Interment – Into The Crypts Of Blasphemy
(18 listopada 2010, napisał: Kozioł)
Włączając płytkę ‘Into the Crypts of Blasphemy’ zespołu Interment nie spodziewałem się nadto takiego ataku surowych, siarczystych brzmień gitar czy też wytartych i zjechanych jak stary dywan uderzeń garów. Nie wyłapaliście, jaki (w przybliżeniu) typ ostrego grania opisałem? Już wyjaśniam: piękny i rozpierający Old School Death Metal. Od razu może nadmienię, że grupa tworzy muzykę nie opierającą się na brzmieniu kapel z przełomu lat 80/90, tylko stosuje własne, wykreowane w sile swoich mrocznych umysłów i kończyn motywy. Jak taka sytuacja może mieć miejsce? Ano tak, iż mimo że „Into Crypts of Blasphemy’ jest debiutanckim długograjem Szwedów, swoje pierwsze wspólne dokonania mogą datować na 1988 rok, kiedy to pierwszy skład grupy (jeszcze pod nazwą Beyond) wspólnie zebrał się w jednym miejscu i zaczął tworzyć pod jednym szyldem.
Grupa wydała na początku swojej działalności (pierwsza połowa lat 90) trzy dema, na tym jednak stanęło. I nagle, po upływie tak wielu lat scena Death Metalowa ponownie zaskrzypiała pod naciskiem ciężkich buciorów panów z Interment. Co zostaje nam na krążku zaserwowane? Przede wszystkim ogromna dawka staro-szkolnego ciężkiego brzmienia rodem ze Szwecji. Perkusja, jak już wspomniałem, nie stawia głównego nacisku na wyrazistość i przejrzystość uderzeń. Dźwięki garów są zatarte, niewyraźne, przypominające niemal te z domowych nagrań podziemnych zespolików. Celowy zabieg? Raczej przyzwyczajenie muzyków do ‘starszej epoki grania’, co przynajmniej wyszło oryginalnie, bez niedociągnięć. Motyw gitarowy wychodzi równie smacznie. Prócz stałych, powtarzalnych akordów podtrzymujących morderczą atmosferę muzyki mamy tu więc również moc wejść solowych, wyżynających się momentami przez grubą, obskurną kompozycje rytmiczną. Riffy są utrzymane w znakomitym, demonicznym stylu, przedzierając mózg i dzieląc go na skażone fragmenty. W momencie pojawienia wywołują taki charakterystyczny spazm przebiegający całe ciało… wiecie, o czym mówię. Wokal, co raczej nikogo nie zaskoczy, nie próbuje być nawet nowatorski. I bardzo dobrze, bo nijak pasowałoby to do całości. Mamy więc tu silny, niewyraźny gardłowy wrzask okalający brudną machinę zagłady.
Być może zespół nie był aktywny przez ostatnich kilkanaście lat, jeśli jednak było to potrzebne do stworzenia TAKIEGO albumu, z czystym sercem udzielam rozgrzeszenia… i oczywiście pożądliwie spoglądam w przyszłość.
Lista utworóó
1. Eternal Darkness
2. Torn from the Grave
3. Dreaming in Dead
4. Stench of Flesh
5. Where Death Will Increase
6. Sacrificial Torment
7. Night of the Undead
8. Morbid Death
9. The Pestilence
Ocena: +8/10