Ezophagothomia – Ezophagothomical Invasion
(2 stycznia 2012, napisał: Prezes)
Jeśli chodzi o debiutancki materiał zespołu Ezophagothomia (fuck, co to za nazwa?!) to mam dość mieszane uczucia. Materiał ma sporo plusów, ale niestety także trochę minusów, więc jakoś jednoznacznie ocenić go nie mogę. Zacznijmy od pozytywów. Chłopaki z Ukrainy napierdalają ultra brutalny death metal i robią to całkiem nieźle. Szczególnie dobrze wychodzą im wolne, mega ciężkie motywy, które na tym demie zajmują jakieś 70%. Jeśli ktoś lubi brutalną, mało skomplikowaną łupankę powinien być jak najbardziej zadowolony. Fajnie wypadają też (o dziwo!) wokale, które choć do specjalnie urozmaiconych nie należą, to jednak robią spore wrażenie. Gość bulgocze w tak chory i nienaturalny sposób, że flaki się w żołądku przewracają. Teraz pora na minusy. Jak dla mnie negatywem jest tu przede wszystkim monotonia. Na demie znalazły się trzy utwory (w tym dwa powyżej siedmiu minut!) a ja nawet po kilkudziesięciokrotnym przesłuchaniu nie potrafię rozróżnić jednego od drugiego. Niby wszystko fajnie, słucha się tego dość przyjemnie (jeśli można użyć tego słowa w przypadku obcowania z taką muzyką hehe), a jednak po jakimś czasie wszystko to zlewa się w jedną, trudną do zapamiętania papkę. Sytuacji nie ratują też bezpłciowe intro i outro, które nie wnoszą absolutnie nic do tego materiału, a tylko denerwują. Ogólnie jak na debiut jest całkiem nieźle, ale w przypadku debiutanckiej płyty taryfy ulgowej już nie będzie.
Lista utworóó
1. Estetic Disfigurement (intro)
2. Ruptured in the Scarps
3. Ezophagothomical Invasion
4. Zombified and Enslavement
5. The Last Condemned (outro)
Ocena: +6/10