Samael – Lux Mundi
(18 lipca 2011, napisał: Deviant)

Na wstępie muszę zaznaczyć, iż Samael jest kapelą niezmiernie dla mnie ważną i darzoną przeze mnie wielkim sentymentem oraz wręcz fanatycznym szacunkiem/uwielbieniem. O ile zazwyczaj staram się w recenzjach kierować chłodnym obiektywizmem to w tym wypadku jest to niewykonalne. Poza tym muszę również napisać, żeby nie było wątpliwości, iż cenię sobie niemal cały dorobek artystyczny tej kapeli(niestety drogie dzieci nie jestem ortodoksem spuszczającym się tylko na pierwsze 3 płyty)… niemal, gdyż mniej więcej od Reign of Light nastąpiła według mnie tendencja spadkowa i ostatnie 3 płyty zawodziły mnie kolejno coraz bardziej. Ale jak się okazuje, w wypadku zespołów takiego formatu wszystko jest możliwe, nawet wielki powrót w blasku chwały do czegoś co było niegdyś. I tak też się stało z nadejściem nowego albumu "Lux Mundi". Każdy kto Samaela zna, a wątpie żeby ktokolwiek kto to czyta śmiał nie znać (jeśli tak jest to natychmiast wypierdalać słuchać) ten wie, że zespół ten w zasadzie z płyty na płytę przechodził mniejszą bądź większą metamorfozę muzyczną. Zatem pisząc o nowym albumie jako o powrocie należy wyodrębnić okres, do którego zespół powrócił. Dla mnie jest to coś między Passage a Eternal choć bardziej w stronę tego drugiego i mi to jak najbardziej odpowiada, gdyż myślę, że powrót do jeszcze wcześniejszego okresu mógłby nie wyjść chłopakom na dobre a wręcz mogliby się niepotrzebnie zbłaźnić(ja mimo tego nadal bym ich uwielbial i spuszczał się w trakcie słuchania wcześniejszych albumów prosto w majty). To do czego powrócili to ideał, który był w zasięgu ich możliwości i został on osiągnięty. Genialne riffy idą w równym rytmie z doskonale dobraną symfonią. Nie spedaloną, cukierkową, gównianą oprawą klawiszy, lecz potężną symfonią w idealnym, jedynym w swoim rodzaju Samaelowym stylu. Do tego niemożliwy do podrobienia wokal Vorph’a z lirykami dotyczącymi (jak zwykle w przeciągu ostatnich 15 lat) tematu sił natury, duchowości oraz ogromu kosmosu są jak wisienka na tym idealnym muzycznym torcie. Zdaję sobie sprawe z tego, iż czytając powyższą recenzje możecie odnieść wrażenie jabym pisał ją jedną ręką a drugą trzepał konia słuchając Lux Mundi ale musze przyznać, że daleko to od prawdy nie odbiega hehe. Gdyby ktoś po tym wszystkim co napisałem nadal nie był przekonany co do powrotu Samaela do formy to niech sam sprawdzi i mam nadzieje, że tak jak i ja zostanie mile zaskoczony
Lista utworóó
1. Luxferre
2. Let My People Be!
3. Of War
4. Antigod
5. For a Thousand Years
6. The Shadow of the Sword
7. In the Deep
8. Mother Night
9. Pagan Trance
10. In Gold We Trust
11. Soul Invictus
12. The Truth Is Marching On
Ocena: 9/10
