Deep Purple

(3 grudnia 2003, napisał: )


Data wydarzenia: 3 grudnia 2003

 

Wieczór 3 grudnia Anno Domini 2003. Niezwykle podniecone, z bananowym uśmiechem na ustach podążałyśmy w kierunku miejsca, gdzie miał się dokonać cud. Po drodze poprawiałyśmy z siostrą make-up i fryzurki po to tylko, by godnie przyjąć Purpurowe Gwiazdy w naszych skromnych polskich progach. Pod katowickim Spodkiem złączeni w większa grupę zaczęliśmy szturmować bramy. Biegnąc za mym braciszkiem znaleźliśmy się przy metalowym ogrodzeniu, którego przeskoczenie równało się z intymnym sam na sam z Steve Morsem. Tak, byłam tak blisko Bogów.
Support. Niestety musze powiedzieć to samo, co w przypadku krakowskiej części Mystic 2003. Organizatorzy bardzo niefortunnie dobrali zespół wprowadzający Deep Purple. Publiczność była zachwycona co dało się słyszeć w komentarzach podczas występu Corruption.
Na szczęście kilka minut po wybiciu godziny 21.00 światło zgasło i zabrzmiały pierwsze dźwięki legendarnego Highway Star. Publiczność oszalała. W ciągu kilku sekund barierka, przy której stałam przesunęła się niebezpiecznie do przodu, pod naporem tłumu ludzi porwanych w magicznym rytmie tego utworu. Od zaparkowania na scenie i w głośnikach uratowała nas drewniana deska położona na podłodze w niewiadomo jakim celu (no, teraz to w sumie jest jasne dlaczego:)). Euforia była tak ogromna, że Ian nie mógł nie zaserwować nam po tym czegoś równie ekscytującego i tak oto rozpoczęła się Strange Kind of Woman. Słuchając tego numeru nie mogłam się nadziwić, że ci panowie koło sześćdziesiątki mają jeszcze w sobie tyle wigoru! Byłam w szoku, ale jakże miłym. Po tej dawce porządnych klasyków nastać musiał jakiś kawałek z nowej płyty Bananas – padło na Silver Tongue. Obróciłam się wtedy twarzą do ludzi będących za mną i ujrzałam prawdziwy dziki szał. Zastanawiałam się długo, jak ogół fanów zareaguje na najnowsze dokonania Deep Purple, ale moje początkowe obawy co do tego, okazały się zupełnie bezpodstawne. Tak wiec spokojnie powróciłam do pozycji wyjściowej i również podziwiałam panów na scenie. Jednak gdy usłyszałam riff następnej kompozycji eksplodowałam, bo oto Knocking at Your Back Door zabrzmiał w Spodku. Pamiętam, że wtedy zawładnął mną Steve Morse, które uśmiech zaiste powiadam Wam – zniewala. Płomienny taniec, któremu się oddałam był chyba na to dowodem. Piąty utwór, który wykonali Deep Purple to House of Pain bardzo energiczne dziecko Bananas. Wstępem do niego była gra Iana Gillana na harmonijce. Powiadam boska była to przygrywka. Lazy, lazy, lazy i oto otrzymaliśmy Lazy! Zastanawiam się, czy kiedykolwiek udało się komuś wzbudzić tyle emocji jednego wieczoru chyba nie. Roger Glover był zdumiewający jak zresztą zawsze. Gdy człowiek na niego spoglądał, widział radość, która emanowała od niego. Właśnie na takie koncerty nigdy nie szkoda pieniążków gdy oprócz rozgrzanej publiki widać jeszcze tryskających happinessem muzyków. Przeplatanki ciąg dalszy. Znów jakaś nowość tym razem tytułowy kawałek Bananas, który doskonale zaprezentował się na żywo. Wszyscy, którzy nie wierzyli, że 58-letni głos może jeszcze fascynować, mogli się o tym przekonać właśnie tego dnia.
Jednak to wszystko, czego do tej pory doznałam nie mogło się równać z tym, co przeżyłam, gdy w niebieskiej poświacie w świetlne gwiazdy wyłonił się Steve Morse, grając swój autorski projekt Contact Lost poświęcony pamięci ofiar promu Columbia. Ta kompozycja przeszła moje najśmielsze oczekiwania, do tej pory gdy zamykam oczy, widzę Jego grającego ten song. Ta chwila będzie mi jeszcze długo towarzyszyć, To najtrwalsze wspomnienie z tego koncertu.
Doing it tonight diametralnie zmienił nastrój, który zapanował moment wcześniej. Na mojej twarzy cały czas pojawia się uśmiech, gdy uzmysławiam sobie, że panowie, których mogłabym być wnuczką (cóż to byłby za zaszczyt!) śpiewają We’ll be doing it tonight. Rzec jednak muszę, iż gorąco wierzę, że myśli ich często przechodzą w czyny. Space truckin’ no tak, któż z nami tego nie śpiewał? Chyba takie osoby można by zliczyć na palach jednej rączki. I’ve got your number i wszystko jasne! Nie byłam w stanie spokojnie spoglądać na grę i śpiew mistrzów. Poniosło mnie, Nic więcej dodać nie muszę. W końcu Dostałam jego numer:). Kolejnym już utworem był Well dressed guitar, gdzie mogliśmy podziwiać wspaniałą grę pana Morse’a.
Niezapomnianym fragmentem koncertu były popisy Dona Airey’a. To, czego dokonał, nie udało się chyba jeszcze nikomu. Swoista mieszanka F. Chopina i Jana Sebastiana Bacha, która przemieniła się nagle i niespodziewanie w … Mazurka Dąbrowskiego. Raczej nikt nie przypuszczał, że Don aż tak doskonale przygotuje się do wizyty w Polsce. Odwrócona w stronę publiki obserwowałam jej reakcję cała społeczność purpurowa wstała i wiwatowała temu magikowi klawiszy, który godnie zastępował Jona Lorda. Nic dodać, nic ująć czyste piękno, które stało się później motywem z Gwiezdnych Wojen.
Po tym patriotycznym akcencie, przyszedł czas na jeden z podstawowych kawałków Deep Purple mowa tu oczywiście o Perfect Strangers. Cudowna piosenka, która napawa radością tysiące serc takie odniosłam wrażenie słysząc ludzi krzyczących Can you remember remember my name?. Wspaniale było się przysłuchiwać, a już nie mówię jakim szczęściem musiało to napawać samych grających.
Jednak jakby nie było, koncert nie mógłby być zaliczonym, gdybyśmy nie odśpiewali hymnu Purpurowych Mistrzów. Smoke on the water słowa tego utworu zna niemal każdy. Szał, który towarzyszył Dymowi… równał się z wybuchem na samym początku przy Highway Star. Emocje, emocje i jeszcze raz emocje to one królowały tego wieczoru w Hali Spodka. Po skończonym graniu panowie zeszli ze sceny. To nie spodobało się widzom, którzy okrzykami spowodowali rychły powrót Masterów. Zaoferowali nam na bis Hush. Wszyscy byli zadowoleni, zdecydowanie. Ale wciąż było nam mało, mało. Dało się słyszeć gdzieniegdzie pojedyncze głosy śpiewające Black Night i marzenie tychże osób ziściło się, ponieważ właśnie tym utworem Deep Purple pożegnało się z polską publicznością.
Widowisko wspaniałe, aktorzy na scenie genialni, muzyka, którą tworzyli niezapomniana. Był to doskonały koncert, a jedno co mogę powiedzieć na zakończenie to: DEEP PURPLE nie jest wanitatywne, Deep Purple to wiara łącząca pokolenia…

Tula Mayfair

za zdjęcia dziękujemy oficjalnemu polskiemu fan klubowi Deep Purple

http://dp.netglob.com.pl

divider

polecamy

Pincer Consortium – Geminus Schism Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear
divider

imprezy

Grima w Krakowie – Nightside Tour 2025 Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Imperial Age w Krakowie – symfoniczny metal w Klubie Gwarek Esprit D’Air – koncert w Klubie Studio Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Kierunek: Północ – Taake i goście na trzech koncertach w Polsce Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty