Pandemonium – Paul
(30 marca 2012, napisał: Paweł Denys)

Pandemonium po okresie przypominania się fanom w końcu zmaterializowało swój powrót. "Misanthropy", bo tak nazywa się nowe dziecko zespołu, pokazuje Pandemonium jako twór silny jak chyba jeszcze nigdy. Materiał zachwyca a Paul i s-ka nie próżnują tylko intensywnie promują owy materiał. Na moje pytania odpowiedział lider zespołu. Przy okazji wspomnę tylko, że profesjonalnego podejścia do sprawy mogłoby się od Paula nauczyć wiele zespołów, które zwyczajnie wywiady olewają. Nie przedłużając jednak zapraszam do lektury.
Paweł Denys: Witam. Na początek chciałbym się dowiedzieć jak ekipa Pandemonium podsumowałaby rok 2011? Sporo się w tym okresie działo w Waszym obozie, ale już oddaję Ci głos, więc…..
Paul: Witaj. Rok 2011 był bardzo pracowitym i energetycznym czasem. Dużo się działo. Praktycznie cały rok podporządkowany był "Misanthropy". Wszystkie zabiegi na wielu płaszczyznach kręciły się wokół `nieuchronnie` zbliżającej się sesji nagraniowej. Do studia weszliśmy z nadziejami, głowami pełnymi pomysłów i pewnego rodzaju pozytywnym niepokojem i wyczekiwaniem co z tego wszystkiego wyjdzie. Efekt jaki udało nam się osiągnąć przerósł chyba nasze oczekiwania.
Paweł Denys: Od Waszego poprzedniego wydawnictwa minęło sporo czasu, a dokładnie pięć lat. Co spowodowało tak długą przerwę wydawniczą Pandemonium i czy nie masz wrażenia, że serwując tak duże przerwy między albumami trochę wytracacie impet i przez to zdecydowanie trudniej zbudować Ci markę?
Paul: Przyczyn było kilka. Począwszy od tych stricte prozaicznych po te tak zwane artystyczne, logistyczne i diabli wiedzą jakie jeszcze. Wychodząc z założenia, że pośpiech jest złym doradcą i że diabeł tkwi w szczegółach nie należało się śpieszyć z realizacją i generalnie całym procesem twórczym. Wyszło nam to tylko na dobre. Myślę, że marka Pandemonium została solidnie odświeżona. W tej chwili pozostaje jedynie piąć się do góry.
Paweł Denys: Materiał na "Misanthropy" powstawał przy udziale całego składu Pandemonium. Jak dzieliliście się pracą nad tym materiałem? Czy mieliście jakieś odgórne założenia, jak ten album ma wyglądać, no i czy wiele materiału zwyczajnie powędrowało do kosza w drodze selekcji?

Paul: Zawsze jest tak, że zanim cokolwiek zasłuży sobie na miano odpowiedniego riffu osadzonego w odpowiednim miejscu i czasie upływa okres przegryzania się treści. Każdy z nas przynosił coś swojego na próby, wysyłaliśmy sobie MP3 z riffami, gadaliśmy godzinami przez telefon. Tak jak piszesz, część z tego poszła oczywiście do kosza a część po starannej selekcji wylądowała ostatecznie na śladach w studio. Tak chyba najrozsądniej tworzy się muzykę.
Paweł Denys: Komponując materiał na ten album, gdzie przede wszystkim szukaliście inspiracji? Jaki album chcieliście nagrać? Według Ciebie jest jakiś band, albo nawet kilka, które Cię szczególnie inspirują lub chociaż muzyka ich robi na Tobie wrażenie? Czego na co dzień słucha ekipa Pandemonium?
Paul: Jeśli chodzi o mnie to po prostu czuję to co robię. Albo coś siedzi albo jest do dupy. Zawierzam swojej intuicji. Musiałem się tego nauczyć ale w końcu odkryłem swój zmysł równoległy. Nie uprawiam matematyki w muzyce. Ekipa słucha chyba wszystkiego co się produkuje na świecie. Ja niekoniecznie. Coraz częściej szukam sensu w ciszy. Odpoczywam od hałasu a inspiracji szukam w otaczającym mnie świecie, wszechświecie albo ona znajduje mnie wtedy kiedy chce albo jest na to czas.
Paweł Denys: Pytanie natury czysto technicznej. Na jakim sprzęcie pogrywacie, i na jakim "Misanthropy" była nagrywana? Co byś polecił tym, którzy chcieliby grać muzykę zbliżoną do Waszej? Jaki sprzęt?
Paul: Proszę o wybaczenie ale nie przywiązuję uwagi do symboli i numerów fabrycznych gratów na których zrobiliśmy płytę, więc w tej chwili nie będę prawił tu pseudolanserskich kazań odnośnie sprzętu. Nie pamiętam jaki konkretnie model Marshalla i Mesy był w studio. Zresztą na życzenie można sobie wynająć prawie wszystko i uzbroić studio pod swoją modłę. Oczywiście Piotrek z Viriam Art dysponuje arsenałem spełniającym kryteria współczesnego studio na wysokim poziomie. Co mogę polecić aby zrobić dobra płytę ? Suma summarum z czystym sumieniem polecam studio Viriam Art. Mogę zaręczyć, że talent, pomysłowość, kreatywność i zaangażowanie Piotrka Tyszkiewicza w proces powstawania każdej płyty jest wystarczającym gwarantem powodzenia.
Paweł Denys: "Misanthropy" była nagrywana w nieznanym mi Viriam Art Studio, które mieści się w Ĺodzi. Co to za przybytek? Jak się Wam tam pracowało? Zwyczajnie masz teraz okazję pochwalić owy przybytek i zachęcić innych do korzystania z tego miejsca, tak więc nie krępuj się.
Paul: Abstrahując od kwestii, które poruszyliśmy w poprzednim pytaniu dodać należy, że Viriam Art Studio to kameralny przybytek położony na obrzeżach Ĺodzi. To, że mieszkam przysłowiowy rzut beretem od studia dał mi niesłychany komfort pracy. Nagrywaliśmy bez większych ciśnień i spinki. Myślę, że to bardzo ważne aby śpieszyć się powoli. Sporo fajnych myków muzycznych i realizatorskich urodziło się na miejscu podczas nagrywania i miksowania materiału. Tu znów ogromna zasługa Piotrka.
Paweł Denys: Wasza muzyka jest wielowątkowa i niezwykle trudno byłoby ją wcisnąć do jakiejś konkretnej szuflady. Dla jednych to zaleta, a dla innych wcale nie, ale mniejsza o to. Gdybyś miał jakoś to co gracie określić, jak byś to nazwał?
Paul: Cieszy mnie fakt, że nie wrzuca się nas do jednego wora. Nie chcę być kolejnym przewidywalnym muzycznym tworem. Bo skoro miałbym nim być to po co mielibyśmy dalej tworzyć. Po co klepać w kółko te same pacierze opatrzone jedynie innymi front coverami. Dla mnie to zaleta, jeśli ktoś szuka i eksperymentuje. Dla potrzeb szeroko rozumianego marketingu używa się różnych określeń. Moim zdaniem Pandemonium to Pandemonium. Po prostu.
Paweł Denys: Poproszę teraz o bliższe przedstawienie gości, którzy pojawili się na albumie. Jako, że to ciekawe osobowości są.
Paul: Rozważaliśmy większą ilość zacnych gości do udziału w projekcie "Misanthropy" ale życie nieco zweryfikowało nasze plany. W wyniku `naturalnej` selekcji zaszczycili nas swoją obecnością i udziałem pani Androniki Skoula znana z greckiej formacji Chaostar, kolaborująca również z Rotting Christ i Septic Flesh oraz Khorzon z Arkony. Okazało się, że ta para zagrała optymalne skrzypce i wyśmienicie okrasiła kompozycje zawarte na płycie.
Paweł Denys: "Misanthropy" zdobi bardzo ciekawa okładka. Co symbolizuje maska znajdująca się na froncie?
Paul: Grafika z okładki to skan naszej ludzkiej natury. Tej jej gorszej natury oczywiście bądź niestety jak kto woli. Odbicie lustrzane duszy każdego z nas. Bez wyjątku. Zatrzymany w czasie kadr. Ulotność chwili. Takie teraz przychodzą mi do głowy wrażenia. Tak naprawdę powinniśmy odczytywać to jak chcemy i widzieć w tym co chcemy zobaczyć.
Paweł Denys: Wasze nowe dziecko otrzymało na imię "Misanthropy". Co się kryje za tym tytułem i dlaczego zdecydowałeś się właśnie tak nazwać album? Poza tym jak wiem tytuł jest powiązany z lirykami, a więc opowiedz trochę o tym co kryje się w warstwie tekstowej tego albumu?

Paul: Skąd taki tytuł ? Bo jest chyba najszczerszym wyznaniem pewnych spraw. To mój manifest i stosunek do otaczającego mnie świata. Tego realnego i tego nierealnego. Teksty jasno i wyraźnie o tym mówią. Są bardzo czytelne. Ubrane w metafizyczne i metaforyczne realia doskonale korelują z ideą "Misanthropy".
Paweł Denys: Nie kusiło Cię, aby więcej pojawiło się na albumie polskich tekstów? Ten zabieg w zamykającym płytę utworze tytułowym wyszedł wręcz doskonale.
Paul: Pokusa taka świta mi w głowie biorąc pod uwagę nasze kolejne wydawnictwo. Ostatnio bardzo dużo pisze po polsku. Na razie zbieram materiały. Nie wyrzucam pochopnie niczego do kosza. Odkrywam na nowo muzykę. W połączeniu z rodzimym językiem jej wyraz może być jeszcze bardziej dobitny i wartościowy. Jeśli chodzi o tytułowy utwór "Misanthropy" to zgadzam się, że akurat na końcu albumu, akurat po polsku i akurat w połączeniu z takim utworem efekt jest naprawdę nieziemski.
Paweł Denys: Każdy zespół swój nowy album nazywa tym najlepszym. Powiedz mi dlaczego "Misanthropy" jest najlepszym albumem Pandemonium?
Paul: Z czasem nabierasz doświadczenia, uczysz się na błędach i wyciągasz wnioski. Jeśli z płyty na płytę rzeczywiście idzie Ci coraz lepiej i każdy następny krążek brzmi coraz lepiej, jeśli kapela ma naprawdę coś nowego do zaoferowania to nie ma podstaw twierdzić że jest inaczej. Tak jest w przypadku Pandemonium. Oczywiście reprezentuję swój pogląd ale moja opinia idzie w parze z setkami, jak do tej pory znanymi mi opiniami więc coś w trawie musi piszczeć z tym nowym Pandemonium.
Paweł Denys: Wydawcą Waszego nowego działa jest Pagan Records. Czym Tomasz Was skusił, że akurat ten label wybraliście? Sporo wytwórni interesowało się tym materiałem?
Paul: Nie wiem czy był ktoś inny zainteresowany Pandemonium. Wówczas czyli nieco dwa lata wstecz raczej chyba nikt. Może przez ten niby kryzys a może po prostu. Wtedy kiedy było o nas ciszej, bez względu na `status społeczny` kapeli poświęcił nam swoją uwagę Grzesiek Fijałkowski i jego wówczas nowo powołane do życia Godz Ov War Productions. Potem po przygotowaniu przedpola Pan Fijałkowski uderzył do Pagan. Mając moje błogosławieństwo udał się w daleką podróż do Pana Krajewskiego i omówili wszystkie za i przeciw. Tak to mniej więcej wyglądało.
Paweł Denys: Jak dotychczas przebiega promocja tego materiału? Jesteś zadowolony z tego co robi dla Was Pagan jak i Godz ov War? Poza tym czy jakaś recka utkwiła Ci szczególnie w pamięci? Mam na myśli zarówno te dobre, jak i niekoniecznie pochlebne, o ile takie się trafiły?
Paul: Z moich informacji wynika, że kampania trwa w najlepsze i wszystko jest na dobrej drodze do osiągniecia szczęścia absolutnego. Założony plan realizuje się bez zarzutów i cały czas jeszcze czekamy na owoce naszego szczęśliwego nowego małżeństwa. Co do recenzji to zdecydowana ich większość oscyluje na bardzo wysokim poziomie więc czegóż chcieć więcej. Z tego miejsca dziękuję wszystkim, którzy krzewią idee nowego Pandemonium i sądzą nas po owocach naszych.
Paweł Denys: Przed Wami okres intensywnej promocji tego materiału nie tylko w wszelakiej prasie, ale i na żywo, bo nie wyobrażam sobie, że nie pójdziecie za ciosem i nie będziecie grali? Tak więc jakie macie plany koncertowe na najbliższe miesiące?
Paul: Po prostu `Ś. Zagrać możliwe największą ilość koncertów tam gdzie będzie to możliwe i tam gdzie będzie to miało sens. Jak świat światem tak było, jest i będzie. Mamy za sobą kilka koncertów promujących materiał. Przed nami następne zabukowane i sporo na etapie ustalania szczegółów.
Paweł Denys: Kolejne pytanie również dotyczy promocji tylko, że tej zagranicznej? Chcecie z tym materiałem uderzyć dalej, czy też przede wszystkim skupicie się na odbudowaniu pozycji w kraju?
Paul: Uderzamy za granicę a i owszem. Głównie poprzez Internet, promo packi i inne zabiegi nie wymagające obecności fizycznej. Pozycja w kraju już się prawie odbudowała. Katujemy od dwóch lat intensywnie na wielu płaszczyznach i wydaje się, powoli wszystko wraca na właściwy tor. Wiadomo, że Polskę mamy w zasięgu ręki, więc skupiamy się na tym obszarze jeśli chodzi o bezpośredni kontakt. Reszcie świata muszą wystarczyć inne, alternatywne formy komunikacji.

Paweł Denys: Pogrzebmy chwilkę w przeszłości. Pandemonium istnieje już, z małymi przerwami, dwadzieścia lat. Jak z Twojej perspektywy zmieniła się nasza rodzima scena przez ten czas?
Paul: Scena rozrosła się obrzydliwie i przypomina mi obecnie grubego, opasłego, cuchnącego i rozlewającego się na boki ludzkiego wieprza. Wszędzie wszystkiego pełno. Wszystko prawie za darmo jak w tureckim burdelu. Nie wiem czy mi się to wszystko podoba. Oczywiście istnieją wyjątki i perły. Stare dobre małżeństwa i esencje prawdy. Reszta mnie jakoś nie interesuje.
Paweł Denys: Cóż takiego się stało, że po wydaniu "The Ancient Catatonia" Pandemonium przestało istnieć a w to miejsce pojawiło się Domain?
Paul: Szczeniactwo , zachłanność, brak logicznego myślenia, głupota, `woda sodowa` i inne złe cechy zdominowały wówczas nasze umysły. Dlatego na tamten czas wszystko to wyglądało jak wyglądało. W myśl przysłowia, że nie ma co płakać nad rozlaną butelką wódki przechodzimy do kolejnego pytania.
Paweł Denys: Domain też długo nie istniało, ale koniec tego bandu jak mniemam wiązał się z powrotem do aktywności Pandemonium? Istnieje możliwość, że Domain coś w przyszłości jeszcze wyda?
Paul: Nie będzie już raczej Domain. Tamten twór był substytutem i formą przetrwalnikową dla nazwy Pandemonium. Gdyby los `chciał` inaczej tworzyłbym nieprzerwanie pod szyldem Pandemonium być może z tymi samymi ludźmi z którymi robiłem Domain. Byłaby to rzecz jasna taka samo bądź podobna muzyka. Osoby, z którymi wówczas współpracowałem wnosiły bardzo dużo dobrego i tamten czas był niewątpliwie potrzebnym okresem choć nieco innym niż na przykład dziś.
Paweł Denys: Wiem, że nowy album to może nie najlepszy czas na jakieś podsumowania, ale jakbyś podsumował dotychczasową karierę Pandemonium? Cóż trudno mi się oprzeć wrażeniu, że Pandemonium to trochę taki zmarnowany talent polskiej sceny metalowej.
Paul: W pewnym stopniu masz rację. Z drugiej zaś strony `dopóki piłka w grze` nie ma co szlochać po kątach tylko brać się do pracy i robić swoje dalej. Nie z takich sytuacji ludzie się podnosili. A wrócić w wielkim stylu to tak jakby wszystkie niepotrzebne rzeczy nie miały miejsca. W najlepszej rodzinie zdarzają się różne dziwne rzeczy.
Paweł Denys: Przez wiele lat skład Pandemonium przechodził różne roszady. Jaka jest szansa na to, że obecny skład będzie o wiele stabilniejszy i jeszcze nie raz Pandemonium w tym składzie personalnym pokaże moc swojej muzyki?
Paul: Wszelakie roszady podyktowane były najprzeróżniejszymi powodami. Najczęściej po prostu komuś się odechciewało. Czasami przestawaliśmy się rozumieć. Bywało, że brakowało wiary w sens. Bywały sytuacje gdzie ktoś po prostu musiał wyjechać i to wszystko zostawić. Po prostu życie. Mam nadzieję, że dzisiejszy skład jest i będzie stabilny ale znając życie tak naprawdę niczego nie możemy być na 100 % pewni.
Paweł Denys: Ok to tyle co mam do lidera zespołu hehe…. Na koniec słowo należy do Ciebie. Dziękuję za wywiad.
Paul: Ja również dziękuję za poświęcony mi czas. Jestem przekonany, że "Misanthropy" Was nie zawiodło. Ci którzy nie mieli jeszcze okazji tego posłuchać niech nie zwlekają. Nie zawiedziecie się.
