Faust – Kaman

(26 czerwca 2004, napisał: FATMAN)


Już w swojej recenzji pisałem o tym, jaki ból głowy Faust przysporzył mi swoim materiałem. Jednak nie da się ukryć, że panowie zaciekawili mnie na tyle, że pospiesznie skontaktowałem się z Tomkiem by więcej opowiedział mi o tym tworze. Zachęcam was również do prześledzenia naszej rozmowy i sięgnięcia po „Misantropic Supremacy” bo jak mówił jeden z prowadzących pewny stary program publicystyczny – „naprawdę warto”.

Jako, że Faust nie jest jeszcze bardzo znaną grupą, czy mógłbyś na początku pokrótce przybliżyć historię zespołu?

„…nie jest jeszcze bardzo znaną grupą…” no nieźle to zabrzmiało, jak prorocza zapowiedź chwały i sławy (śmiech). z drugiej strony to Faust nie jest tyle nie znanym zespołem, co nieco zapomnianym zespołem. Kiedy ostatni raz dawaliśmy oznaki życia podziemie to były papierowe ziny i tony flayersów przychodzących do nas pocztą każdego dnia. Jak ktoś kilka lat temu wiedzę o naszej metalowej scenie czerpał z tych źródeł, to nie ma siły, żeby dla niego Faust był anonimowy. Jednak teraz Internet stal się głównym nośnikiem informacji i jak ktoś się posługuje głownie nim, to faktycznie mógł o nas nie słyszeć. Przez cztery ostatnie lata poza graniem koncertów nie robiliśmy nic, by jakoś się promować. Faust istnieje od ośmiu lat, w 1998 roku nagraliśmy nasze pierwsze demo a rok później debiutancki, pełnoczasowy materiał, który wydaliśmy w sposób profesjonalny w formie kasety. „Król Moru i Perła”, bo tak się nazywał ten album, rozszedł się w nakładzie ponad pięciuset kopii, nie licząc kaset, które nagrywane były na zwykłe taśmy, bez okładek. Poza tym numery z tamtej płyty trafiły na składanki m.in.: do Burning Abbyss, Thrash’em All czy dwukrotnie na Horna CD (znalazł się tam także clip do utworu instrumentalnego). W sumie kilka ładny tysięcy ludzi musiało już zetknąć się z naszą muzyką. Jeśli nie to teraz jest okazja – właśnie nagraliśmy nasz trzeci materiał. Płyta jest już wytłoczona i zafoliowana. Muzycy Fausta, których można usłyszeć na „Misantropic Supremacy” być może znani są fanom z kapel takich jak Serpentia, The Chainsaw, czy Naumachia.

Kamracie to mnie teraz nieźle w jajo zrobiliście, bo ja was od jakiegoś już czasu przedstawiam znajomym jako debiutantów. Nie będę ukrywał, że ja usłyszałem o was dopiero przy okazji waszych pertraktacji z Apocalypse Productions. Czemu wycofaliście się z podpisania papierków ze stajnią Mitloffa?

To nie tak, że my się wycofaliśmy. My się po prostu nie zdecydowaliśmy. Nie było wewnątrz zespołu porozumienia, co do podpisania tej umowy, bo pojawił się sponsor, który obiecał wyłożyć całą kasę na wyprodukowanie płyty. Skoro możemy mieć to samo, co nam jest w stanie dać wytwórnia, a do tego zyskujemy całkowita kontrolę nad tym, co się z płytą dzieje, to czemu nie zrobić tego do końca samemu. Jesteśmy wdzięczni Mitloffowi za zainteresowanie i chęć pomocy – cóż, zrobiliśmy tak jak zrobiliśmy i już. Płyta brzmi i wygląda świetnie, dostaje wyłącznie dobre recenzje – teraz do rozwiązania pozostała jedynie kwestia znalezienia dobrej dystrybucji.

Kiedyś wspomniałeś, że możliwe jest, iż „Misantropic Supremacy” będzie w dystrybucji Pomaton EMI. Czy te plany wypaliły, jeśli tak to jak udało wam się ich do tego namówić?

Nadal jest to możliwe, jednak sprawa jest w tej chwili jeszcze nierozstrzygnięta. Żeby przekonać ludzi z Pomatonu oprócz płyty musieliśmy dostarczyć im jakieś ślady świadczące o tym, że interesują się nami media i płyta nie jest jakimś shitem. Musieliśmy, więc czekać aż ukarzą się pierwsze recenzje „Misantropic Supremacy” i wywiady z nami. Właśnie w tej chwili przygotowane przez nas materiały leżą na jakimś biurku w Pomatonie i sprawa lada dzień może się rozstrzygnąć.

Trzymam kciuki, co do przyjęcia to jest spokojny. Czy jakaś opinia szczególnie utkwiła ci w pamięci?

To prawda. Recenzje jak na razie są wyłącznie bardzo dobre. A opinie na temat naszego stylu są bardzo różne i czasem się wykluczają. Jedni widza tu wpływ Children of Bodom i Testament a inni Judas Priest, Maiden czy Kata. Większość krytyków w ogóle nie wie jak nazwać styl, który prezentuje Faust, więc wymieniają wszystkie znane im gatunki zaczynając od rocka progresywnego poprzez heavy, thrash, doom, death i na black metalu kończąc. Ci są właśnie najbliżej prawdy. Najbardziej cieszy mnie, gdy ktoś porównuje nasze numery do konkretnych utworów kapel, których nigdy w życiu nie słyszeliśmy.

Ja definiuję wasz styl jako charakterystyczny heavy metal z naleciałościami black metalu i rocka progresywnego. Jak przebiegał proces krystalizacji tego, co gracie?

Ja bym to określił jako heavy death thrash metal z elementami rocka progresywnego. Nasz styl jest wypadkową naszych zainteresowań. Przeszliśmy przez lata fascynację niemal każdym rodzajem ciężkiej muzyki, nie obce są nam klimaty zaczynające się gdzieś w okolicach Iron Maiden czy Judas Priest poprzez Slayer, In Flames, Children of Boodom, Testament czy Cradle of Filth. W naturalny sposób muzyka, której słuchasz zostawia w twojej głowie jakieś ślady i jak tworzysz własne kompozycje to owo piętno się w nich ujawnia. Jak do tego jeszcze dodasz wokale death metalowe przeplecione klasycznym, heavy metalowym głosem Maxxa to wychodzi prawdziwie oryginalny metalowy stop.

Wspomniałeś o Maxx’ie z The Chainsaw. Jest z innego miasta niż wy. Jak udało wam się go skaptować do pomocy? Czy bierze on też udział w waszych koncertach?

Maxx to bardzo rozsądny człowiek i do sprawy podszedł jak najbardziej profesjonalnie. Dostał taśmę, teksty i na podstawie tego, co usłyszał postanowił nagrać u nas partie śpiewane. Ze swojego zadania wywiązał się jak najbardziej profesjonalnie, choć podobno dziś ma już pomysły na przearanżowanie tego materiału. Maxx wystąpił u nas gościnnie, a po pewnym czasie okazało się, że wywiązała się między nami głębsza współpraca. Chyba mogę powiedzieć, że jest on dziś członkiem Fausta, działającym jednak z doskoku. Bardzo się cieszę, że mogliśmy nagrać płytę właśnie z nim, bo to bardzo równy i skromny człowiek.

Rozumiem. W takim razie mógłbyś powiedzieć, co sądzisz o projektach, w jakich udzielają się muzycy Faust?

Muszę podkreślić, że pod kątem muzycznym nie maja one nic wspólnego z Faustem. Nie jestem w tym miejscu krytykiem, aby oceniać dokonania muzyczne tych bandów. Powiem, więc tylko tyle, że styl, jaki prezentuje Serpentia jest bardzo odległy od tego, czego słucham normalnie. Bardzo podoba mi się kilka numerów Naumachii, a gdybym nie miał Fausta chciałbym grać w zespole przypominającym The Chainsaw.

Szczególnie dużo powiązań personalnych macie z Naumachią. Czy nie sądzisz, że taka sytuacja może nie wyjść Faust na dobre?

To fakt, że czasem boję się tych powiązań. Nie chciałbym, żeby ktoś, kto nie słyszał Fausta wyrabiał sobie zdanie o nim na podstawie muzyki Naumachii, do której przecież łatwiej przecież dotrzeć dzięki temu, że Mariusz Kmiołek wydał ich płytę z magazynem Thrash’em All. Prawda jest taka, że muzyka obu zespołów jest zupełnie inna, a ludzie grający w Naumachii w Fauście obsługują zupełnie inne instrumenty. Perkusista Fausta to gitarzysta i wokal Naumachii, nasz wokal z kolei nagrał w Naumachii partie garów. Obecnie nasz basista wspomaga Naumachię na koncertach, a ich klawiszowiec od ponad czterech już lat gra w Fauście. Fakt, że w obydwu zespołach, kto inny robi muzykę też ma ogromne znaczenie. Tak, więc stylistycznie nie mamy ze sobą właściwie nic wspólnego i tak powinno zostać.

Empire Records wydaje swoje krążki jako dodatek do gazety. Taka forma sprzedaży jest bardzo kontrowersyjna. Jaki jest twój pogląd w tej sprawie?

To bardzo fajna sprawa, bo za niewielkie pieniądze można mieć dwie płyty oraz gazetę. Dla maniaka, który śledzi scenę to gratka, ale ma to też swoje słabe strony. Jakis czas temu rozmawiałem na ten temat z jednym moim znajomym prowadzącym serwis muzyczny w internecie. Ponoć ludzie płyty zdobyte w ten sposób traktują jako wydawnictwa drugiej kategorii. Oczywiście wśród nich znajda się takie, które u wielu ludzi będą stać na półce w honorowym miejscu, ale przypuszczam, że spora część ludzi kupujących gazetę nie przesłuchuje nawet krążków do końca, tym bardziej jeśli co miesiąc dostaje ich „gratis” dwie, trzy czy cztery sztuki – w zależności ile tytułów kupuje. Pamiętam, że kiedy w Thrash’em All ukazywały się pierwsze krążki z serii Blood to come to była sensacja, teraz nie robi to już takiego wrażenia – co trzeci miesięcznik o dowolnym profilu dożuca CD z filmem, muzyką itp. Myśle, że nie ma się o co spierać – jest ogromna różnica między płytą którą dostajesz z gazetą, którą i tak czytasz a takim krążkiem, po który idziesz specjalnie do sklepu, bo akurat tą konkretna rzecz chcesz mieć w swojej kolekcji. Z drugiej strony, dla kapeli która trafia z gazeta do ludzi jest to wspaniała forma promocji.

Przygotowując się do tej rozmowy miałem problem ze znalezieniem jakiś wywiadów czy recenzji dotyczących waszej grupy. Czym wam podpadła prasa? Może sądzicie, że dobra muzyka będzie się promować sama?

To jest właśnie to, o czym mówiłem na samym początku. Kilka lat temu było Fausta sporo w prasie papierowej. Potem zajęliśmy się koncertami i powolutku dłubaliśmy nowy materiał. W międzyczasie mieliśmy rok przerwy, bo Panzer wyjechał za chlebem za granicę. Ziny zaczęły przenosić się do sieci, a my się razem z nimi na tą przeprowadzkę nie załapaliśmy, bo nie mieliśmy jeszcze wtedy nowego materiału. Teraz nadrabiamy zaległości. Od trzech miesięcy działa nasza strona internetowa. Jak na razie notujemy około 1000 wejść w miesiącu, ale myślę że jak już wykupimy domenę i w prasie pojawi się więcej recenzji, to liczba ta znacznie się zwiększy.

Jestem za młody, aby pamiętać tą „starą” scenę. W wywiadach z muzykami często można spotkać się z negatywną opinią na temat dzisiejszej sceny. Wielu ludzi twierdzi, że tradycyjne ziny biją pod każdym względem web ziny, itd. Jaka jest twoja opinia na ten temat?

Kilka lat temu mało kto miał w domu Internet, więc webziny nie mogły konkurować z papierem, który można zawsze było mieć przy sobie. W tej chwili sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Web zin jest elastyczny, zawsze można w nim coś zmienić czy zaktualizować. No i łatwiej jest do niego dotrzeć. Poza tym zasięg jest globalny, a typowy, mało znany zin to mikroskopijny nakład. Co prawda papier to zawsze papier, ale z Internetem z punktu widzenia skuteczności niema dziś żadnych szans. Co innego oficjalne pisma, które można kupić w wybranych salonach prasowych – te są niezastąpione. A gdzie kupić papierowego zina gdy mieszka się w małym mieście, w którym nawet nie ma sklepu muzycznego i nikt nie wie co to jest podziemie?

Wróćmy może jednak do płyty. „Misantropic Supremacy” została nagrana w Hertz Studio. Jak przebiegała sesja? Czy to rzeczywiście jest idealne studio do nagrywani ciężkiej muzyki?

Czy jest to studio idealne tego powiedzieć nie mogę, bo znam tylko to i Selani z Olsztyna. W Olsztynie nagrywaliśmy w czasach, gdy realizatorem był jeszcze słynny Andrzej Bomba (zaśpiewał w jednym z naszych numerów na „Król Moru i Perła”). Hertz jest studiem profesjonalnym i dobrze wyposażonym. Bracia Wiesławscy poza tym doskonale znają się na swojej robocie. Następnym razem też najprawdopodobniej do nich się wybierzemy. Nie będziemy jednak sesji dzielić na tyle fragmentów, bo to znacznie przedłuża proces powstawania płyty i w pewnym momencie staje się męczące. „Misantropis Supremacy” nagrywaliśmy po kawałku, to znaczy trzy dni studia, trzy miesiące przerwy. Wynikało to z faktu, że Hertz nie miał wolnych dłuższych terminów, a my nieroztropnie nie rezerwowaliśmy ich z odpowiednim wyprzedzeniem. Myślę, że daliśmy się obydwu realizatorom przez to we znaki i zapamiętają nas na bardzo długo.

Padło nazwisko Bomba. Człowiek ten w środowisku metalowym jest odbierany bardzo różnie. Jak ty wspominasz współpracę z nim? Czy jednak nie masz wrażenia, że zbytnio ingerował w to co tworzył zespół?

Bomba to nie tylko według mnie ale i całego Fausta 100 % profesjonalista. zamurowała nas kiedyś, gdy słuchając partii garów stwierdził, że coś jest nie tak i że najprawdopodobniej słychać jakąś tam śrubkę, która poluzowała się przy przy statywie. Weszliśmy do pomieszczenia gdzie stała perkusja i okazało się, że faktycznie śruba była poluzowana o jakieś pół obrotu. Poza tym wspominam Bombę jako bardzo równego faceta – po sesji zdarzyła nam się pójść z nim na browar czy zagrać w bilard. Ale to dopiero podczas drugiej naszej wizyty w Selani. Za pierwszym razem trzymał rezerwę – po pierwsze my nie mieliśmy dużego pojęcia o muzyce i nagrywaniu, a po drugie czubów w środowisku przecież nie brak, więc po co się spoufalać. Co do jego wizji muzyki, to faktycznie miał zawsze swoją koncepcję i twardo się upierał, że musi być tak jak on chce. Bardzo często miał rację, ale jak byliśmy pewni, że się myli, to za każdym razem ustępował i realizowaliśmy nasza koncepcję. Bomba chyba nie lubił jak kolesie , którzy wszystkie numery nagrywali na jednej strunie mówili mu co ma robić z mikserem, który pewnie widzieli pierwszy raz w życiu. W swojej zasranej wiosce każdy może być lokalna gwiazdą, ale w studio trzeba mieć czasem odrobinę samokrytyki i dobrze jest polegać na wiedzy realizatora.

Na albumie poczynacie sobie całkiem śmiało z waszymi instrumentami. Ile ćwiczycie waszą grę?

Jesteśmy na tyle zgrani, że przed koncertami praktycznie nie robimy prób. Poza tym uniemożliwia nam to odległość, jaka nas dzieli. Nasz drugi wokalista jest od nas oddalony o 300 km, Panzera czasem w ogóle nie ma w Polsce a reszta się uczy, pracuje albo szuka pracy. Jak już robimy próbę to raczej dla frajdy wspólnego grania – przecież po to właśnie istniejemy razem jako zespół. Ale faktycznej potrzeby nie ma. Wystarczy, że każdy z nas ćwiczy w domu do materiału z płyty. Nie wiem ile grają chłopaki, ale mnie zdarza się grać 2,3 godziny dziennie cztery razy w tygodniu a potem przez dwa tygodnie nawet nie spojrzę na gitarę. Ale pamiętam czasy, gdy w zakurzonej stodole na wsi pod Wyszkowem graliśmy codzienne siedmiogodzinne próby. Piękne to były czasy.

Kto w takim razie inspiruje cię w grze na instrumencie?

W tej chwili nie inspiruje mnie specjalnie nikt, ale mogę powiedzieć, że na gitarze zapragnąłem grać dzięki trzem ludziom. Mam na myśli Janicka z Iron Maiden, Marty Friednana oraz przede wszystkim Kerryego Kinga ze Slayer. Może nie uważa się ich (poza Friedmanem) za wirtuozów gitary, ale to wielkie osobowości i widać, że kochają to, co robią. Wystarczy, że posłucham sobie pięć minut ich gry i już sam muszę chwycić za gitarę. Szczególnie Slayer tak na mnie działa.

O ile tych dwóch mógłbym jeszcze jakoś ustrzelić to tego trzeciego już raczej nie. W sesji zdjęciowej, którą można podziwiać w książeczce od „Misantropic Supremacy” wzięła udział pewna bardzo urodziwa niewiasta. Czy robiąc te zdjęcia nie czuliście się trochę skrępowani? Przy okazji możesz dać mi jej telefon?

Nie mam jej telefonu, ona kontaktuje się z nami tylko przez naszego fotografa Artura Baczyńskiego. Poza tym i tak bym ci go nie dał, bo to dziewczę współpracuje tylko z nami i dzielić się z nikim nią nie mamy zamiaru (śmiech). Co do samej sesji, to trwała ona prawie cały dzień i byliśmy tak zmęczeni tym wszystkim, że o tych sprawach, które sugerujesz w pytaniu nikt nie myślał. Oczywiście na początku, kiedy jeszcze Ania opatulona była w swój płaszcz było trochę sztywno, bo ona nie wiedziała jak będziemy zachowywać się my, a my nie wiedzieliśmy, czego można po niej oczekiwać. Ale okazała się profesjonalistką i kiedy trzeba było rozbierała się przy nas bez skrępowania. Była bardzo elastyczna i współpracowała z fotografem i nami. Wszyscy byliśmy zadowoleni z tej sesji i już miesiąc później spotkaliśmy się razem, łącznie z fotografem na jednym z naszych koncertów w Warszawie.

Co do telefonu coś ci nie wierzę, ale i tak ją znajdę. Jednak koło zdjęć można również znaleźć podziękowania dla gminy Wyszków. W wielu krajach państwo aktywnie wspiera młodych twórców. W Polsce niestety to rzadkość. W czym pomogło wam wasze miasto?

Do niedawna miasto regularnie odrzucało wszelkie nasze prośby o pomoc, co systematycznie odnotowywała prasa lokalna. Wszystko zmieniło się w momencie, w którym burmistrzem Wyszkowa został człowiek, który nie pozostał niewrażliwy na sprawy związane z kulturą. Dzięki niemu znaleźliśmy w urzędzie miasta jeszcze kilka przychylnych nam osób i dzięki nim otrzymaliśmy pieniądze, za które mogliśmy wyprodukować w profesjonalny sposób nagraną już wcześniej płytę. Suma ta stanowiła zaledwie 1/3 ogólnych kosztów, jakie ponieśliśmy pracując nad tym albumem, jednak bez tego zastrzyku gotówki nie bylibyśmy w stanie wyprodukować jej sami, a na tym bardzo nam zależało.

Aż mnie bierze jak czytam, że młode zespoły, w które warto zainwestować mają takie problemy, ale cóż, takie życie. Koncerty gracie raczej w towarzystwie młodych, ale bardzo obiecujących załóg jak np. Vedonist. Która kapela, z którą miałeś okazję dzielić sceniczne deski zrobiła na tobie największe wrażenie?

To akurat najmłodszy band z jakim graliśmy. Poza tym na przestrzeni lat mieliśmy okazję na scenie spotkać się m.in. z Yattering, Witchmaster, Mess Age, Misteria, Damnation, April Etheral, Luna Ad Noctum, Natchaniel, Naamah czy Carnal. Chyba nie powiesz mi, że to są młode zespoły. Najmilej wspominam koncert z Closterkeller. Zagraliśmy przed nimi jakieś trzy miesiące temu jako support w łódzkim klubie Dekompresja. Nigdy nie byłem zwolennikiem muzyki, jaką prezentuje Closterkeller, ale po tym co zobaczyłem na żywo chylę przed nimi czoła. Pełen profesjonalizm i perfekcja. Poza tym wszyscy muzycy tego bandu są niezmiernie miłymi i przychylnymi nam ludźmi, o czym przekonaliśmy się podczas wspólnego gigu. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie okazja razem zagrać.

Jakbym był złośliwy mógłbym cię zacytować – „na przestrzeni lat mieliśmy”, ale nie będę się kłócił. Idę o zakład, że wiesz lepiej. Z tego, co mówisz to są naprawdę różne stylistycznie kapele. Czy nie spotkaliście się z wrogością ze strony ich fanów? Nie mów, że nie słyszałeś o tym co się działo jak przed Slayer w Polsce grał System Of A Down…

Trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby przed Slayer dawać takie coś jak wymieniony przez ciebie zespół raperów. Przecież jest jasne, że dla fanów Slayera to jest obelga i prowokacja, żeby rzucać w kierunku sceny czym się da. Nie mam pojęcia dlaczego wspominasz tu zespół, z którym muzyka Fausta nie ma nic wspólnego. Co do naszych koncertów, to nigdy nie zostaliśmy chłodno przyjęci. Nasza muzyka doskonale wpasowuje się gusta publiki death czy heavy metalowej, bo elementy obydwu stylów ciągle się w niej przeplatają. I nie ma w tym nawet odrobiny kalkulacji.

Wcześniej wspomniałeś coś o jakimś teledysku. Co przedstawiał? Wolisz fabularyzowane obrazy, czy może raczej klipy z koncertów?

Wolę obejrzeć klip koncertowy, bo wtedy widać kunszt muzyków albo jego brak. Po zachowaniu przed kamerą widać też, kto jest nadętym, zakochanym w sobie palantem, a kto sobą. Nasz klip powstał trzy lata temu do numeru instrumentalnego „Perseusz” – kręciliśmy go w potężnej, zamkniętej fabryce w Warszawie – wnętrze wygląda jak miasto po wybuchu bomby jądrowej. Mamy też nagrany nasz ostatni koncert z Carnal, Naamach i Outbreak. Podczas naszego występu nad nami z rzutnika na ekran kinowy wyświetlana była projekcja pokazująca walki na miecze, były światła i dym. Z tego materiału powstanie klip koncertowy, który można będzie zobaczyć na następnym wydawnictwie.

Smutno jest mi to powiedzieć, ale to już ostanie pytanie, może nie jest ono oryginalne, ale mocno mnie nurtuje. Jak wyglądają wasze plany na przyszłość?

Po pierwsze dobra dystrybucja. Po drugie promocja „Misantropic supremacy”. No a za półtora roku następny, jeszcze bardziej dopracowany album. W tej chwili jednak skupiamy się na promocji medialnej. Na kilka najbliższych miesięcy zawieszamy działalność koncertową – nasz gitarzysta i drugi wokalista w jednej osobie, czyli Panzer za chlebem wyjechał za granicę, a o zastępstwie w Faust nikt nie chce słyszeć. Wszak jesteśmy kumplami a nie automatami do obsługi instrumentów.

Dobrze powiedziane. Przy okazji kilka zespołów powinno pomyśleć nad zmianą swojej postawy. Już naprawdę ostatnie słowo należy do ciebie.

Wielkie dzięki za zainteresowanie naszą muzyką i pomoc w promocji płyty. Bardzo się cieszę, że mieliśmy okazję pogadać. Gdyby ktoś był zainteresowany muzyką Fausta może skorzystać z mojego adresu mailowego.

Kaman + Faust.
avt.tomek@wp.pl

divider

polecamy

Exul – Path To The Unknown Faust – Cisza Po Tobie Stillborn – Cultura de la muerte
divider

imprezy

Exodus, pionierzy thrash metalu, powracają do Polski! 06/04/2024 Ariadne’s Thread, Slave Keeper, The Masquerade, Kruh 25/05/2024 KREW OGIEŃ ŚMIERĆ: Stillborn, Ragehammer, Hellfuck, Chaingun Trve Metal Camp vol. 4 22/03/2024 – Dom Zły & Clairvoyance & Moriah Woods Aftermath Tour – Banisher, Truism CZARNA WIELKANOC vol.1 THE ACT OF FRUSTRATION TOUR Injure Grind Attack Stillborn, HellFuck, Ragehammer w maju Left To Die i Incantation na jedynym koncercie w Polsce! MASTER gwiazdą finałów polskiego Bloodstock! Wolves In The Throne Room, Gaerea oraz Mortiferum zagrają w Polsce Tribute To Seattle 2024 Unholy Blood Fest vol. 3 Sepultura po raz ostatni w Polsce!
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Sklep Stronghold Musick Magazine nr 31 VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho Hellthrasher Productions SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty