Moonlight – Maja Konarska

(8 czerwca 2004, napisał: FATMAN)


Kilka dni temu ukazała się nowa płyta Moonlight. Właśnie to wydarzenie było pretekstem do spotkania z niesamowicie szczerą i otwartą wokalistką zespołu. Mam nadzieję, że z rozmowy z Mają Konarską dowiecie się wiele rzeczy, których do tej pory nie wiedzieliście, a może was zainteresują…

Witam, który to już dzień press tour?

Ostatni (śmiech), zaczęło się w zeszły czwartek, czyli 20 maja.

Widzę, że nie darzysz sympatią takich „tras”.

Nie, ja bardzo lubię opowiadać o płycie tylko, że wolę robić to przy okazji tras, bo wtedy w perspektywie jest jeszcze koncert. Wywiady udziela się wtedy zupełnie inaczej, a tak tylko jadę od miasta do miasta i ciągle gadam, i gadam, aż wieczorem jestem już zachrypnięta.

Na dniach ukazała się wasza nowa płyta. Co założyliście sobie wchodząc do studia i ile z tych planów udało wam się zrealizować?

Założyliśmy sobie, że płyta, chociaż chwilami miała przypominać soundtrack do horroru i udało nam się to. Miała być też melodyjna i chcieliśmy, aby brzmiało to przestrzennie.

Czy łatwo wam było zebrać się do tej sesji nagraniowej w odświeżonym składzie?

Tak.

Bez Daniela…

Daniel nie współpracuje z nami już od półtora roku. W zeszłym roku po skończeniu trasy okazało się, że za trzy tygodnie mamy wejść do studia, a numerów za dużo nie ma. Z tego powodu czas ten był dość stresujący, ale daliśmy radę. Potem przez kolejne trzy miesiące siedzieliśmy w studiu, gdzie bardzo pomógł nam nasz producent – Marcin Bors. Założenia zostały wykonane i prawie nam się podoba to, co stworzyliśmy. Wiadomo, że jak się skończy prace nad płytą już zaczyna się myśleć nad tym, co można było zrobić lepiej.

Nie chcę cię pytać o przyczynę waszego konfliktu z tego powodu…

Śmiało, pytaj.

Z tego powodu, że ten temat jest już wyeksploatowany do granic możliwości.

Tak, Daniel jest teraz taki sławny (śmiech). Wszyscy o niego pytają.

Powiedz mi, czy już jesteście w stanie rozmawiać z Danielem? Może słyszałaś jego nowy projekt?

Nie mamy ze sobą żadnego kontaktu. Słyszałam jego projekt, ponieważ koleguję się z perkusistą, który się w nim udzielał. Z tego, co się orientuję ten projekt już nie istnieje. Szczerze mówiąc na tej demówce nie było za bardzo, czego słuchać. Nie zrozumiałam ani jednego słowa, które śpiewała Ania, ponieważ jej dykcja była fatalna. Mam dużo zastrzeżeń, co do tego materiału. Może gdyby ktoś by to fajnie nagrał w dobrym studio, ale po prostu Daniel sam nie umiał tego zrobić. Myślę, że z tego powodu nie było zainteresowania tym materiałem i nikt tego nie wydał. Z tego, co się orientuję Daniel teraz prowadzi knajpę.

Wróćmy do nowej płyty. Współpracowaliście z Marcinem Borsem. Czy można go uważać za swoistego członka zespołu, przecież nie ograniczył się tylko do siedzenia za gałkami?

Od samego początku naszej współpracy Marcin gra gościnnie na gitarze. Teraz również pomógł nam przy instrumentach klawiszowych. Sądzę, że można powiedzieć, iż jest to taki szósty członek zespołu. Jego osoba bardzo dużo wnosi do naszej muzyki.

Czemu od początku waszej kariery jesteście wierni studiu nagraniowemu Fonoplastykon?. Czy nie sądzisz, że nowe miejsce nagrań mogłoby by jakoś zmienić waszą muzykę, niejako pokazać jego nowe oblicze?

Nie ufam nowym ludziom. Polegam na ludziach sprawdzonych, którzy pomogli nam już w wielu sytuacjach. Marcin sprawdził się wielokrotnie i nie sądzę żebyśmy musieli nagrywać z kimś innym. Być może w grę wchodziłoby inne studio, ale na pewno nie chciałabym nagrywać z innym człowiekiem.

Wspomniałaś, że ta płyta ma związek z horrorami. Ja na „Audio 136” mroku za dużo nie widzę, więc gdzie tu owy związek?

Są takie momenty instrumentalne. Musiałbyś dokładnie poszukać, a powiem ci, iż wiele osób to zauważyło, więc uważam, że nam się udało. Chodziło o to by w inny sposób przekazać grozę, chłód.

Dobrze, totalnym ignorantem to ja nie jestem. Jedną taką nazwijmy to zależność udało mi się zauważyć. Myślę tu o otwierającym CD coverze. Czemu właśnie krążek zaczyna i kończy się kołysanką zaczerpniętą z filmu Polańskiego? Czym zwróciła ona na siebie waszą uwagę?

Kiedy już stwierdziliśmy, że nasza nowa płyta ma być takim horrorem zaczęliśmy przeglądać różne filmy grozy, które mieliśmy w domu. Przyszła pora na „Dziecko Rosemary” i w tym momencie zapaliło. Producent stwierdził, że to będzie świetnie pasowało. Po drugie sama bardzo chciałam wyśpiewać ten piękny temat, bo chciałam się z nim zmierzyć. Po trzecie nasza płyta jest kierowana zagranicę. Większość tekstów jest wyśpiewana po angielsku. Za pomocą tego coveru chcieliśmy połączyć naszą polskość z taką światowością. Polański jak i Komeda są Polakami, a film jest jednak znany na całym świecie.

Znane są przypadki, w których muzyka miała być bodźcem dla podświadomości. Jakieś dźwięki miały wywołać konkretną reakcję w sferze jaźni. Gdybyś miała możliwość umieszczenia jakiegoś tego typu przekazu na waszej nowej płycie jakby on brzmiał?

Nigdy w życiu bym się na to nie zgodziła. Nie ma takiej możliwości.

Mam wrażenie, a muszę przyznać, iż „Audio 136” je jeszcze pogłębił, że w ostatnich latach zdecydowanie wyrośliście z etykiety grupy gotyckiej. Czy czasem nie masz wrażenia, że ta przegródka trochę wam zaczyna ciążyć? Czy jesteś wstanie w ogóle zdefiniować w jakiś sposób to, co gracie?

Ostatnio usłyszałam określenie, które mi się podoba, a brzmi ono – atmospheric rock. Jest to takie bardzo przestrzenne, ale i melodyjne rockowe granie. Zdarzają się jakieś przemycone fragmenty nawiązujące do gotyku, ale są też i metalowe oraz progresywne.

Jak sądzisz, w jakim kierunku będziecie ewoluować?

Nie zastanawiam się nad tym. W naszym zespole jest tak, że dopóki płyta nie zostanie wydana to tak naprawdę do końca nie będziemy wiedzieli jak ona będzie wyglądać.

Nie boicie się tego, że w pewnym momencie możecie pójść trochę za daleko i wasza muzyka może zostać nie zaakceptowana przez waszych fanów?

Mam nadzieję, że nasi słuchacze dorastają razem z nami i chcą słuchać nowych rzeczy, a nie tylko zadawalać się nowymi wersjami starych produkcji. Liczę na to, że są na tyle wrażliwi, że chcą poznawać nowe rzeczy. Jeśli tego nie zaakceptują to przykro mi, ale niech słuchają starych płyt. Nie będziemy nikogo uszczęśliwiać na siłę, ale grać będziemy to, co nam się podoba. Ta płyta jest właśnie dowodem na to.

Słuchając „Audio 136” byłem pod wrażeniem łatwości, z jaką balansujecie między czasem bardzo odmiennymi dźwiękami. Aż samo nasuwa się pytanie o to, jakiej muzyki słuchasz, na co dzień. W Empiku istnieje zwyczaj, że muzycy, którzy podpisują w nim płyty mogą zabrać sobie jakiś CD niejako na pamiątkę. Co wybrałaś?

Raz tylko wybrałam sobie prezent i był to „Dangerous” Michael’a Jackson’a. Ostatnio u mnie w domu leci dużo „czarnej” muzyki i dlatego wzięłam ten album. Generalnie płyty wykonawców, których uwielbiam kupuję sobie na bieżąco, a jeśli chodzi o takie „prezenty” to raczej staram się wybierać sobie nagrania, których bym normalnie nie kupiła, ale chciałabym je mieć.

A reszta zespołu?

Gitarzysta jest metalowcem. Słucha Iron Maiden, Metalliki. Klawiszowiec zresztą też. Perkusista inspiruje się jazzem, co zresztą słychać na płycie. Basista preferuje King Crimson, ale i Tool. Słuchamy różnych rzeczy i staramy się nie ograniczać do jednego gatunku.

Wiadomo, że chyba każdy ma jakieś swoje małe może nie tajemnice, ale rzeczy, o których nie zawsze mówi głośno. Mogłabyś uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć parę rzeczy o muzykach Moonlight, których przeciętny fan na pewno by się po nich nie spodziewał?

Niech się zastanowię (śmiech). Nasz gitarzysta jest np. DJ i prowadzi imprezy w klubach. Jest również DJ w radiu grający złote przeboje (śmiech). W radiu jest bardzo optymistyczny i wygadany, a zwykle raczej taki nie jest. Perkusja z kolej uczy dzieci muzyki. Basista po osiem godzin dziennie łupie na basie i tylko to go interesuje (śmiech). Nasz nowy klawiszowiec – Gienia, na co dzień ma zespół reggae. Ja uczę dzieci muzyki i plastyki (śmiech).

Nie sposób nie zwrócić uwagi na okładkę albumu. Cóż ona przedstawia?

Wybraliśmy taką okładkę, gdyż ma ona podkreślić nasze odejście od gotyku. Poprzednie nasze okładki były narzucone przez firmę. Były one tak gotyckie, pełne szczegółów, że gdy płyta stała na półce to w ogóle jej nie było widać. Malusieńkie logo, a ostatnia była jeszcze czarno-biała (śmiech). Stwierdziliśmy, że musimy zrobić okładkę, która nie będzie miała jakiegoś specjalnego znaczenia, ale będzie się rzucała w oczy.

Czy istnieje, a jeśli tak to, co nie chciałabyś zobaczyć na okładce waszej płyty?

Różowy jest nie do przyjęcia (śmiech). Na pewno nie zgodzilibyśmy się też na jakieś rysunkowe postacie albo jak to było na okładce Hey’a jakieś postacie z plasteliny.

Zresztą nie tylko okładki są enigmatyczne w przypadku Moonlight. Nie zadawalacie się też prostymi tytułami. Co oznacza „Audio 136”?

To bardzo proste. W czasie powstawania płyty założyliśmy sobie, że będziemy chcieli zwrócić uwagę słuchacza przede wszystkim na muzykę. Dodaliśmy 136 bo większość utworów jest po prostu w takim tempie (śmiech). To jest takie transowe tempo, które jest wykorzystywane nawet w muzyce klubowej.

Żadnego drugiego dna?

Tak, tytuł podkreśla to tempo i wskazuje by jednak słuchać tej muzyki, a nie zastanawiać się, co to jest.

Na nowej płycie śpiewasz: „nie budźcie mnie, chce dokończyć sen…”. O czym śni Maja Konarska?

Maja Konarska od zawsze i pewnie będzie tak już do końca życia chce mieć święty spokój w duszy i głowie. Jak będę miała święty spokój będę mogła robić wszystko najlepiej jak potrafię. Akurat ten tekst napisałam wspólnie z moją koleżanką Agnieszką Kuszyńską. Tak naprawdę nie ma tu konkretnego snu. Tu chodzi o to, że spotyka się dwoje ludzi, którzy już wcześniej mijają się z daleko i dzieje się coś między nimi.

Tym razem sama napisałaś teksty jak do tego podeszłaś?

Nie do końca sama, bo w dwóch tekstach pomogła mi Agnieszka. Pomysły zbierałam już od 2,5 roku, bo czułam, że już niedługo będę musiała je sama napisać (śmiech). Generalnie dotyczą one relacji między ludzkich.

Wokalista i lider Gorgoroth – Graal nie umieszcza tekstów swego zespołu we wkładkach do płyt, gdyż uważa je za zbyt osobiste. Czy czasem nie masz wrażenia, że w tekstach mówisz trochę za dużo? Za bardzo obnażasz się przed słuchaczem?

Śpiewanie swoich tekstów to jest jakby bieganie na golasa po scenie, ale niemniej chciałam przekazać moje obserwacje i myśli innym. Cieszę się, że mogłam to zrobić. Teksty będę pisać dalej, ale nie wiem, jakie one będą.

Często fani mocno identyfikują się z tekstami. Czy nie czujesz się potem, choć trochę odpowiedzialna za ich decyzje?

Oczywiście, że czuję się odpowiedzialna i z tego powodu nie przekazuję nic złego. Nic, co mogłoby prowadzić do czegoś złego. To są pewne historie, w których nie sądzę, że da się znaleźć coś złego. Jeśli komuś się uda to proszę się ze mną skontaktować, a ja mu wytłumaczę, o co chodzi w danym tekście. Pisząc teksty starał się ważyć każde słowo, gdyż zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie, którzy nas słuchają bardzo analizują nasze liryki.

Czy zdarzyło ci się napisać jakiś tekst, który nie przeszedł przez wewnętrzną cenzurę w zespole?

Nie. Bardzo się stresowałam przed zaśpiewaniem pierwszego tekstu. Powiedziałam nawet: „panowie ja muszę wam to w końcu zaśpiewać, ale nie wiem czy mi to wyjdzie”. Wszystkie teksty panowie zatwierdzili i powiem szczerze, że stwierdzili, iż im się podobają.

Nagrywacie dla Metal Mind Productions. Ta stajnia ostatnio prężnym krokiem wkroczyła na rynek wydawnictw DVD. Czy istnieją plany, co do ukazani się takiego wydawnictwa waszego zespołu?

Wydaliśmy już taką płytę w zeszłym roku (śmiech). Trasa Dark Stars właśnie ją promowała. Krążek zawiera koncert z 2003 i 1996 roku. Są teledyski i nigdzie indziej nie publikowany cover Type O Negative „Love You To Dead”. Jestem bardzo dumna z naszej wersji tego utworu.

No to mnie masz. I jak ja się teraz reszcie załogi serwisu pokaże (śmiech)? (no właśnie! taka niekompetencja! – przyp. Prez.) Czy macie zamiar w ogóle promować ten materiał na koncertach? Jeśli tak to czy będzie to wasza trasa, a może znów wystąpicie, na Dark Stars Festival?

Prawdopodobnie weźmiemy udział w trzeciej części tej trasy. Jest ona planowana na listopad. Możliwe jest, że tym razem zagramy też parę koncertów zagranicą.

Możesz uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć, kto prawdopodobnie będzie z wami grał na tej trasie?

Delight będzie wydawać nową płytę, więc prawdopodobnie oni. Możliwe, że jako zespół otwierający pojedzie Namaah. Boję się, że możemy kłócić się ciągle z tymi ostatnimi bo miałam już spięcia z Kaliszem.

Właśnie, czy w czasie waszej długiej kariery ktoś dał ci tak mocno w kość, że nie pojechałabyś z nim w trasę?

Tak się składa, że właśnie z Nammah mieliśmy spięcia. Kiedyś w Warszawie chcieli koniecznie zagrać przed nami i Delight. Wstępnie się zgodziłam, ale kiedy przyjechaliśmy i zobaczyliśmy sprzęt okazało się, że nie ma dla nich miejsca na scenie i konsolecie. Doszło do absurdalnej sytuacji, kiedy oni próbowali nas przekonać, że powinniśmy odpiąć cały nasz sprzęt i potem go znieść, aby oni mogli zagrać. Ja się na to nie zgodziłam i od tego momentu Kalisz bardzo mnie znienawidził i bardzo źle pisze na temat mój i całego zespołu. Uważam, że robi to zupełnie niesłusznie, gdyż personalne rozgrywki nie powinny w ogóle wpływać na ocenę tego czy coś jest dobre czy złe.

Nigdy nie byłem na waszym występie. Czy to, co prezentujecie na płytach różni się od waszego brzmienia na żywo?

Gramy koncerty przekrojowe z delikatnym naciskiem na nowy materiał, ale tak naprawdę gramy mocne rockowe koncerty. Nie smęcimy, nie smucimy. Najlepiej wychodzi nam granie ostrych numerów i nie ma, co ukrywać, że to się najlepiej przyjmuje na koncertach, na które przychodzą goci i metalowcy. Tak naprawdę chodzi tu o dobrą zabawę.

Melodyjny rock jest utożsamiany z muzyką przeznaczoną raczej dla płci pięknej. Czy zauważyłaś w czasie koncertów, że wśród waszych fanów przeważa jakaś płeć?

Wprost przeciwnie. Zwykle więcej jest panów niż pań, ale pań jest też dużo. Myślę, że proporcje to tak mniej więcej 6:4.

Wasz koncertowy wizerunek już od kilku lat jest już ukształtowany. Jak sądzisz, jaki jest twój udział w jego budowaniu?

Najważniejsza jest muzyka i to, aby zagrać dobry koncert. Nie zastanawiamy się nad tym czy się poprzebierać i pomalować. Takich rzeczy u nas nie ma. Właśnie za to, że jesteśmy normalni ludzie nas cenią.

W zespole zwykle dominuje jedna postać. Kto jest nią teraz po usunięciu ze składu Daniela Potasza?

On się kreował na lidera. Miał najlepsze kontakty z mediami oraz dużo czasu spędzał w internecie. U nas nie ma lidera, jest cały zespół. Każdy ma coś do powiedzenia, każdy ma swoje pomysły i tak naprawdę komponujemy wspólnie.

Rozumiem. Na scenie jesteś już naście lat. Czy to, co teraz o niej wiesz mocno rozmija się z twoim wyobrażeniem o niej, gdy dopiero startowałaś?

W każdych takich środowiskach są ludzie, którzy nawzajem sobie przeszkadzają i pomagają. Ja zawsze staram się pomagać młodym zespołom, ponieważ mnie, np. nikt nie pomógł i musiałam sobie sama radzić ze wszystkim.

Czy spotykacie się tez poza próbami? Wiesz, jakieś wspólne obiady czy też imprezy?

Mieszkam we Wrocławiu, a zespół w Szczecinie, więc jeżdżę do nich jak robimy materiał i wtedy się dużo spotykamy. Często do siebie dzwonimy, w sumie, co drugi, trzeci dzień jest telefon od kogoś.

Zawsze interesowało mnie, kim gwiazdy muzyki rockowej są, na co dzień. Czy się uczycie, a może pracujecie? Czy łatwo jest połączyć takie dodatkowe zajęcia z graniem w zespole?

Częściowo już odpowiedziałam ci już na to pytanie. Gitarzysta jest DJ, perkusista jest nauczycielem muzyki, Michał jest studentem. Tak naprawdę jedyną osobą, która żyje z muzyki jest Gienia. Ma on parę zespołów, a w tym między innymi Flapjack.

Mam do ciebie ostatnie pytanie. Kooperacje znanych artystów nieźle się sprzedają, z kim chciałabyś zaśpiewać lub stworzyć coś w duecie?

Jeśli byłaby taka sensowna propozycja to byłabym chętna. Na razie jednak żadnej nie otrzymałam. Co prawda zdarzyło mi się gościnnie wspomóc kilka zespołów. Na trasie Dark Stars zamiast Ani zaśpiewałam mój ulubiony utwór Closterkeller – „Violet”. To było dla mnie wielkie przeżycie. Później pomogłam też chłopakom z zespołu Stromussheld. W pewnym momencie na tej zeszłorocznej trasie doszło do sytuacji, gdy wszyscy ze sobą grali i śpiewali. Jakby trasa potrwała trochę dłużej to chyba byłby to taki jeden wielki koncert, na którym nie zmieniałyby się zespoły (śmiech).

Dziękuję za poświęcony mi czas i proszę o ostatnie słowo dla fanów.

Ludzie słuchajcie muzyki i nie zastanawiajcie się, jaka to jest szufladka. Po prostu muzyka albo się podoba albo też nie.

(wywiad nieautoryzowany)

Kilka dni po ukazaniu się tego wywiadu do naszej redakcji przyszedł email, którego treść jest umieszczona poniżej. Pragnę zaznaczyć, że ekipa MetalŻuli zastrzega, że w tej sytuacji przyjmuje postawę neutralną i nie opowiada się po żadnej ze stron.

A. Kaliszewski – polemika z wypowiedzią M. Konarskiej

Szanowna Redakcjo,

z dużym zdumieniem przeczytałem zamieszczony na łamach Waszego serwisu wywiad z wokalistką zespołu Moonlight, Mają Konarską. Wygłosiła ona kilka tez, które chciałbym zweryfikować ponieważ, najdelikatniej mówiąc, nieco mijają się one z prawdą.

Sprostowania wymaga po pierwsze informacja o sytuacji, która miała miejsce przed koncertem w warszawskiej "Proximie" 11 listopada 2001 roku. Stan faktyczny jest bowiem diametralnie inny od tego, co sugeruje w wywiadzie Maja Konarska. Zespół Naamah nie miał wtedy jeszcze kontraktu, zaś koncert w klubie "Proxima" wspólnie z Moonlight mogliśmy uważać za wydarzenie prestiżowe. Szczegóły naszego występu zostały uzgodnione z Danielem Potaszem, który wypowiadał się w imieniu zespołu Moonlight i przedstawicielami Metal Mind Productions. Wszystko było – jak nam się wydawało – szczegółowo ustalone. Rozreklamowaliśmy więc dość szeroko wśród bliższych i dalszych znajomych, oraz w lokalnych mediach nasz udział w koncercie. Sytuacja wyglądała świetnie do momentu, kiedy po wypakowaniu sprzętu w klubie dowiedzieliśmy się, że jednak nie zagramy. Przedstawione nam powody były dwa. Po pierwsze akustyk zespołu Moonlight, który miał nagłaśniać imprezę, nie zgodził się na "obsługę" dodatkowego zespołu, po drugie natomiast występujący w charakterze rozgrzewacza na tej trasie zespół Delight stwierdził, że nie został poinformowany o naszym udziale w imprezie i nie zgadza się na występ Naamah – padły argumenty w rodzaju "ponieważ to naz pierwszy koncert w Warszawie i chcemy dobrze zabrzmieć, a wasz występ obniży nam komfort gry". Owo "przekonywanie, że powinniśmy odpiąć cały nasz sprzęt i potem go znieść, aby oni mogli zagrać", o którym pisze Maja Konarska, tak naprawdę było naszą propozycją użyczenia zespołowi Delight naszych wzmacniaczy gitarowych (head + kolumna Soundman w miejsce combo Marshalla, którym dysponował gitarzysta Delight), a także nagłośnienia występu Naamah przez etatowego akustyka klubu Proxima, który zgodził się na to bez zastrzeżeń. Zaproponowaliśmy też, że wejdziemy na scenę kilkanaście minut przed planowanym rozpoczęciem koncertu – w rezultacie zespoły Moonlight i Delight straciłyby 10-15 minut, Delight mógłby zagrać na lepszym sprzęcie, akustyk Moonlight nie musiałby poświęcać swojego jakże cennego czasu na nagłaśnianie dodatkowych zespołów, a co najważniejsze – wiarygodność zespołu Naamah wobec fanów nie zostałaby zachwiana.

To bowiem właśnie fakt, że o zaistniałej sytuacji dowiedzieliśmy się dopiero przed samym koncertem, uniemożliwił nam poinformowanie w jakikolwiek sposób naszych fanów o tym, że jednak nie wystąpimy. Wiele osób było rozczarowanych, otrzymaliśmy liczne maile i telefony z pretensjami od ludzi, którzy wybrali się na ten koncert między innymi po to, aby zobaczyć Naamah. Nie da się ukryć, że nasze zażenowanie całą sytuacją było więc dość duże. Podobne w tonie były zresztą opinie internautów, którzy szeroko komentowali sytuację na listach dyskusyjnych. Jedyną, bardzo wątpliwą, satysfakcją dla nas był fakt, iż po kilku następnych koncertach trasa Moonlight została przerwana z powodu niedużego zainteresowania publiczności.

Jak jednak widać w wywiadzie, można zupełnie przeinaczyć fakty, uczynić zespół Naamah winnym całej sytuacji i sugerować naszą ogromną nienawiść w kierunku Moonlight. Oskarżenia te wydają mi się wręcz zabawne. Zespół Moonlight nie był, ani nie jest dla nas muzycznym autorytetem, mamy inne inspiracje, czy zespoły, które szanujemy i z którymi chcielibyśmy występować. Zaś wypowiedzi tego typu świadczyć mogą co najwyżej o niezmiernie wysokim mniemaniu Mai Konarskiej na temat własnej twórczości i naszego do niej stosunku.

Z wywiadu dowiedziałem się także innej niezwykle ciekawej rzeczy. Przeczytałem mianowicie, mocno skonsternowany, słowa Mai: "Kalisz bardzo mnie znienawidził i bardzo źle pisze na temat mój i całego zespołu. Uważam, że robi to zupełnie niesłusznie, gdyż personalne rozgrywki nie powinny w ogóle wpływać na ocenę tego czy coś jest dobre czy złe." W zupełności zgadzam się z końcówką tej wypowiedzi, dlatego oskarżenie to jest w mojej opinii nie tylko bezpodstawne, ale wręcz krzywdzące. Podważa bowiem moją wiarygodność jako dziennikarza Rockmetal.pl i "Teraz Rocka". Fakt, iż moja ocena nowych nagrań Moonlight nie jest wysoka nie wynika bowiem z osobistej niechęci do osoby Mai Konarskiej. Wręcz przeciwnie – polecam choćby lekturę zamieszczonej w serwisie Rockmetal.pl mojej recenzji płyty "Candra", która nie przypadła mi do gustu. Przeanalizowałem ów krążek rzetelnie i z dochowaniem wszelkich zasad staranności dziennikarskiej, wskazując także wiele elementów, które uznałem za interesujące. Proponuje też (a może przede wszystkim) lekturę mojej relacji z późniejszego o rok występu grupy na trasie "Dark Stars". Jeśli sformułowania w rodzaju "Dużym zaskoczeniem było potężne i ciężkie brzmienie Moonlight", "publiczność nie mogła pozostać obojętna. Klub oszalał, pod sceną zaroiło się od tańczących ludzi", czy "mimo sporej liczby kompozycji z dwóch ostatnich płyt, do których nie jestem w pełni przekonany, muszę przyznać, że była to jedna z lepszych sztuk Moonlight, jakie było mi dane zobaczyć" to "bardzo złe pisanie", to jestem niezmiernie ciekaw, jak według Konarskiej wyglada pisanie "dobre". Co więcej – ponieważ nowa płyta Moonlight już zupełnie nie trafiła w mój gust, postanowiłem w ogóle zrezygnować z pisania na łamach serwisu Rockmetal.pl na jej temat, aby uniknąć kontrowersji i absurdalnego posądzania o kierowanie się osobistymi animozjami w pracy dziennikarskiej. Tematem Moonlight zajął się kolega o bardziej przychylnym stosunku do muzyki grupy i jej członków, co wyszło na dobre wszystkim, a chyba w szczególności Majce Konarskiej, która nie musiała stresować się perspektywą przeprowadzanego przeze mnie wywiadu.

Jako dziennikarz zawsze staram się zawsze działać maksymalnie profesjonalnie i rzetelnie, dlatego tego rodzaju oskarżenia ze strony Mai Konarskiej wygłaszane publicznie na łamach prasy (oprócz Waszego serwisu dostało mi się od niej także na łamach "Metal Hammera" w nieco bardziej zawoalowany sposób) wydają mi się żałosne i świadczą najwyraźniej o wysokim stopniu frustracji. Bardzo prosiłbym Konarską o pokazanie mi tych publikacji prasowych, w których widać, że "bardzo źle" piszę na temat Moonlight z powodów osobistych, jednak jeszcze bardziej zalecalbym wizytę u psychologa.

Dziękuję serdecznie Redakcji za umożliwienie mi zamieszczenia tej polemiki na łamach Waszego serwisu. Mam nadzieję, że takie sytuacje jak opisywana powyżej będą na naszej scenie muzycznej jak najrzadsze, ponieważ wzajemne wojny i oskarżenia nikomu nie służą. Musiałem jednak zareagować na nieprawdziwe zarzuty. Pozdrawiam wszystkich czytelników serwisu i niech muzyka łączy Was a nie dzieli.

Adam Kaliszewski
kalisz@rockmetal.pl

http://naamah.rockmetal.art.pl

divider

polecamy

Pincer Consortium – Geminus Schism Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear
divider

imprezy

Tankard, Defiance i Accu§er w Jablunkovie – thrash metalowa uczta tuż przy polskiej granicy Forever Nu! Festival 2025 – hołd dla legend nu metalu w Krakowie Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Furor Gallico w Krakowie Dom Zły w Krakowie – koncert w Klubie Gwarek EXEGI MONUMENTUM tour HOSTIA mini trasa koncertowa koncerty Mercurius Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty