Babylon Mystery Orchestra – The Godless, The Godforsaken And The God Damned
(5 listopada 2011, napisał: Paweł Denys)

Słucham sobie Babylon Mystery Orchestra i zastanawiam się czym tak strasznie podpadłem Naczelnemu, że pokarał mnie właśnie tym albumem do zrecenzowania. Czymś musiałem bo nie wierzę, że dostałem ten album od tak sobie bez powodu. Słuchanie tego „cacka” to jest męczarnia, prawdziwa droga przez mękę. Jako, że masochistą nie jestem to nie będę się męczył tym materiałem więcj niż będę musiał. Babylon Mystery Orchestra to projekt jednoosobowy. Odpowiedzialny za sprokurowanie tego gniota jest niejaki pan Sydney Allen Johnson. „The Godless, The Godforsaken and The God Damned” to jak się okazuje już piąty album jego projektu. Dziw mnie bierze, że jeszcze nikt tego pana nie odwiódł skutecznie od pomysłu kontynuowania Babylon Mystery Orchetra. Po wysłuchaniu tego albumu kilka razy sam byłbym gotów pójść na piechotę do niego i prosić aby już sobie darował tworzenie dźwięków. Strasznie pompatyczne to granie, ocierające się o kicz i powodujące salwy śmiechu na mojej twarzy zamiast podziwu przed monumentalnością, która chyba była celem Johnsona, ale nie udało się jej osiągnąć nawet przez sekundę na albumie. Strasznie napuszone granie spod znaku heavy metalu z lekkimi wpływami gothic i trochę symfoniki, która przy prawdziwej, rasowej symfonice to nawet nie stała. Cała płyta składa się z niezwykle prostych, cholernie wypalonych riffów, a do tego ten wkurwiający melodeklamacyjny wokal. Bez energii, bez pomysłów i tak każdy kawałek powtarza ten patent. Wszystko ok, ale kurwa godzina takiego grania to ewidentna przesada. Pan Johnson to chyba uwielbia swoje granie, ale brak mu kontaktu ze światem bo już dawno dałby w takim wypadku sobie spokój z tworzeniem. Czasami w utworach pojawi się jakiś chóralny zaśpiew, gitara akustyczna, ale nie ratuje to albumu i nie sprawia, że chce się go słuchać. Mi tego albumu nie chce się słuchać ani sekundy dłużej. Wam też radzę to „arcydzieło” omijać. Johnson musi mieć jakiś kryzys wieku średniego czy coś, bo nie wierzę, że można takie rzeczy nagrywać i jeszcze pokazywać to światu będąc absolutnie świadom. Nie wierzę i już. Nie polecam nikomu. Nie warto brać się za słuchanie albumu. Do kosza z tym!
Lista utworów:
1. Catspaw
2. Apollo
3. Benai Elohim (Semjaza’s Return)
4. A Constitutional Right? (I, Lucifer pt. V)
5. Jesus Save… (I, Lucifer pt. VI)
6. Hate Crime
7. Ruin
8. Viva Cristo Rey!
9. „We” is Killin „Me”
10. Godless
11. You’re On Your Own… This Time
12. The Twelfth Imam
Ocena: 1!!!!!/10
