Deep Purple
(29 czerwca 2004, napisał: )
Data wydarzenia: 29 czerwca 2004
Zaczne tak. Warszawiacy nie potrafią się bawić. Organizatorzy do bani i chyba tylko Deep Purple jest w porządku. Pomysł z sektorem: "MURAWA VIP" jest tak trafiony jak ciosy Gołoty w walce z Riddickiem Bowie (to chyba ten którego boksował po klejnotach). Przy scenie stoi kilkadziesiąt frajerów w garniturkach potem pustka i prawdziwa publiczność stoi dobre 50 metrów przed sceną. Aż się dziwie Gillianowi ze nie zrobił tego co Jan Borysewicz z poczciwego Lady Pank na koncercie gdzieś tam gdzie powiedział do urzędasów siedzących przed sceną żeby wyp***i. Przed koncertem DP jako support grali Harlem i Acid Drinkers. Harlem nie znałem wcześniej i mogę powiedzieć tylko ze grali cos na kształt Dżemu i ogólnie ich występ zaliczam na plus. Widać że wokaliście zależało by sobie pograć bo po jednym kawałku poprosił żeby publika nie klaskała bo oni chcą sobie jeszcze pograć a czas ich goni:). Po Harlem mała przerwa i organizatorzy wpuścili na scenę harcerzy z ZHP oraz ratowników WOPR. Ci pierwsi posiedzieli chwile poskakali po scenie i zeszli natomiast WOPR pokazało jak wiele ich dzieli od Słonecznego Patrolu. Jakiś przedstawiciel próbował nas uczyć pływać co mu z racji dobrego humoru publiki totalnie nie wychodziło. Każde jego słowo publiczność chóralnie skandowała. A mniej więcej w połowie jego wystąpienia zaczęliśmy się drzeć: CZESIEK NIEMĘCZ.
Wracając do koncertu. Po ratowniku było Acid Drinkers. Titus i koledzy dali nawet fajny koncert, jednak to nie było to na co ja przyjechałem do Warszawy (tfu!).
Godzina 21:01 podjeżdża czarny Chrysler Voyager i wysiadają z niego po kolei: Steve Morse, Don Airey, solenizant Ian Paice, Ian Gillian oraz Roger Glover. Zaczeli nową płytą a konkretniej utworem Silver Tongue, następnie było cos czego brakowało mi w Spodku czyli Woman from Tokyo, potem znowu kawałek z Bananas czyli I’ve got your number, Strange Kind of Woman, Bananas, Knockin at your Back Door, potem mile dla ucha Contact Lost zapowiedziane dokładnie tak jak w Katowicach, następnie Steve zagrał fajną 5 minutową solówkę i przeszedł płynnie w The Well Dressed Guitar, które to rozpoczęło wojnę na solówki z Donem Aireyem. Jednak Don pomimo tego ze specjalnie na tą okazje ubrał fajny kapelusik przegrał z Morse’m. Grał to co w Spodku jednak trzy razy krócej i dwa razy gorzej. Potem standardowe Perfect Strangers, Highway Star z lepszą niż w Spodku solówką Steve’a, Lazy, ogołocone, bestialsko skrócone i ogólnie do bani When a Blind Men Cries, Space Truckin’ a potem coś co każdy zna czyli Smoke on the Water tez brzmiało jakby je
skrócili, Steve’a już chyba palce bolały bo solówkę zagrał na odwal się. Po dymie nad wodą zeszli ze sceny i po 5 minutach zagrali bisy czyli: Hush, następnie coś na co nie pozwoliliśmy Gloverowi a Spodku czyli jego solówka na basie, Running Bear, chołd Rayu Charlesowi i jego Hit the Road Jack i na koniec Black Night. Set Lista jak widać bardzo podobna do tej ze Spodka i właśnie dla tego ten koncert był bardzo przewidywalny. Jednak z racji tego że mogą już do Polski nie przyjechać musiałem na Deep Purple aż do stolicy pojechać bo to jest mój ukochany zespół. Pozdrawiam wszystkich którzy tak jak jak bawili się na stadionie Legii.
Borszysz
za zdjęcia dziękujemy oficjalnemu polskiemu fan klubowi Deep Purple
http://dp.netglob.com.pl
