Lost Soul – Adam Sierżęga

(10 sierpnia 2003, napisał: FATMAN)


Lost Soul mimo, że wybiło się nie tak dawno już od lat należy do najzdolniejszych zespołów death metalowych w kraju. Dzisiaj, zespół na pewno jest bardziej świadomy tego co chce osiągnąć, niż kiedykolwiek i nam pozostaje jedynie życzyć im powodzenia, i mieć nadzieję, że im się uda…

Witam Adam! Jak tam upływają wakacje?

Niestety żadnych wakacji w tym roku. Dużo pracy związanej z promocją naszej ostatniej płyty na zachodzie. Poza tym cały czas przygotowujemy materiał na kolejny album. Na brak zajęć nie możemy narzekać.

To smutne, ale napawa nadzieją na przyszłość. Ostatnio w Lost Soul doszło do zmiany basisty. Czemu odszedł Krzysztof Artur Zagórowicz i kto jest jego następcą?

Dokładnie doszło do dwóch zmian. Krzysiek postanowił poświęcić się pracy zawodowej. Opuścił szeregi Lost Soul w październiku ubiegłego roku. Od tamtej pory grał z nami Paweł Michałowski. Grał, gdyż po zakończeniu trasy Empire Invasion Tour, nie ma go już w zespole. Jeszcze raz potwierdziło się, że wysokie umiejętności techniczne to nie wszystko… Paweł to naprawdę świetny instrumentalista, ale chyba nie czuł do końca klimatu Lost Soul. Szczęśliwie teraz jesteśmy znowu w komplecie, gdyż do zespołu powrócił Tomasz Fornalski (współzałożyciel Lost Soul). W oryginalnym składzie przygotowujemy się do powakacyjnych koncertów i jak już wcześniej wspomniałem, nowej płyty.

Rozumiem. Chyba najlepszym miejscem do sprawdzenia siły rażenia nowego muzyka jest sala koncertowa. Mieliście do tego świetną okazję, gdyż nie tak dawno przez Polskę przewaliła się Empire Invasion Tour 2003, w której to braliście udział. Jak wrażenia?

Koncerty w ramach Empire Invasion Tour nie były pierwszymi, jakie zagrał z nami Paweł. Jedyną rzeczą, jaką sprawdziliśmy podczas tej trasy było nasze nowe instrumentarium. Mam tu na myśli 7 strunowe gitary, które dają nam teraz kurewsko ciężkie brzmienie! Tak, wrażenia z trasy są bardzo pozytywne. Świetna atmosfera panująca między wszystkimi zespołami, publika również dopisała. Życzę sobie więcej takich tras, tylko na pewno dłuższych. Sześć koncertów, to zdecydowanie za mało…

Uwierz mi na słowo, że też chcę więcej takich tras. Oglądając zdjęcia z Empire Invasion Tour 2003 bez trudu można zauważyć, że nieźle popijaliście. Jaki jest twój ulubiony trunek, bądź drink?

No tak, zdarzyło się kilka niezłych imprez. No, ale jak towarzystwo jest wyborne… Korzystając z okazji pozdrawiam Rzeszów! Jeżeli chodzi o trunki, to przeważało piwo. Pamiętam, że w Łodzi „walczyliśmy” ze „wściekłymi psami”. Dużo tego było…

Hehehehe… kontynuując wątek koncertów. W kwietniu braliście udział w Metalmanii. Jak wrażenia?

Szczerze mówiąc pozostał wielki niedosyt i uczucie niespełnienia. Chodzi mi tu o nasz występ. Ci, którzy byli i widzieli, wiedzą co mam na myśli. Jednak mimo wszystko uważam, że było to dla nas duże wyróżnienie, móc wystąpić obok takich kapel jak Samael, Marduk, Malevolent Creation i przede wszystkim przed tak liczną publiką. To nie zdarza się codziennie.

Podczas występu Samael miałem wrażenie, że widziałem Piotra Ostrowskiego (git. rytmiczna) schodzącego na płytę. Na mnie Szwajcarzy zrobili ogromne wrażenie, a kogo ty będziesz najmocniej pamiętać z tego Festiwalu?

Być może faktycznie go widziałeś, bo nie siedzieliśmy tylko za sceną. Sam również oglądałem Samael z trybun. Ich występ mnie po prostu zmiażdżył. Potęga! Zdecydowanie najlepszy koncert tego festiwalu. Również Marduk pokazał klasę. Uważam, że tegoroczna Metalmania miała bardzo mocną obsadę. No, może gdyby tak jeszcze Mayhem oraz Immolation się pojawili… ale mimo wszystko było mnóstwo zajebistej muzy.

Tak, na Mayhem czekało zdecydowanie najwięcej fanów. Zmieńmy jednak temat. Wyraźnie widać, że wasza kariera nabrała tempa od momentu związania się z Empire Records oraz wydania „Übermensch”. Jak udało wam się nawiązać współpracę z tą stajnią?

Zgadza się. Powiem ci tak, po raz pierwszy od bardzo dawna czujemy rzeczywiste wsparcie ze strony wytwórni. Mariusz robi dla nas dużo dobrego. Przede wszystkim koncerty. To bardzo ważna dla nas sprawa. Zagraliśmy dwie udane trasy w Polsce a to nie koniec. Zaczęliśmy normalnie funkcjonować na naszej scenie. Na pewno jest dobrze i mam nadzieję będzie jeszcze lepiej. Wiemy, czego chcemy i konsekwentnie dążymy do celu. Pytasz jak nawiązaliśmy współpracę? Swego czasu nagraliśmy trzy utwory, które rozesłaliśmy do kilku wytwórni. Mariusz skontaktował się z nami przedstawiając naprawdę dobre warunki i w rezultacie podpisaliśmy kontrakt.

Ostatnio głośno było również o podpisaniu przez was umowy z Osmose. Jak Herve wywiązuje się z promocji zespołu?

Jak na razie wszystko idzie bardzo dobrze. „Ubermensch” zbiera naprawdę dobre recenzje. Odzew wśród maniaków ekstremalnej sztuki też jest pozytywny. Bardzo nas to cieszy. Czekamy na najważniejsze, czyli trasę na zachodzie. Myślę, że już niedługo powinniśmy poznać szczegóły.

Już trochę wody przelało się w Wiśle od czasu wydania waszej ostatniej produkcji. Jak teraz oceniasz ten materiał?

To dla nas bardzo ważny album. Kolejny odważny krok naprzód na naszej muzycznej drodze. Myślę, że wielu ludzi nie spodziewało się takiej płyty. Różnica pomiędzy „Ubermensch” a naszym pierwszym CD jest bardzo widoczna. Po pierwsze skoncentrowaliśmy się na atmosferze całego albumu a więc podejście do całej produkcji i brzmienia było inne niż w przypadku „Scream Of the Mourning Star”. Poza tym znalazło się też kilka nowych elementów, które wzbogaciły naszą muzykę. Nie stawiamy przed sobą żadnych sztucznych barier. Powiem ci szczerze, że gdy pracowaliśmy nad nowym albumem w studio przeczuwaliśmy, że będzie to coś wyjątkowego, zupełnie odmiennego od wielu zwykłych death metalowych produkcji.

Na „Übermensch“ nie ma jak to zwykle bywa jednego intra, lecz mamy ich aż trzy oraz jedno outro. Występują regularnie, co trzy utwory. Moim zdaniem zabieg ten jest wprost genialny. Dzięki niemu materiał nie nuży i nabiera specyficznego klimatu. Kto wpadł na ten pomysł?

Dokładnie tak, ponieważ to nie jest zwykły album. Jestem przekonany, że na „Ubermensch” udało nam się zawrzeć to „coś”, co odróżnia ten album od całej masy przeciętnych produkcji. Utwory, o których mówisz na pewno potęgują ten klimat. Krzysiek i ja jesteśmy fanami trochę innej muzy niż death metal. Słuchamy dużo industrialnych, zimnych klimatów spod znaku Raison D’etre, In Slaughter Natives, Coil. Krzysiek od dłuższego czasu pracował nad taką muzą w domu, pewnego dnia zaprezentował mi kilka utworów, które mnie po prostu poraziły. Doszliśmy do wniosku, że staną się one integralną częścią całego konceptu płyty. Może to był ryzykowny krok, ponieważ wielu ludzi mogło poczuć się nieco zdezorientowanych (chociaż może to za mocne słowo) obliczem Lost Soul, ale nie dbaliśmy o to. Jestem bardzo zadowolony z efektu końcowego jaki uzyskaliśmy na tej płycie.

Kolejną zaletą tego materiału jest produkcja. Jak udało wam się wyciągnąć Arka Malczewskiego z Hendrixa i przymusić go do nagrywania w Tower Studio?

Faktycznie, Arek jest bardzo zapracowanym człowiekiem. Jednak znalazł czas, aby zrealizować z nami ten album. Spotkałem się z nim po raz pierwszy w Hendixie. Tam też usłyszałem kilka jego produkcji. Zrobiły na mnie duże wrażenie. Wiedziałem, że będzie to odpowiedni człowiek do nagrania naszej płyty. „Malta” to przede wszystkim fan ekstremalnego metalu, więc naprawdę nie musieliśmy długo tłumaczyć, jakiego efektu oczekujemy. Jego doświadczenie przydało się bardzo. Mimo tego Tower studio było dla nas wszystkich dużym wyzwaniem. Nowe miejsce, z którym musieliśmy się dopiero zapoznać, przetestować różne możliwości.

Dlaczego wasz ostatni krążek nazywa się „Übermensch“? Co tak bardzo zainteresowało was w pracach tego niemieckiego filozofa?

„Ubermensch” to droga a nie cel. Droga dla świadomych swego istnienia. Słowo klucz filozofii F. Nietzsche. Jest to jedna z wielu rzeczy, która inspiruje nas w naszej twórczości od wielu lat. Wszystkim tym, którym nie obce są egzystencjalne tematy, buńczucznym satanistom polecam dzieła F. Nietzsche.

Dość już gadania o „Übermensch“. Wszyscy w zespole odznaczacie się świetną techniką gry na swych instrumentach. Ile dziennie poświęcacie na ćwiczenia?

Próby gramy średnio trzy razy w tygodniu, czasami częściej. To, że mamy jakieś tam umiejętności nie oznacza, że możemy osiąść na laurach. Nie ma mowy o rutynie i zaprzestaniu ćwiczeń w tym temacie.

Przy takim brzękaniu sobie na boku powstaje wiele nowych riff’ów i pomysłów na nowe kompozycje. Czy macie już nowy stuff? Może planujecie nowy album?

Jasne, ze powstaje. Mamy już trochę pomysłów na nowy album, ale na razie cicho sza…

OK, teraz szeptem przejdę do następnego pytania… Nie jesteście grupką nastolatków. Skąd czerpiecie energię i zapał niezbędny do grania metalu?

To fakt, czas nie stoi w miejscu hehe. Wiesz, energie i zapał trzeba mieć zawsze, jeżeli chcesz cokolwiek stworzyć. W dalszym ciągu mamy jeszcze coś do powiedzenia i przekazania. Najważniejsza jest wizja, pomysł. Muzyka jest dla nas wyzwaniem, które daje nam tą energię. Sztuka nie rzemiosło.

Czy ze środków, które zarabiasz grając w Lost Soul da się wyżyć?

To nadal bardzo drogie hobby…

Na pewno masz jakiś swoich idoli w grze na perkusji. Mógłbyś ich wymienić i pokrótce opisać?

Moje początki to była Metallica, Slayer, King Diamond a więc można powiedzieć klasyka metalowego grania. Mikkey Dee, Dave Lombardo pozostają nadal jednymi z moich faworytów. Poza tym Pete Sandoval, Sean Rainert, Gene Hoglan, Trym, absolutni mistrzowie. W Polsce: Docent, Inferno.

Na jakim sprzęcie grasz?

Od kilku lat gram na bebnach YAMAHA plus blachy Sabian, Zildjian.

Jak scharakteryzowałbyś styl Lost Soul?

Od dawna przestałem zwracać uwagę na gatunki muzyczne. Nie jest już dla mnie takie ważne czy ktoś gra death, black metal, grind czy gothic…. to samo tyczy się Lost Soul. Gramy ekstremalny metal. CRUEL DEATH ART., to określenie najlepiej oddaje to, czym jest nasza muzyka i jak ją traktujemy.

Charakterystyczność waszego sound’u w dużej mierze zależy od klawiszy. Na liście płac klawiszowa nie widać, więc jak rozwiązujecie ten problem w czasie występów na żywo?

Na pewno na „Ubermensch”. Jednak na koncertach koncentrujemy się na tej bardziej surowej i brutalnej stronie naszej muzyki. Koncertów nie graliśmy i nie gramy na razie z klawiszowcem. Nie ma takiej potrzeby. Oczywiście jest miejsce na intro, outro. Staramy się, aby nasze koncerty również miały pewien klimat. To nie tylko miejsce gdzie po prostu odgrywasz numery z płyty. Pracujemy również nad efektami wizualnymi naszych koncertów. Mam tu na myśli różne bannery itp. Wszystko stopniowo i konsekwentnie…

Na zakończenie prosiłbym cię o odpowiedź na pytanie, które dręczy mnie już trochę czasu. Czemu właściwie ten zespół nazywa się Lost Soul?

Na początku było jeszcze kilka innych nazw. Jednak na ostateczną nazwę zespołu zdecydowaliśmy się słuchając płyty Pestilence „Testimony Of The Ancient”. Tam znajduje się utwór „Lost Souls”. Tytuł był dla nas wystarczająco interesujący i intrygujący. Tak już zostało.

Bardzo dziękuję za poświęcony czas i proszę o słowo dla fanów.

Również dziękuję. Praise the Beast!

divider

polecamy

Pincer Consortium – Geminus Schism Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear
divider

imprezy

Grima w Krakowie – Nightside Tour 2025 Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Imperial Age w Krakowie – symfoniczny metal w Klubie Gwarek Esprit D’Air – koncert w Klubie Studio Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Kierunek: Północ – Taake i goście na trzech koncertach w Polsce Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty