Barback – A Contre Courant
(12 grudnia 2010, napisał: Kozioł)

Pogramy w zgadywankę. Wymienię kraj, a przy jego nazwie dopiszę gatunek metalu, z którym się ogółowi kojarzy. Zaczynamy: Norwegia – Black metal. Zgadłem? Szwecja – death metal, ewentualnie pierwsza fala Black metalu (bathory). Znowu strzał? Kurna, niezły jestem. Niemcy – stary, dobry, pierwszo-falowy Black/thrash metal z Sodomem i Kreatorem na czele. Teraz uwaga, wyższy stopień. Francja… Większości pewnie narzuciła się na myśl scena blackowa pokroju Deathspell Omegi… a tu proszę. Barback – metalcore-owy projekt żabojadów, który bezceremonialnie zgniótł w imadle moje j… jestestwo. Tak, tak, zgadza się. O ile za nadmienionym gatunkiem zazwyczaj nie szaleję, o tyle zdarzy się niekiedy trafić na coś dobrego, stawiającego dotychczasowe przekonania pod znakiem zapytania. Album, który mam w zamiarze na łamach metalrulez opisać został co prawda wydany w ubiegłym roku, warto jednak do niego powrócić. Przyznam bez bicia, że z początku muzyka podchodziła mi bardziej pod śmierć metal, aniżeli metalcore. Na metal-archives przeczytacie, jakoby znalazły się tutaj elementy thrashu, ja jednak niczego takiego nie wyłapałem. Muzyka Barback jest w niemałym stopniu bardzo techniczna, co objawia się przede wszystkim ogoloną do surowego mięcha perkusją łomoczącą szybko, rytmicznie, dobitnie oraz – przede wszystkim – wyraziście. Gitary godnie reprezentują swoje partie – nie zdarzają się raczej ‘wpadki riffowe’, które polegają zazwyczaj przede wszystkim na słabym dobraniu riffów w stosunku do tempa narzucanego przez bębny. Elektryki we właściwych momentach siekają szybkimi, regularnymi i ciężkimi dźwiękami przechodząc odpowiednio w dłuższe, ciągnące się niczym echo po eksplozji C4 fale. Fajnie to wszystko chłopaki zmontowały, bo album mieszcząc się w ogólnych zasadach metalcore-u jednocześnie nie zarzuca śmiesznymi, buntowniczymi brzdąknięciami. Skoro pytacie już, jak kolektyw stoi pod względem wokalnym, powiem wam, że nie doświadczycie wściekło-smutno-morderczego wrzasku, natomiast silny, miażdżący, gardłowy growl. Kolejna cecha, która w moim odczuciu zapunktowała. Panowie, Panie- nic, tylko brać i słuchać. Polecam!
Lista utworóó
1. L’impasse
2. Slam!
3. A contre courant
4. Condamnes
5. Hannibal
6. Cicatrice
7. L’oeil
8. Darwin
9. Dernier souffle
10. Ego
Ocena: +8/10
