Orange Goblin – A Eulogy For The Damned
(23 lipca 2012, napisał: Paweł Denys)

Pięć lat czekania, przedłużające się w nieskończoność napięcie i w końcu jest! Co takiego? Najnowszy album stonerowych gigantów czyli Orange Goblin. Czy warto było czekać, czy jest się czym podniecać? Odpowiem dwa razy tak i to z pełną stanowczością. Już otwierający całość "Ride Tide Rising" udowadnia, że Goblin jest w formie, która absolutnie predysponuje go do zajęcia stonerowego tronu. ęwietnie rozbujany to kawałek, wypełniony powalającymi riffami oraz melodią, która powala. Dalej jest równie dobrze, a może nawet lepiej. Amerykanie tym razem nagrali album, który nie zawiera żadnego słabego kawałka a do tego posiada cechę, która niekoniecznie była obecna na poprzednich wydawnictwach OG. Różnorodność jest tą cechą. Kawałki są różne, z jednej strony melodyjne a z drugiej drapieżne, nasączone heavy metalową mocą. Doskonałe riffy sypią się, jak z rogu obfitości i są tu bez dwóch zdań solą muzyki. Nie wiem, ile oni spędzili czasu nad tym materiałem, ale skłonny byłbym uwierzyć, że tak zwyczajnie mają i napisanie tak nośnych kompozycji to dla muzyków, zasilających szeregi Orange Goblin, bułka z masłem. Na wyróżnienie zasługują jeszcze takie songi, jak "Stand For Something" z kapitalnymi wokalami, "Save Me For Myself", który przepełniony jest klimatem południa, jak jasna cholera. Doskonale się to sprawdza w wykonaniu Pomarańczowego Goblina. Pozostałym kompozycjom też niczego nie brakuje. Słychać tu moc, radość tworzenia i grania właśnie takich dźwięków. Orange Goblin powróciło z płytą doskonałą od początku do końca. W 2012 stonerowy tron jest już zajęty i jakoś nie chce mi się wierzyć, że ktoś inny mógłby zająć na nim miejsce. Fenomenalny powrót!
Lista utworłó
1. Red Tide Rising
2. Stand for Something
3. Acid Trial
4. The Filthy & The Few
5. Save Me from Myself
6. The Fog
7. Return to Mars
8. Death of Aquarius
9. The Bishops Wolf
10. A Eulogy for the Damned
Ocena: +9/10
