X-Mass Noize Night VIII – Klub Muzyczny Ucho, Gdynia
(27 grudnia 2012, napisał: Paweł Denys)
Data wydarzenia: 27 grudnia 2012

Klub Muzyczny Ucho, Gdynia
27.12.2012r.
Na takie wydarzenia, to ja mogę jeździć zawsze. X-Mass Noize Night VIII okazało się imprezą udaną pod każdym względem. Z resztą już od dawna było jasne, że z takim składem źle być nie może. Jak się okazało podobnie pomyślała całkiem spora grupa ludzi, bo też publika stawiła się w czwartkowy wieczór w klubie Ucho w całkiem sporej ilości. A słuchać tego wieczoru było co. Patrzeć zresztą też, bo każda z występujących kapel miała coś ciekawego i do zagrania, i do pokazania.

Chwilkę po minięciu 18:30 na scenie zainstalowali się The Dead Goats. Młody stażem to zespół, ale już pierwsza ich płyta pokazała, że pewny zespół na "E" może spokojnie iść na emeryturę. Z płyty robią spore wrażenie, a jak wypadają na żywo? Słychać, że to jeszcze młody zespół i pewne niedociągnięcia były. Ot choćby gitara, która brzmiała mało selektywnie. Pomimo tego koncert ten wypad bardzo przyzwoicie. Energia roznosiła zespół na scenie, chociaż trochę więcej ruchu by się przydało. Może jakieś okazjonalne machnięcie bańkami? Zespół poleciał, co lepszymi kawałkami z "The Path of Goat", a także zagrał jeden kower, który dla mnie był idealny. Czy "You Suffer" z repertuaru Napalm Death może wypaść źle? No, to było pytanie retoryczne. Szwedzkie dźwięki szybko się skończyły i szkoda, że tak szybko, bo spokojnie ich set mógłby trwać dłużej. Nie minęło wiele czasu a na scenie już był ulubiony zespół ęlązaków, czyli sosnowiecki Thaw. Dla mnie to jedno z największych odkryć naszej sceny metalowej w ostatnich latach. To, co ten zespół robi na żywo to iście piekielny trans, który w sekundę mrozi w człowieku każdy mięsień. Ich dołująca, odhumanizowana muzyka na żywo wypada wprost rewelacyjnie. Wprowadza człowieka w stan oderwania od rzeczywistości i jedynie zakończenie występu jest w stanie z powrotem przywrócić człowieka do otoczenia. Istny rytuał!

A teraz mam do Was pytanie: czy Black Sabbath musi się męczyć i nagrywać płytę? Mili państwo, otóż wcale nie musi! Belzebong przecież jest. Ich zielony stoner/doom metal poraża, miażdży oparami zielska. Walące się na głowe ołowiane riffy i tłukąca w czerep perkusja wsparta tłustym basem. Tak niewiele trzeba, aby udowodnić, że i w Polsce można grać światowo taką muzykę. Belzebong udowodnił to w 100%. W końcu po tym wszystkim przyszedł czas na występ głównej gwiazdy imprezy, czyli Blindead. Przed koncertem liczyłem na jakieś zaskoczenie i porządne przyłożenie do pieca. Podskórnie wiedziałem, że tak będzie i jak się miało okazać moja intuicja mnie nie zawiodła. Zaczęli "Impulse" i już byłem kupiony. Ten fenomenalny kawałek na żywo usłyszałem po raz pierwszy i zostałem zmiażdżony. Zaiste fenomenalny początek koncertu. Niesamowita energia, która pozostało z zespołem do końca występu. W dalszej części panowie polecieli najmocniejszymi kawałkami z "Autoscopia" i "Affliction". Były więc takie perły jak " Phaze I-Abyss", "Phenomena", "So, It Feels Like Misunderstanding When" i kilka innych. Dużym, i bardzo pozytywnym, zaskoczeniem były wokale Matteo Bassoliego w "My New Playground Became". Widać, że facet doskonale wpasował się w zespół i otwiera przed nim nowe horyznoty. Zapowiada to coś niezwykłego na kolejnej dużej płycie. Oby! Show minął bardzo szybko i w żadnym wypadku nie można było wyjść z klubu z uczuciem zawodu. Wszystkie zespoły zagrały na wysokim poziomie, a co występ to lepszy. Wyjątkowo udana impreza odbyła się po świętach w gdyńskim klubie Ucho. Oby do następnego razu.

