Strapping Young Lad – Heavy As A Really Heavy Thing
(5 grudnia 2004, napisał: Ancient)

Oblicze muzyki było uboższe do roku 1995 kiedy to 23 letni Devin Townsend wydał pierszą płytę znakomitego Strapping Young Lad. On sam nagrał i wymyślił prawie wszystkie partie instrumentalno-wokalne na tym albumie. To co On stworzył jest jakby to powiedzieć… GENIALNE!!! Dziesięć utworów (w tym bonus) trwających niecałe 40 minut. Jakby ktoś chciał zaszufladkować ten album to trzeba by było znaleźć coś pomiędzy Death-Thrash Metalem, a czymś czego jeszcze nie było. Niektórzy mogą doszukać się tu podobieństw z Fear Factory… ja takowych nie widzę. Płytę rozpoczyna "SYL". 5 minut "jazdy bez trzymanki". Szybko, brutalnie, technicznie, z kopem i jajem. Jest wszystko, czego potrzeba by stworzyć dobry utwór. Po tym wprowadzeniu słyszymy nie mniej interesujący utwór "In The Rainy Season". Też szybko, też brutalnie, też technicznie, też z kopem i też z jajem. Trzeci "Goat" jest już ‚inny’, jest ciężko ale jednocześnie elektronicznie. Na swój własny sposób także jest brutalnie. Jest on zdecydowanie wolniejszych od swoich poprzedników. "Cod Metal King" to kolejna pozycja i znowu zmiana. Elektronika na pierwszym miejscu i ciężkie przytłaczające brzmienie gitar. Wspaniałe powiązanie. I właśnie po tym kawałku nadszedł czas na najlepszy utwór całej płyty. "Happy Camper" to przesączona agresją. Bardzo szybka, wręcz Death Metalowa produkcja. Wielkie gratulacje należą się Devinowi za nagranie niesamowicie zapierdalającego wokalu. Może często pojawia się tu słowo "fuck" w różnych odmianach ale to tylko dodaje piękna temu wykonaniu. Zresztą przeczytajcie sobie tekst to zrozumiecie. Kolejny utwór to "Critic". Też słychać wielką agresję pomieszaną z bardzo dziwnym ‚klimatem’ tego utworu. Raczej bardzo niespotykane powiązanie ‚dziwnych’ elektronicznych dźwięków z ostrym napierdalaniem. Kolejnych trzech utworów Wam nie opisze chce aby przynajmniej w małej części ta płyta Was zaskoczyła (co jest nieuniknione). Natomiast napisze coś o ostatnim, dziesiątym, bonusowym utworze. Sama nazwa już dużo mówi "Satan’s Ice Cream Truck". Słychać tu bardzo przyjemną melodyjkę, która w pewnym momencie miesza się z jakimiś pojebanymi dźwiękami. I w refrenie słychać wręcz krzyk właściciela "furgonetki z lodami". Wspaniale zrobiony pastiż (???). Można się nieźle ubawić słuchając. Płytę polecam wszystkim ludziom otwartym na inne dziwne brzmienie.
Lista utworóó
1 S.Y.L.
2 In the Rainy Season
3 Goat
4 Cod Metal King
5 Happy Camper (Carpe B.U.M.)
6 Critic
7 The Filler (Sweet City Jesus)
8 Skin Me
9 Drizzlehell
10 Satan’s Ice Cream Truck [bonus]
Ocena: 9/10
