TSA – Stefan Machel

(27 kwietnia 2004, napisał: FATMAN)


Kiedy po rozmowie z Markiem Piekarczykiem okazało się, że mogę zamienić jeszcze kilka zdań z gitarzystą TSA szybko na to przystałem. Początkowo kilka odpowiedzi Stefana chciałem wcisnąć do rozmowy z Markiem, ale że nasza konwersacja obrała zupełnie inny obrót niż to było w przypadku Marka postanowiłem umieścić oba wywiady jako dwa osobne teksty. Nie będę już sztucznie przedłużał tego tekstu, bo mój rozmówca do osób niewygadanych nie należał.

Czy kiedy zaczęliście prace nad pierwszą płytą po reaktywacji nie korciło was, aby mocno odświeżyć wasz styl?

Kiedy w 2001 roku w tym składzie spotkaliśmy się po latach, okazało się, że nie musimy się w ogóle zastanawiać nad tym co mamy grać, jak mamy grać, w jakim stylu. Po prostu zaczynamy grać my jako my i natychmiast wychodzi z tego nasza muzyka i dlatego zaczęliśmy grać. W czasie pierwszego kontaktu okazało się, że zaiskrzyło na tyle, że uświadomiliśmy sobie jaką wartość straciliśmy nie robiąc tego przez kilka lat. Inną sprawą jest to, że może ta historia musiała wyglądać jak wygląda żebyśmy doszli do tego momentu i ta płyta wyglądała tak, a nie inaczej. Nie mamy żadnych wątpliwości biorąc się za tworzenie muzyki. Co mamy robić i jak to robić? Zawsze to wiedzieliśmy, gdy spotykaliśmy się w tym gronie i nikt nie dopuszczał do siebie myśli, że moglibyśmy grać coś innego

Z tego, co mówisz wnioskuję, że nagraliście już swoją idealną płytę. Czy nie boisz się, że jak artysta złapie już tego swojego przysłowiowego zajączka to się po prostu wypali?.

Jest mi trudno wypowiadać się na ten temat. Słyszałem opinię otoczenia, że pozwoliliśmy sobie na inne podejście do muzyki. To znaczy zaczęliśmy grać dłuższe piosenki, niektóre z tych utworów są naprawdę skomplikowane i były dla nas wyzwaniem.

Większość rockowych kapel na początku daje jakiś szybki kawałek, a u was album zaczyna się balladą…

Ona musiała się znaleźć na początku, ponieważ jest takim mentalnym otwarciem tego albumu. W tekście jest zawartych kilka fundamentalnych pytań, do których podpowiedzi, bo chyba nie odpowiedzi zawarte są w innych piosenkach. Na końcu jest utwór pod tytułem „Tak Nie Tak”, w którym jest zawarte wręcz żądanie, aby słuchacz dał odpowiedź, na chociaż niektóre z tych pytań albo podjął decyzję, w którą stronę ma iść.

Na albumie teksty na pewno nie są jedynie pretekstem do pokazania walorów wokalnych wokalisty. Mam wrażenie, że dotyczą one generalnie „szansy”. Nawet, jeśli tekst mówi o miłości, to ten temat jest poruszony przez pryzmat szansy na to uczucie.

Moim zdaniem to dotyczy również innych sytuacji. Mogą być szanse na sukces, porażkę, tak jak powiedziałeś na miłość. Jakąkolwiek sobie wyobrazimy sytuację, która występuje incydentalnie tylko trzeba ją dorwać w tym momencie, w którym występuje to jest to właśnie ta sytuacja.

Raz kozie śmierć. Jeśli można chciałbym się dowiedzieć, jaka była największa szansa w twoim życiu i czy ją wykorzystałeś?

Nie czuję się jeszcze na siłach odpowiadać na to pytanie. Być może mógłbym odpowiedzieć na nie na łożu śmierci. Natomiast nie jestem pewien czy nie mam jej przed sobą. Trudno mi na tym etapie mojego życia dokonać takiego posumowania.

Będę nieustępliwy, bądź jak wolisz upierdliwy. W takim razie, jaka była największa twoja szansa do tej pory?

W dużej mierze czuję się człowiekiem spełnionym, ponieważ otrzymałem szansę grania w jednym z najlepszych polskich zespołów rockowych. Jest to dla mnie niesłychana przyjemność. Jednak nie wykluczam, że może jeszcze dostanę największą szansę w moim życiu, dlatego że po głowie chodzi mi bardzo dużo pomysłów. Ta płyta jest swego rodzaju czarną dziurą, która wyssała wszystkie moje i Marka pomysły z ostatnich trzech lat. Teraz mam pustą głowę, ale wiem, że w szufladzie leżą pomysły do zrealizowania, ale to musi poczekać, bo emocjonalnie jesteśmy wyczyszczeni do zera.

Co myślisz o polskiej scenie muzycznej? Kiedyś było dużo młodych zespołów rockowych, takich jak: Perfect, Dżem, Republika czy właśnie TSA. Teraz raczej promuje się cięższe odmiany muzyki?

Bardzo interesuję się polskimi zespołami alternatywnymi. Słucham Kury, całą twórczość Tyrańskiego czy Pogodno. Bardzo sobie cenię tą polską alternatywę, ponieważ taka muzyka, z takim przesłaniem jest chyba nie do zrobienia w żadnym innym kraju. Jeśli chodzi o inne gatunki, to nie wiem, co mogę ci powiedzieć. Jest chyba lekka bryndza (śmiech).

Wiele gwiazd klasycznego heavy metalu inspiruje się death i szczególnie black metalem. Wspomnę tylko Rob’a Halford’a. Jak jest z tym u ciebie?

W moim pojęciu jest to taka mroczna muzyka, bardzo szybko grana. W zasadzie nic o tym nie wiem i jak już wcześniej wspominałem interesuję się alternatywą. Za taką ekstremą nie przepadam.

Niedawno graliście na Metalmanii. Czy jakiś zespół zrobił na tobie takie wrażenie, że z miejsca musiałeś kupić jego CD?

Przyjechaliśmy popołudniu. Od razu mieliśmy podpisywanie płyt, więc nie widziałem żadnego występu. Dopiero po naszym koncercie, kiedy pojawiłem się na sali była już końcówka Moonspell. W większym wydaniu widziałem tylko Soulfly. Wracając do Moonspell to mi się nie podobał. Za duże trupie czaszki. Natomiast Soulfly zagrał zajebiście.

A jaki muzyk zrobił na tobie największe wrażenie na back stage?

Zdecydowanie gitarzysta Soulfly. Jak go zobaczyłem, gdy ćwiczył jakieś ciosy i zachowywał się jak taka piłka żelowa pomyślałem: „co to za koleś?”. Nagle okazało się, że założył gitarę i poszedł grać z Soulfly (śmiech). Do tej pory nie wiem, co to za gość, nawet nie wiem jak się nazywa.

Kiedyś grał w Il Nino…

Il Nino… Kurcze mam chyba nawet jakąś ich płytę (śmiech)

Podpisaliście papiery z Metal Mind Productions. Jakie macie oczekiwania, co do tej współpracy?

Mamy bardzo konkretne oczekiwania. Przede wszystkim liczymy na dobrą dystrybucję. Na samym początku chcieliśmy również, aby ktoś sfinansował tą sesję nagraniową według naszych planów. Mogliśmy sami wybrać sobie studio, realizatora. Cały proces nagrywania przebiegał według naszego planu. Zresztą nawet projekt okładki jest nasz.

W takim razie rozumiem, że jesteście zadowoleni ze współpracy z Metal Mind Production.

Mało! Jestem dumny ze współpracy z wydawcą niezależnym, który potrafił zaryzykować duże pieniądze, które zainwestował w zespół powracający po latach i nie wiadomo, co oni tam grają.

Kontaktowaliście się również z innymi wydawcami?

Tak. Z kilkoma majors’ami za wyjątkiem jednego. Nie będę wymieniał nazw. Po pierwsze oni tam mają pieniądze dla siebie, a nie dla muzyków. Po drugie chcieli nam dać producentów, bo ich zdaniem muzyka jest bez wyrazu. Chcieli również załatwić korepetycje dla wokalisty, bo jakoś tak niewyraźnie śpiewa. No i za długie piosenki gramy. Z tego powodu nie mogliśmy się porozumieć.

Bodajże Marek kiedyś powiedział, że w Polsce nie ma producenta, ani studia do nagrywania ciężkiej muzyki…

Zawsze mieliśmy ten problem. W jaki sposób nagrać zespół TSA żeby on zabrzmiał. Nigdy nie byliśmy zadowoleni z efektów. „Proceder” jest pierwszą płytą, której słuchamy z przyjemnością. Może nie jest to jeszcze ideał, ale zachodnie zespoły, które brzmią tak niesamowicie to dorzuć do tego jeszcze milion dolarówka koszty. Jeszcze nikt mi nie powiedział, że nasz ostatni album jest do dupy, choć tyle nie kosztował…

Kiedy od strony czysto technicznej przyglądnąłem się grze twojej i Andrzeja to zauważyłem, że wasze partie nie są skomplikowane w porównaniu do innych zespołów grających w podobnych lub nieco cięższych klimatach.

Nie wiem, co ci odpowiedzieć. Na nowej płycie jest kilka trudniejszych zagrywek, ale rozmawiając już dzisiaj z jakimś dziennikarzem ustaliliśmy, że nas nieustannie toczy rak prostoty, więc już się tego nie pozbędziemy. Zwłaszcza na koncertach feeling jest najważniejszy. Tu nie ma, co się koncentrować na technice i na wydziwianiu tylko trzeba grać to, co się czuje.

Patrząc na TSA to wiadomo, że Marek pełni rolę frontmana, Andrzej też wysuwa się trochę na pierwszy plan. Janusz stoi trochę z tyłu. Czy już na początku założyliście sobie taki swoisty podział ról czy po prostu tak wyszło?

Nie. Jak wychodzimy na scenę każdy zachowuje się naturalnie i tak jest jak jest.

Rozumiem. A czy kiedy gracie zakładacie sobie, że w tym momencie będzie przerwa, teraz ktoś coś powie, itd.

Nie czegoś takiego nie ma. Marek jest niereformowalny i nigdy by się czemuś takiemu nie poddał. Natomiast kolejność utworów jest ustalana przed koncertem, ale za każdym razem inna.

Czyli nie zagraliście dwóch takich samych koncertów?

Jeśli chodzi o program, to może i ze dwa się pokrywały, ale na pewno nie były to takie same koncerty.

Chodziło mi raczej o nazwijmy to choreografiom. Chodzi mi o to, że np. jeśli było się na pierwszym i ostatnim koncercie danej trasy Iron Maiden to widziało się dokładnie to samo.

W naszym wypadku taka sytuacja jest niedopuszczalna. Chyba byśmy zwariowali. W mojej głowie taka możliwość się po prostu nie mieści.

Wspomniałem o Iron Maiden, bo z tego, co doniósł mi wywiad to Andrzej został zauważony na ostatnim koncercie Brytyjczyków w Katowicach.

Mnie tam nie było. Mogę jednak powiedzieć, że jak widziałem video Zakk’a Wylde’a, na którym siedział sobie w domu i grał to zauważyłem, że te jego solówki są wyuczone do bólu. On nie improwizuje zupełnie. Byłem w szoku, bo zawsze myślałem, że on improwizuje, chociaż na żywo, a okazało się, iż ma on wszystkie swoje partie solowe przygotowane wcześniej. Okazało się, że nawet ruch sceniczny ma już wcześniej przygotowany. Natomiast W naszym wypadku każdy koncert jest inny i wydaje mi się, że to jest naszym atutem, bo warto przyjść kilka razy na nas, gdyż zawsze coś się wydarzy!

Czy nie bierzecie cię trema jak wychodzisz na scenę? Ja muszę przyznać, że jak weszliście tu z Markiem to mnie trochę wzięła…

Nie. Może przez chwilę na początku (śmiech). Jest raczej niesamowite podniecenie, które bierze się z tego, że ktoś chce słuchać tego, co grasz. Jeśli ludzi jest jeszcze tyle, co np. na Metalmanii to można już w ogóle wpaść w amok.

Czy mógłbyś porównać obecne koncerty z tymi sprzed lat?

Byliśmy młodsi, dawaliśmy więcej czadu na koncertach. Ludzie reago… nie, publiczność reaguje tak samo. To chyba my nie jesteśmy w stanie szaleć tak jak kiedyś, czyli przewroty na plecy, itd. Nie mamy już po dwadzieścia lat.

Marek powiedział mi, że dla niego wielkim przeżyciem był występ w Jesus Christ Superstar. Nie wiem czy jesteś osobą wierzącą, ale jak odebrałeś ten musical?

Jestem osobą wierzącą, ale niepraktykującą. W mojej opinii ta rock opera jest swego rodzaju obrzędem religijnym. Występ w niej był dla mnie czymś więcej niż grą. Wierzę, że Marek występują w głównej roli potrafił na tyle zmusić do refleksji widzów, aby sobie nie dowcipkowali. Wiesz jak jest w teatrach. Tu oczko puścić byś zaczął się śmiać, itp. On potrafił przekonać aktorów, aby podeszli do tego emocjonalnie, a nie tylko odgrywali swoje role. Z tego powodu te spektakle był tak dobre. Ludzie patrzyli na niego jak na prawdziwego Jezusa. Widziałem te wszystkie spektakle i za każdym razem było to coś niezwyczajnego.

Widziałeś może teraz ten spektakl w chorzowskim Teatrze Rozrywki?

Nie, nie miałem okazji, więc nie mogę się wypowiedzieć.

Przejdźmy może teraz do mniej przyjemnej kwestii. Kilka lat temu uległeś wypadkowi samochodowemu.

Tak to było siedem lat temu.

Z tego, co się dowiedziałem nie mogłeś m.in. grać na gitarze. Czy nie miałeś wtedy chwil zwątpienia, że nie wrócisz już na scenę?

Akurat mogłem grać na gitarze. Miałem wiele zwątpień tym bardziej, że był to bardzo ciężki uraz i przez wiele lat nie mogłem sobie z tym na tyle poradzić by wyjść na scenę. Teraz już mogę to robić, choć kosztuje mnie to wiele wysiłku.

Widzę, że już kolejna osoba się niecierpliwi, więc nie będę już cię dłużej przetrzymywać. Czy mógłbyś na zakończenie w trzech słowach opisać kwintesencję TSA?

W trzech słowach? Będzie ciężko… Powiem tak, TSA to jest dobry, rockowy zespół. Pozdrawiam wszystkich fanów zespołu TSA, mówił Stefan Machel – gitara.

divider

polecamy

Exul – Path To The Unknown Faust – Cisza Po Tobie Stillborn – Cultura de la muerte
divider

imprezy

1349 i Kampfar na dwóch co-headlinerskich kocnertach w Polsce kolejne konerty Bloodstock Metal 2 The Masses w ten weekend Black Waves Fest vol. 9 Septicflesh i wyjątkowi goście na jedynym polskim koncercie! Legendy niemieckiego thrashu z Assassin zagrają dwukrotnie w Polsce! Cannibal Corpse i zabójczy goście wpadają na jeden koncert do Polski! THE LAST WORDS OF DEATH XXIV Exodus, pionierzy thrash metalu, powracają do Polski! 25/05/2024 KREW OGIEŃ ŚMIERĆ: Stillborn, Ragehammer, Hellfuck, Chaingun Trve Metal Camp vol. 4 Aftermath Tour – Banisher, Truism THE ACT OF FRUSTRATION TOUR Injure Grind Attack Stillborn, HellFuck, Ragehammer w maju Left To Die i Incantation na jedynym koncercie w Polsce! MASTER gwiazdą finałów polskiego Bloodstock! Wolves In The Throne Room, Gaerea oraz Mortiferum zagrają w Polsce Unholy Blood Fest vol. 3 Sepultura po raz ostatni w Polsce!
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Sklep Stronghold Musick Magazine nr 31 VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho Hellthrasher Productions SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty