Decrepit Cadaver – The Beginning Of Depravity
(5 kwietnia 2013, napisał: Paweł Denys)

Ależ wielkie zaskoczenie. Wrzucając ten album w gardziel odtwarzacza nie spodziewałem się niczego wielkiego, a tu takie zaskoczenie. Chilijski Decrepit Cadaver nagrał album, który rozbija wszystko, co napotka na swojej drodze w pył. Lubicie brutalny death metal? Ten album jest dla Was. Panowie wzięli się za barny z trudną materią. Dlaczego trudną? Akurat w tego typu graniu bardzo łatwo wpaść w pułapki i grać sprawnie, ale absolutnie niestrawnie. Na "The Beginning of Depravity" tego nie ma. Jest za to dużo bardzo sprawnego i dobrze przemyślanego grania. Słychać, że trójka muzyków to nie jakieś chłystki, ale bardzo świadomi i dojrzali twórcy death metalowego rzemiosła. Swoją muzykę lokują w tym, co na przestrzeni lat wypracowały amerykańskie załogi. Już samo brzmienie materiału przywołuje takie skojarzenia. Tak duszne granie opakowane w tak intensywny sound mogło powstać tylko pod wpływem tego, co dzieje się w amerykańskim death metalu. Nie jest to jednak zarzut z mojej strony, bo takie brzmienie pasuje do muzyki jak ulał. Sam materiał pod kątem kompozycji też potrafi doskonale wwiercić się w głowę. Jasne, że to nie jest oryginalne granie. Nikt tu na szczęście nie próbuje udawać, że gra coś wybitnie oryginalnego. Sam zespół zdaje sobie z tego sprawę i skupia się wyraźnie na dobrze brzmiących i nieźle pokombinowanych utworach. Tu nikt nie gra na jedno kopyto, co przy intensywności materiału mogłoby zwyczajnie bardzo szybko znużyć. Materiał jest ciekawie ułożony i zróżnicowany. Od samego początku raz za razem atakują nas brutalne riffy, które oczywiście swoje korzenie mają w USA, ale jednocześnie czuć w nich tą południowoamerykańską wciekłość. Są niezłe pod względem technicznym, ale jednocześnie nieźle chwytliwe. Oczywiście chwytliwe, jak na death metal. Nie gorzej prezentuje się sekcja rytmiczna. Bas jest wyraźnie słyszalny. Zapewnia porządane doły i ma na tym albumie swoje pięc minut. Absolutnie jednak najważniejszym składnikiem jest tu perkusyjna kanonada. To perkusja właśnie nadaje ton materiałowi. Zarówno wzorcowo rozpędzone fragmenty, jak i wolniejsze mielenie robi na mnie po prostu kolosalne wrażenie. Poza tym kilka serii, jak z karabinu i jestem bardzo zadowolony. Wszystko to zostało zespolone w świetne kawałki. Zagrane z wielkim wyrachowaniem i precyzją, która potrafi nieźle pokaleczyć. Sprawność z jaką zespół odgrywa kolejne patenty musi budzić szacunek, a jednocześnie wszystko jest tak zmyślnie ułożone, że napięcie utrzymuje się na wysokim poziomie przez cały czas trwania materiału. Nawet w kawałkach, które swoją objętością przekraczają trzy i więcej minut zespół tak potrafi zamieszać, że morda sama mi się cieszy na to, co wylatuje z głośników. Dotychczas nie miałem pojęcia o istnieniu Decrepit Cadaver, ale po wysłuchaniu "The Beginning of Depravity" wpisałem sobie nazwę zespołu do kajetu i to dużymi literami. Wam z koleii polecam zapoznanie się z nimi jak najszybciej. Jeśli lubicie brutalny, nieźle pokombinowany death metal, to ta płyta jest dla Was. Na koniec dodam tylko, że album posiada świetną okładkę. Idealnie koresponduje ona z tekstami, jak i samą muzyką.
Lista utworłó
1. Intro/Depravity
2. Gruesome Homcide
3. Fleshless Remains
4. Beheaded, Left For Dead
5. La Putrida Extraccion Del Utero
6. Amordazado Con La Placenta
7. Dentro De La Camara De Tortura
8. Delight of Suffering
9. Mentally Deranged
10. The Re-Animator
11. The Slaughter Has Begun
Ocena: +8/10
