Dreadlink – Zero One
(3 stycznia 2013, napisał: Paweł Denys)
Dreadlink przybywa z Niemiec i za sprawą wytwórni Massacre Records atakuje albumem "Zero One". Atak ten przeprowadza za pomocą dźwięków, które nazywają się modern thrash metal. No i tutaj, jeszcze przed przesłuchaniem płyty, zacząłem się zastanawiać, co może mnie czekać po odpaleniu albumu. No i okazało się, że i owszem granie wypełniające "Zero One" faktycznie jest modern, ale już niekoniecznie thrash metal. Nowoczesne jak najbardziej. Z resztą nie ma co ukrywać, że muzyka ta jest adresowana właśnie do fanów nowych rozwiązań w metalu. Nie, nie nu metalowych, ale zwyczajnie metalowych. Tak czy siusiak, fan staromodnych rozwiązań w szeroko pojętym thrash metalu nie bardzo będzie miał, czego tutaj słuchać. Za to fani takich kapel, jak Machine Head czy też Lamb of God powinni być zadowoleni. No chyba, że za thrash metalową przyjmiemy Panterę, której wpływy w muzyce Dreadlink też są wyraźnie słyszalne. Może i Pantera ma w sobie elementy charakterystyczne dla Bay Area, ale też nie można przecież z całą pewnością napisać, że to czysto kapela thrash metalowa. Niemiaszki (chyba, bo dwa nazwiska jakby nasze) grzebią też trochę w muzyce dziewięciogłowej bestii ze stanu Iowa (no teraz już chyba ośmiogłowej). Wystarczy posłuchać utworu "Seven", aby się o tym przekonać. Całość materiału, to zgadywanka w rodzaju "Ja gdzieś już to słyszałem". Oryginalności tu nie ma praktycznie wcale, ale wbrew temu tego materiału się całkiem przyjemnie słucha. Wszystko to przez świetne zdynamizowanie tej muzyki, co podkreślają zmiany tempa i umiejętne zastosowanie partii melodyjnego śpiewu, które w kilku momentach kojarzą mi się z manierą pewnego pan H. z mało znanego zespołu na M. Oczywiście mamy tu do czynienia z ubogim krewnym tego wokalisty, ale owe inspiracje są wyraźnie słyszalne. No i leci sobie tak ta płyta po raz kolejny, bawię się w zgadywanie skąd się wziął ten, czy tamten fragment. Najlepsze w tym jest to, że słucham tego albumu już któryś raz z rzędu i jakoś nie chce poprzestać. "Zero One" jest właśnie takim albumem. Na pierwszy rzut oka nieoryginalnym i jakby drugoligowym, jednak odznaczającym się ponadprzeciętną słuchalnością. Kiedy nie mam ochoty na wybitnie oryginalne dźwięki, a jedynie na dobrą porcję solidnego nowoczesnego metalu wtedy sięgam po Dreadlink i nawet raz na jakiś czas machnę głową lub zatupię nóżką. Wielkiego zespołu z nich nie będzie, ale taki solidny reprezentant metalu, który na żywo zetnie kilka głów, to jak najbardziej.
Lista utworłó
1. Soulburn Industries
2. Fist vs. Face
3. New Era
4. Haterpillar
5. Reinforced
6. Revolt
7. Wall
8. Seven
9. Red Soil
10. Godforsaken
Ocena: +7/10