Heavyweight – Artur ‚Piechu’ Piechowiak
(16 sierpnia 2004, napisał: FATMAN)
Sami zrozumcie, ale nie mogłem się nie skontaktować z zespołem o takiej nazwie. Codziennie nie ma się możliwości rozegrania sparingu w wadze ciężkiej. Tym razem jednak mój promotor się spisał i udało mi się znaleźć partnera do rozmowy. Nu metal w Polsce może i nie jest na topie, ale Heavyweight pokazuje, że Polak też potrafi…
Joł ziom! Jako, że jeszcze przesadnie znani nie jesteście może na początek opowiesz naszym czytelnikom historię kapeli?
Czyli tzw. bajeczkę? Nie ma sprawy. Za górami za lasami, nie to nie to (śmiech). W 1999 roku, a więc 5 lat temu z połączenia dwóch poznańskich zespołów Arathorn (4 osoby, a wśród nich ja) i Helter (Pavlos i Ryhoo) powstał HEAVYWEIGHT. Pierwszą sztukę zagraliśmy w Starym Browarze (teraz jest tam centrum handlowe), a ciekawostką jest to, że był to jedyny koncert z dziewczyną na wokalu (jam jeszcze na gitarze grywał w tych zamierzchłych czasach). Przez pierwszy rok działalności krystalizował się skład, a więc jedni odchodzili i na ich miejsce przychodzili inni. W tym czasie dołączyli do nas Acioo i Łysy. W ten sposób uformował się żelazny skład, który oprócz Pavlosa przetrwał do dziś. Od 2001 nad beczkami bezwzględnie panuje Memon. Mógłbym tak w nieskończoność opowiadać tę bajeczkę… ale nie będę. Morał jest taki: Uwielbiamy grać, to jest to, co nas kręci najbardziej. O historii można poczytać na naszej stronce www.heavyweight.art.pl
Powiedz mi, czemu wybraliście szyld Heavyweight? Zbyt dorodnie to raczej nie wyglądacie?
Nazwę wymyślił Pavlos. Jej geneza bardzo prozaiczna, mianowicie suto zakrapiana imprezka z walką Andrew Goloty w tle i tak już zostało. Z resztą Pavlos akurat jako jedyny spełniał bokserskie wymogi wagowe Heavyweight (śmiech).
W jaki sposób krystalizowało się to, co gracie? Dlaczego postawiliście na nu metal?
To nie było tak, że na coś postawiliśmy. Arathorn grał coś, pod hardcore, Helter ostrego rocka, a to, co wnieśli Acioo i Łysy to już zupełnie inna historia. Z tej wybuchowej mieszanki powstało to, co jest naszą muzyką. Niektórzy nazywają to nu metal, inni crossover. Naprawdę trudno powiedzieć, co to takiego. Z pewnością jest to jakaś hybryda, która nas bardzo kręci.
Jakby na to nie patrzeć nu tone w Polsce nie jest aż tak popularny. W kręgach „prawdziwych” metali jest wręcz darzony pogardą. Nie zdarzyło wam się, że byliście szykanowani?
Nie zdarzyło nam się nic takiego, oprócz może wrogich spojrzeń (śmiech). Wiem, że nu metalem niektórzy gardzą, tak jak inni gardzą muzyką stricte metalową. My się od tego odcinamy. Jak się komuś nie podoba to może nas olać i tyle, przecież to jego sprawa. U nas w kapeli słuchamy różnej muzy, również black i death metal, więc nie mamy problemów z tolerancją muzyczną. Co do tego, że ta muza w Polsce nie jest popularna to Twoje zdanie. Ja bym to zmieniła na stwierdzenie, że nie jest promowana (szczególnie polskie kapele).
Wróćmy może do nietolerancji. Jednym z takich ekscesów był alarm bombowy przed koncertem Limp Bizkit. Jaka jest twoja opinia na ten temat?
Co do Limp Bizkit to akurat trafiłeś, gdyż byłem na tym koncercie! Na samą myśl dostaję szału… (właśnie zdemolowałem pokój). Wyobraź sobie, droga z Poznania chyba 2 godziny czekania w Spodku i powrót do Wielkopolski. Ja pierdolę. Fred olał wszystkich. Moje zdanie jest takie: bomba była i to nawet w kilku wydaniach. Największą miał Fred i musieli go reanimować w szpitalu. Wielki gwiazdor nie wytrzymał imprezki z polską wódeczką (śmiech). Dla mnie brak profesjonalizmu i tyle.
Wasze teksty w większości mówią o utraconej miłości. Tam wspaniali jak zastępca redaktor naczelnego MetalruleZ to wy na pewno nie jesteście, ale nie wierzę, że macie aż takiego pecha do niewiast…
Wszyscy nas o to pytają (śmiech) [i co się żalisz, ja ci teksty pisałem? – red.]. Już wyjaśniam. Pisząc "Śmierć Miłości" i "Jeszcze Raz" miałem ciężką sytuację. To ja skrzywdziłem dziewczynę (byliśmy razem 9 lat). Miałem olbrzymie wyrzuty sumienia, z resztą do dziś je mam. Często starałem się wyobrazić sobie, co ona czuje. Te teksty to są właśnie owe wyobrażenia. Wracając do pytania to raczej pecha do niewiast nie mamy (śmiech).
Słuchając waszej epki od razu widać, że dysponujesz przyzwoitym czystym wokalem. Czemu zdecydowałeś się na taką ilość rapowanych zwrotek?
Stary, to nie jest tak, że ja w domu siadam i sobie mówię, tu będą 2 rapowane zwrotki, a tam 3. Tak po prostu wychodzi. Ja staram się dodawać do kawałków to, co akurat w danej chwili mi pasuje. Oczywiście przy aprobacie chłopaków. Zapewniam Cię, że ryknąć też potrafię (na płytce nie ma ciężkich kawałków, gdyż chcieliśmy, żeby publika osłuchała się z tymi lajtami i na koncertach żywiej reagowała. Przy ciężkich ludzie bawią się sami, nie muszą znać numerów na pamięć). Heavyweight gra znacznie ostrzej niż można to usłyszeć na płytce.
Prawda to, że Peja ma najtrudniejsze pod względem technicznym do odtegowania kawałki?
Muszę go zapytać (śmiech), a tak poważnie to zupełnie się na tym nie znam, ale wydaje mi się, że tacy trzej z Wałbrzycha… Poczekaj… już mam Trzeci Wymiar, oni strasznie szybko wymiatają.
Wasza muzyka jest kierowana do nastolatków. Ile wy tak w ogóle macie lat?
Z tym bym się nie zgodził. Naszą muzykę odbiera dość szerokie grono słuchaczy, od małych dzieciaków do ludzi już po 50tce (nie chodzi, o 50tkę wódki) [mnie naprawdę nie wszystko kojarzy się z piciem, nie jestem alkoholikiem… naprawdę – red.]. O fuck, to tak jak Ich Troje (śmiech). Poważnie mówiąc racja, najszersze grono odbiorców to ludzie ze szkół średnich i studenci. Oni dają czadu pod sceną, a to wyzwala w nas dodatkową energię. Co do naszego wieku, to jesteśmy już starzy mamy od 23 do 31 lat. Acioo ma już nawet potomka (śmiech).
Po wysłuchaniu waszej ostatniej promówki – „Czarny Punkt” od razu dało się zauważyć, że słuchacie też rocka. Jakie zespoły z cięższych klimatów was inspirują?
Głównie słuchamy szeroko pojętej muzyki rockowej i metalowej. Nie będę wymieniał kapel, bo pewnie jakby zebrać płyty, które mamy w naszych domach to musiałbym tydzień wymieniać. Grunt, że jest to zarówno muzyka nowa, jak i trochę starsza. Jak byłem w podstawówce tak jak wszyscy uwielbiałem Gunsów. Nadal ich lubimy.
Na pewno zaczęliście już szukać wydawcy. Jak na razie idą wam poszukiwania?
Oj mistrzu (śmiech). W tym kraju, żeby coś wydać i jeszcze zarobić musielibyśmy siedzieć pod wytwórnią 24h. A na dzień dzisiejszy pracujemy, więc nie mamy na to czasu. Owszem wysłaliśmy płytki, ale to za mało. Trzeba wiedzieć, do kogo uderzyć. Nie ma u nas żadnej presji na wydawanie płyt przez wytwórnie. Nie zgłoszą się, będziemy grać dalej, bo to uwielbiamy. W listopadzie nagrywamy płytę i wydamy ją sami, tak samo jak „Czarny Punkt”. Lokalnie w małym nakładzie. Poza tym jest przecież jeszcze internet (śmiech) [czyżby jakaś aluzja? – red.]
Rozumiem, że w Heavyweight najważniejsza jest prostota i dosadność kompozycji i tekstów.
I tu znowu nie trafiasz (śmiech). Najważniejsza dla nas jest atmosfera na koncertach. Katharsis publiki i nasze. Muzyka i teksty mają temu pomagać. Można oczywiście stwierdzić, że niektóre teksty są proste i dosadne. Widocznie ich autor akurat w danym momencie tak się czuł i wypluł z siebie swoje uczucia.
Czy staraliście się poprosić kogoś o pomoc przy miksie i masteringu „Czarnego Punktu” i waszego pierwszego demo? Nie oszukujmy się, oba te nagrania brzmią płasko…
Sam jesteś płaski (śmiech) [kurde, jaka ta dieta dobra, będę chyba dalej ją stosował – red.] Gdybyś słyszał jak te nagrania wyglądały przed miksem i masteringiem, to byś zmienił zdanie. Dzięki masterowi Acia zyskały na witalności. Czarny Punkt to właściwie 3 numery, reszta to starsze kawałki dodane jako bonus. Nie jest to może mistrzostwo świata, ale słuchając płyt niektórych polskich kapel uważam, że na ich tle brzmimy dość ciekawie, (choć nie mnie to oceniać, patrzę na to przecież bardzo subiektywnie).
Zanim dostałem CD kompletnie was nie znałem. Dopiero słuchając „Czarnego Punktu” zdałem sobie sprawę, że już wcześniej kilka razy słyszałem już „List Pożegnalny”. Ten numer odniósł jakiś sukces w rozgłośniach alternatywnych, prawda?
Tak, ten numer odniósł oszałamiający sukces, puszczali go w całej Europie i USA (śmiech) Nie wiem, o czym mówisz, ale zajebiście, że znałeś ten kawałek [Było kiedyś Rock Radio, było… - red.]. A to, że o nas nie słychać na Śląsku wynika z tego, że jeszcze tam nigdy nie graliśmy. Może nam coś załatwisz? (śmiech) Bardzo chętnie zagramy.
Wystąpiliście w „Rowerze Błażeja”. Czyja to była inicjatywa? Jak wspominasz nagranie programu?
Występ w tym śmiesznym programiku to inicjatywa akcji Rock Front. Kilka lat temu pewien gość Jasiu Rezner z Gdańska rozpoczął akcję promującą młode kapele rockowe. Akcja chyba już umarła, a nasz występ w Błażeju to były jej ostatnie podrygi. Chcielibyśmy, żeby było więcej takich ludzi jak Rezner, idealistów słuchających rocka. Wtedy mniej byłoby takich, którzy podkładają im nogi. Wracając do programu w TVP graliśmy z playbacku (nie było innej możliwości), ale odsłuchy były tak fajnie ustawione, że czuliśmy się prawie tak jak na koncercie, więc nie było żadnej tremy, czy sztywnych zachowań. Ogółem fajna przygoda (śmiech)
Mam nadzieję, że uda wam się zaistnieć. Dzięki za szybki sparing. Powiedzmy, że na razie jest remis, ok.?
Remis w wadze ciężkiej zdarza się bardzo rzadko, ale zdarza się… Zgoda niech będzie remisik. Pozdro!
