Morbid Angel – Illud Divinum Insanus
(17 lipca 2011, napisał: Paweł Denys)
Tak, czekanie na tą płytę przeciągało się bez końca. Tak, oczekiwania były niezwykle mocno wygórowane. Wszyscy czekali na album który zabije, na album który po raz kolejny udowodni, że Anioł Choroby to największy z największych w gatunku death metal. W końcu wrócił Mr. Vincent ( jak sam w książeczce do płyty się podpisuje) więc każdy miał oczekiwania wygórowane. Czy warto było się tak mocno nakręcać? Odpowiedź nie może być na to pytanie jednoznaczna. "Illud Divinum Insanus" to jak na razie najbardziej kontrowersyjna płyta Morbid Angel, która w tym względzie przebija nawet "Heretic". Niezwykle mocne piętno na tej płycie odcisneły fascynacje Treya muzyką elektroniczną, jak i doświadczenia wielu lat jakie poza zespołem spędził David Vincent, który w tym czasie skupiał się przede wszystkim na projekcie Genitortures, gdzie wpsółpracował ze swoją żoną. Industrial czy też nawet ostre techno to nie jest to czego każdy z nas spodziewałby się na płycie Morbid Angel. Tymczasem w takich utworach jak " Destructors vs. The Earth/ Attack" czy też " Radikult" rządzi on niepodzielnie i raz na zawsze burzy obraz zespołu jako królów death metalu. Ciężko dociec czemu akurat innowacyjność muzyki zespołu poszła w tą stroną i co kierowało muzykami, że zdecydowali się na takie kroki ale nie da się ukryć że to nie jest najlepsza droga dla tak zasłużonego zespołu. Do kogo mają trafić te utwory? Do fanów death metalu na pewno nie. To może do fanów industrialu? Przykro mi bardzo ale mają oni zdecydowanie większych faworytów do zajęcia miejsca na ich półkach z płytami. Czas pokaże czy to tylko jednorazowy eksperyment czy też może wyznacznik nowej drogi dla MA. Z drugiej strony mamy na tej płycie niezbite dowody, że Anioł potrafi zagrać death metal na najwyższym poziomie i nie ma wtedy za wielkiej konkurencji. O ile może " Existo Vulgore" jest tylko dobrym utworem to już " Blades for Baal", "Nevernore" czy też cudownie ciężki " 10 More Dead" dobitnie udowadniają, że panowie potrafią zagrać death metal w sposób zdecydowanie wybitny. Więc o co chodzi? Czym się kierowali nagrywając tak mocno zróżnicowaną płytę? Tego pewnie się nigdy nie dowiemy. Znalazło się na tej płycie też miejsce dla utworu, który zaświadcza o wielkiej megalomanii muzyków. Oczywiście mam na myśli " I Am Morbid". Doprawdy śmieszny żart im wyszedł jeśli weźmiemy i posłuchamy całej płyty to z dawnej wielkości naprawdę wiele nie zostaje. Płyta mocno nierówna, która tak naprawdę może trafić w próżnię o czym wspominałem już wyżej. Oczywiście zagorzali fani zostaną przy zespole jednak to chyba przede wszystkim przez wzgląd na dawne dni chwały i miejmy nadzieję nadal wielką formę koncertową. Pozostaje nam tylko czekać i liczyć że panowie się opamiętają i następnym razem nagrają już death metalowe arcydzieło jak to im się w przeszłości zdarzało już robić. Obyśmy tylko nie czekali na to kolejnych osiem lat. A ja zamierzam nadal się z tą płytą trochę pomęczyć i spróbować zrozumieć. Jeszcze się nie poddaję:).
Lista utworóó
1. Omni Potens
2. Too Extreme!!!
3. Existo Vulgore
4. Blades For Baal
5. I Am Morbid
6. 10 More Dead
7. Destructors vs. The Earth/Attack
8. Nevermore
9. Beauty Meets Beast
10. Radikult
11. Profundis- Mea Culpa
Ocena: 8/10