Space & Sound
(20 grudnia 2003, napisał: Prezes)
Data wydarzenia: 20 grudnia 2003
Dnia 20 grudnia zawitałem do bielskiego klubu "Farbiarnia" celem zaliczenia imprezki nazwanej przez organizatorów "Space&Sound". Całość miała ruszyć o godzinie 19, ale co to byłby za koncert metalowy, gdyby nie miał porządnej obsuwy czasowej;) Tak więc około godziny 20:30 na scenę wkroczył pierwszy zespół – Under Forge… Od razu zaskoczenie. Po pierwsze: nagłośnienie w miarę dobre (wszyscy wiemy jak z tym jest na undergroundowych koncertach…), może bas z początku był trochę za głośno. Po drugie: zespół zagrał świetny koncert! Szybkie, ciężkie utwory, wyraźnie inspirowane Starą Szkołą heavy metalowego grania, rozruszały dość konkretnie nieliczną niestety grupkę ludzi pod sceną. W set wplecione zostały dwa covery: świetnie zagrany "Breaking The Law" Judasów i niegorzej wykonany "The Trooper" z repertuaru Żelaznej Dziewicy. Drugi tego wieczoru miał zagrać band o nazwie Myopia. Połowę jednak ich występu spędziłem na rozmowie z chłopakami z Under Forge. Ta jednak część koncertu, którą widziałem niezbyt przypadła mi do gustu. Plakaty szumnie oznajmiały, iż Myopia trudni się tzw. psychodelic metalem. No cóż, muzycy może i próbowali zrobić specyficzny klimat puszczając przed kolejnymi kawałkami różnego rodzaju intra, ale żeby od razu nazywać ich muzykę psychodelą? Fakt – ich kawałki same w sobie były nieźle pokręcone (szczególnie linia perkusji była zakręcobna jak świński ogon). Po prostu ich muzyka niezbyt do mnie przemówiła (albo się nie znam:P).
Kolejną kapelą tej imprezy był wrocławski Extinct Gods. I tutaj kolejny bardzo dobry koncert. Tym razem klimat był już dużo cięższy, bardziej agresywny – słowem death metal w czystej postaci. I to death metal inspirowany takimi kapelami jak Death czy Morbid Angel. Nie mogło więc zabraknąć coverów. Ostre trzepanie welami dokonywało się przy dźwiękach "Zero Tolerance" i jednego z kawałków kanadyjskiego Katklysm.
Na sam koniec pozostał nam jeszcze występ Spinal Cord, który całkiem niedawno zasilił znany m.in. Vadera i Behemotha basista – Novy. I to właśnie on moim zdaniem był gwiazdą tego wieczoru. To co wyprawiał ze swoją gitarą było po prostu magiczne! W niektórych momentach grał tak szybko iż nie można było dostrzec jego palców! Oj w wysokiej formie jest chyba Pan Novy. Sam zespół oczywiście zaprezentował się niegorzej. Większość utworów pochodziła z debiutanckiego albumu "Remedy" ale nie mogło oczywiście zabraknąć jednego chociaż coveru. Tym razem był to utwór Testamentu…
Imprezę jak najbardziej zaliczyć mogę do udanych, choć wydaje mi się że frekwencja mogłaby być większa. Naprawdę warto było tego grudniowego wieczoru ruszyć dupsko z domu.
