Shemhamforash – Spintriam Satyriasis (phallus prestige)
(5 grudnia 2004, napisał: Ancient)

Nie będę pisał o teraźniejszym i przeszłym składzie zespołu oraz o tym co osiągnął, bo… nie ma sensu. Teraz się skoncentruję na muzyce. Album składa się z ośmiu utworów, w tym z czterech, które można nazwać intrami i outrami. Zadaniem tych "wstawek" chyba było nadanie płycie "klimatu". Dla mnie to nie wyszło. Rozumiem żeby dać coś na rozpoczęcie i zakończenie płyty ale bez przesady. Czyli po odjęciu niepotrzebnych wstawek zostajemy z czterema utworami. Każdy brzmi podobnie do Behemotha (przykro mi ale taka jest prawda). Momentami słuchacz odczuwa dosłownie nieodparte wrażenie jakby słuchał "Pandemonic Incantations" w gorszym wykonaniu. Perkusja jest nagrana za głośno i dla mnie brzmi aż za czysto. Utwory prawdę mówiąc nie różnią się od siebie za bardzo i właśnie m.in. dzięki temu ta płyta robi się nudna po drugim przesłuchaniu. Jeszcze właśnie wyżej wspomniane "wstawki" też są dosyć męczące. Cały materiał jest dobry do przesłuchania raz na miesiąc i to przez jakieś 3 miesiące, a potem jest to kolejne pudełko, na którym się zbiera kurz.
Lista utworóó
1. Illuminating The Womb OF The Night Sky Whit A Darting Flames
2. Hymn To Lucifer
3. Cold And Wet depths Of Haron
4. The Rite Of Luna
5. Spintriam Satyriazis
6. An Abyss That Laughts At Creation
7. Chaosmos Imprecation
8. Dust And Ashes
Ocena: 6/10
