Unsaint – Worthless Sacrifice
(9 stycznia 2013, napisał: Paweł Denys)
Okładka tego dema przyciąga wzrok momentalnie, ale też trochę zaciemnia faktyczny obraz płyty. No dobra, powiem jak na spowiedzi: nie podoba mi się. Wolałbym raczej coś w starym, metalowym stylu. Płyta więc po takim wstępie wylądowała w odtwarzaczu bez jakichkolwiek nadziei na dobre granie, a tu niespodziewanka!
Unsaint sugeruje na początku fascynacje takimi kapelami, jak Sodom, Slayer czy też Pantera. Może to i słychać w muzyce tego zespołu, ale żeby to były jakieś nachalne skojarzenia to nie bardzo. Nie sugerujcie się więc tym przed włożeniem dema do odtwarzacza, czy gdzie tam sobie płyty wkładacie…. Unsaint w pierwszej kolejności stawia na znakomity ciężki groove, a to przecież nie jest rzecz specjalnie mocno obecna w twórczości Slayer, czy przede wszystkim Sodom. Mniejsza jednak o te porównania. Materiał wypełniający "Worthless Sacrifice" prezentuje stołeczny zespół z bardzo dobrej strony. Obok znakomity ciężkich gitar, które oprócz gniotących riffów dodają znakomite, melodyjne solówki, swoje wielkie pięć minut w muzyce zespołu ma choćby bas. Dobrze słyszalny, należycie wyeksponowany przywodzi na myśl starą szkołę metalu. Do dawnych czasów jawnie nawiązuje też wokal, który wcale niekoniecznie kojarzy się z manierą Petera z Vader, co sugerowało już kilku ludzi, którzy mają za sobą kontakt z muzyką Unsaint. No ja jakoś nie słyszę tych podobieństw. Jedyny minus przy pracy instrumentów należy się perkusji. Trochę za bardzo monotonnie i niestety w procesie miksowania płyty nie została ona należycie wyeksponowana. Nie ma tego pierdolnięcia, które w metalu po prostu być musi. Tyle o pracy instrumentów, bo czas przejść do samych kawałków w liczbie czterech. Całość otwiera "Poisonous Ground". Moc jest w tym utworze! Wszystko zapiernicza aż miło. Na początek uderzenie basu i garów i już jest pięknie. Potem wcale nie dzieje się mniej, a że Unsaint ma pomysły jak rozwijać swoje kawałki, to jest bardzo ciekawie. Drugi w zestawie jest "Hedonistic Urge To Kill". Ruszamy jak Sodom za najlepszych latek. ęlicznie wprost, dyńka sama chodzi. Wokal z kolei kieruje ten kawałek na Florydę. Znów spora porcja melodyki w riffach, co wydaje się być znakiem charakterystycznym dla Unsaint. Dalej mamy "Suicidal". Zaczyna się zdecydowanie spokojnie i mrocznie. To kawałek utrzymany w średnim tempie, idealnie nadający się do rytmicznego machania włosami na koncertach. Znów pojawia się zajebiste solo, co udowadnia tylko, że oto mamy do czynienia z nieprzeciętnym zespołem. Całość kończy "Hail The Dead". Zdrowo kopiąca kompozycja podszyta niesamowitym klimatem. Gdzieś w okolicach 2:20 pojawia się fragment, który przynajmniej mi przywodzi na myśl lodowate fiordy Norwegii. Dalekie to skojarzenie, ale jednak natrętnie powraca.
"Worthless Sacrifice" to tylko 17 minut. Wystarczy to jednak, abyście na własnej skórze odczuli siłę muzyki Unsaint. Liczę tylko, że zespół nie przepadnie gdzieś, tylko wyda jeszcze coś, a najlepiej jakby to była duża płyta wypuszczona przez jakąś wytwórnię. Tego ze swojej strony życzę i dziękuję za porządny kawał metalowego grania. Koniec pisania, płyta leci do odtwarzacza po raz kolejny, hehe….
Lista utworłó
1. Poisonous Ground
2. Hedonistic Urge To Kill
3. Suicidal
4. Hail The Dead
Ocena: 8/10