęzyczne teksty, efekt jest całkiem ciekawy, można powiedzieć, że jest to najciekawszy element płyty. Bo całościowo niestety marnie to wygląda. Przede wszystkim płytę kładzie tragiczna perkusja… czy też raczej: wyjątkowo tandetny automat. Za całą muzykę odpowiada pan Cris i jestem gotów się założyć, że gość nigdy za bębnami nawet nie siedział. Partie perkusji niby są, a jakoby ich nie było. Coś tam niby stuka, ale w zasadzie bębny pełnią tutaj funkcję metronomu. Dodatkowo ich brzmienie jest okrutnie wręcz sztuczne. Wypada to wszystko troszkę jak solowe utwory uczestników forów gitarowych, którzy robią sześciominutowe kawałki, w których wszystko poza gitarami jest niesłuchalne. Jeszcze żeby chociaż te partie gitar były jakieś ciekawe, gdzie tam… rzeźbienie tutaj jest straszne, w dodatku na jedno kopyto. W efekcie z całej płyty najlepsze jest industrialne intro do numeru „Non credo nel tuo Dio”. Na całym albumie można znaleźć trochę ciekawych motywów, ale giną one w ogólnej miernocie, złych aranżacjach i dziwacznych(w złym znaczeniu tego słowa) rozwiązaniach rytmicznych. Na plus zaliczyłbym wokal, choć raczej ze względu na dosyć ciekawą barwę – partie wokalne są tak równiutkie i przewidywalne, że pewnie niedługo również je będzie można zrobić na komputerze ;). Wiem, że panowie z Illnulli i tak nie przeczytają tej recenzji, więc nie będę tutaj pisał bzdur o tym, że będzie lepiej i że widać potencjał – nie widać(bo chyba to, że w 2013 roku dobrze brzmi gitara to chyba nie jest jakieś wielkie osiągnięcie?). I na pewno nie pojawi się on jeżeli panowie nadal będą nagrywać przyczerstwawe materiały w domu na komputerze. Szczerze – nie wiem po kiego ch…. takie projekty przysyłają nam tego typu wydawnictwa(które – żeby była jasność – nie istnieją nawet na żadnym fizycznym nośniku) – z takim pomysłem na granie i nagrywanie radziłbym poszukać poklasku na forach dla niespełnionych muzyków i samozwańczych „realizatorów”. Z normalną muzyką za wiele wspólnego toto nie ma. Może się nie znam, ale już dawno żaden materiał mnie tak nie znudził jak ten.
Lista utworów:
1. Lupo
2. La mia miseria, la mia grandezza
3. Nessun confine per la follia
4. Bandiere bianche, rosse ginocchia
5. L’era dei trenta denari
6. Non credo nel tuo dio
7. Avvilenti
8. Credimi
Ocena: -3/10