Phobh – Gyne
(25 października 2010, napisał: Prezes)
Przyznaję się już na samym początku, bez ściemniania – niespecjalnie trawę tego typu muzykę. Owszem zawsze starałem się być osobą raczej ‘otwartą’ na wszelki e odmiany muzycznego hałasu, ale jakoś tego typu dźwięki nigdy do mnie nie docierały. Phobh generuje bowiem ten rodzaj metalu, w którym główny nacisk kładzie się na kombinowanie. I wcale nie chodzi mi tu techniczny death metal, który przecież łykam pod każdą postacią, lecz o – jak ja to nazywam – antymuzykę. Chłopaków z Phobh na pewno nie bawią takie banały jak klasyczna budowa utworu refren-zwrotka. Ich muzyka to ciąg połamanych na wszystkie sposoby arytmicznych riffów. Bardzo nisko nastrojone gitary, i bulgoczący bas wygrywają motywy miejscami mocne i ostre, miejscami spokojne ale przeważnie działające na słuchacza hipnotyzująco. Z jednej strony atakują nas zapętlane, transowe wręcz riffy, a z drugiej znowu, nigdy do końca nie wiadomo, czego się spodziewać za kilka sekund, w jakim kierunku podąży dany kawałek. Takiej muzyki nie słucha się łatwo, jest bardzo absorbująca i wyczerpująca. Męczą nie tylko nieprzewidywalne riffy, męczą także obłąkane wokale, których różnorodność jest miejscami naprawdę imponująca.
Jak już wcześniej wspomniałem nie bardzo ‘siadł’ mi ten materiał. Chłopaki z Phobh z pewnością zdają sobie sprawę, że takich jak ja jest większość. Są jednak osoby, które wielbią taką ‘antymuzykę’ (sam znam kilku hehe) i to właśnie dla nich powstał „Gyne”. Odważnym i zakręconym polecam… innym niekoniecznie.
Lista utworóó
1. —
2. Nic
3. Rzeka Pobierz!
4. Spleen
5. —–
6. Czyn / Gest
7. Rany Krzyk
Ocena: 6/10