The Crown – Possessed 13
(7 grudnia 2004, napisał: FATMAN)
Ja to mam zajebiste szczęście. Kiedy już zainteresuję się jakimś zespołem to zwykle wkrótce się on rozpada. Nie ma, co ukrywać, podobnie było też z The Crown, a tej grupy jest mi z perspektywy czasu bardzo żal. Już, kiedy w rękach trzymałem okładkę „Possessed 13” miałem świadomość, że nie jest to jakiś tam kolejny album wydany w tym miesiącu przez Metal Blade.
Świetny i zabawny projekt szaty graficznej, a do tego samo jego wykonanie robią jednak swoje. Zresztą i bez książeczki muzyka grupy broni się w każdym calu. Zresztą, co ja dużo będę się produkował. Gdyby tego samego dnia reaktywowane At The Gates i The Crown grały w moim mieście miałbym niezły orzech do zgryzienia i sam nie wiem, co bym wybrał. O ile na „Crowned In Terror” muzycy bardziej skoncentrowali się na death metalowej nawałnicy, tak teraz nagrali death’n’roll, od którego bije niezwykłym polotem i pomysłami. Zresztą na krążku niezwykle imponuje mi to, że grupa mimo, iż nagrała niezwykle zróżnicowany materiał ani przez chwilę nie powoduje wrażenia utraty swojej właściwości, a rozrzut jest naprawdę mocny. Przecież „Kill’em All” nie tylko tytułem nawiązuje do Metalliki, „Morningstar Rising” brzmi jak kompozycja bogów z Entombed, a „Dawn Of Emptiness” jest kruszącym ściany walcem, którego nie powstydziłoby się samo Morbid Angel. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale mimo takiej wydawałoby się, że aż niezdrowej różnorodności grupa cały czas brzmi jak to cholerne The Crown. Skoro mowa już o brzmieniu to panowie udali się do obleganego już od lat Fredman, ale sami zajęli się produkcją albumu wspomagając się jedynie technikiem w postaci Patric’a Sten’a. Był to kolejny mistrzowski pomysł, jaki wpadł do głowy zespołowi, gdyż dzięki temu całość brzmi dobrze. Wiem, że warunki Fredman to gwarantują, ale jednak ich sound jest niezmiernie unikalny. Ta głębia i selektywność za pierwszym jak i za setnym przesłuchaniem powalają. Przecież, nie ma za dużo płyt z muzyką ekstremalną, z których bez jakichkolwiek problemów można wyłapać całe linie basu! Wiem, że wielu ludzi było niezadowolonych, gdy obozu Szwedów wyleciał Tompa, ale tak naprawdę nie ma, czego żałować. Brat Elvis’a, znaczy Johan zdziera sobie gardło na najwyższym poziomie i nie wyobrażam sobie by ktoś inny mógł teraz prowadzić do przodu tą maszynę bojową.
The Clown swoim pożegnalnym dziełem sprawił mi ogromną przyjemność, ale o ironio też smutek, gdyż mój głód ich twórczości trudno będzie mi zaspokoić. Zbliża się dzień dziecka, więc jedyne, co mogę zrobić to życzyć wam i sobie więcej takiej muzyki!
Lista utworóó
1. No Tomorrow
2. Face Of Destruction – Deep Hit Of Death
3. Deliverance
4. Cold Is The Grave
5. Dream Bloody Hell
6. Morningstar Rising
7. Are You Morbid?
8. Bow To None
9. Kill `Em All
10. Natashead Overdrive
11. Zombified
12. Dawn Of Emptiness
13. In Memoriam
Ocena: 10/10
