Crionics – Waran
(24 listopada 2003, napisał: FATMAN)
Jeśli kapele metalowe dostawałby nagrodę "Teraz Polska", to jestem pewien, że Crionics byłby jednym z faworytów do jej wygrania. Są młodzi, kreatywni i grają conajmniej nieźle. Czrgo chcieć więcej? No właśnie, może na to pytanie odpowie wam lider grupy Waran…
Witam Waran! Co u ciebie?
Co tam teraz porabiacie w Crionics?
666! Ostatnio ostro pracujemy nad nowym materiałem, gramy próby i myślimy już o pewnych konkretnych sprawach dotyczących realizacji naszej drugiej płyty.
Wierzby szumią coś o staraniu się o wydanie „Human Error: Ways To Selfdestruction” po za granicami Polski. Jak idzie wam realizacja tych planów?
Ostatnio coś ruszyło w tej kwestii, na razie nie mogę jeszcze nic powiedzieć na ten temat, ale wydaje mi się że lada dzień sprawa wyjdzie na światło dzienne. Powiem tylko tyle, że wytwórnia jest dość poważna i bardzo chcielibyśmy współpracować właśnie z tą firmą w kwestii debiutu i kolejnych dwóch wydawnictw. Jak dotąd chyba niewielkie raczej ilości poszły do Francji, Niemiec i nie wiem czy gdzieś jeszcze, kwestia dystrybucji wciąż jest otwarta.
Od ukazania się debiutu Crionics minęło już dużo czasu. Masz ochotę zmienić coś w tej płycie?
Tak, bardzo dużo mi się w niej nie podoba, im więcej czasu mija od jej nagrania, tym więcej chciałbym w niej zmienić, poczynając na kompozycjach a na brzmieniu kończąc. Czas jest tym ważnym czynnikiem, który umożliwia nabranie dystansu do wszystkiego, poza tym rozwój muzyczny każdego z nas nie pozwala ciągle w ten sam sposób podchodzić do tej płyty. Bardzo dobrze, że coś takiego istnieje, to mam nadzieję pozwoli nam stworzyć coś, z czego będziemy bardziej zadowoleni, przynajmniej przez jakiś czas.
Na jedynce zagraliście całkiem przyjemną wypadkową black i death metalu z szczyptą klawiszy. W jakim kierunku idzie nowy materiał? Czy więcej będzie na nim black, czy death?
Wydaje mi się, że dwójka będzie bardziej klimatyczna, prostsza, lepiej zaaranżowana, co w moim odczuciu bardziej będzie klasyfikować tę płytę jako blackmetalową. Większą rolę odegrają klawisze, przynajmniej postaramy się je lepiej zrealizować, bo te na debiucie zabrzmiały inaczej niż byśmy sobie tego życzyli w tym momencie. Materiał jest o wiele szybszy, mniej melodyjny, przynajmniej nie w ogólnie przyjętym znaczeniu tego słowa. Będę nieskromny i powiem, że będzie po prostu lepszy.
Z tego, co mówisz wyłania mi się obraz czegoś na kształt wczesnego Emperor, a nawet gdzieś w mojej wyobraźni pojawia się coś na kształt Immortal…
Trudno mi powiedzieć do czego można porównać materiał, poczekamy aż będzie gotowy i zobaczymy co ludzie będą mówić. Jedyne co mł tym momencie powiedzieć, to że z Immortal raczej nie będzie miał wiele wspólnego.
Przy okazji wydania debiutu miała miejsce sesja zdjęciowa. Gdzie robiliście te fotki?
W ruinach zamku w Rudnie (Tęczynie) koło Krzeszowic.
Ile czasu zajęła wam ta sesja zdjęciowa i czy ludzie przypadkiem nie padali ze śmiechu… tj. strachu na widok bandy metali w make up’ach w taki upał?
Parę godzin zeszło, często robiliśmy przerwy na napoje chłodząco-rozgrzewające i nikotynę. Ludzie trochę dziwnie na nas patrzyli, tym bardziej, że było to niedzielne, upalne popołudnie, więc matki z dziećmi i kochającymi mężami wprost po kościele tłumnie napierali na zamek. Dobrze się bawiliśmy, oni chyba nie za bardzo, w każdym razie nikt nie śmiał się śmiać… Wtedy jeszcze nie mieliśmy make-up’ów stricte, tylko pewne przymiarki do tego, co robimy teraz, jeśli chodzi o corpse-painting.
Hmmm może to pytanie wyda się głupie, ale czym i ile czasu zabiera ci pomalowanie facjaty?
Dziwne pytanie, faktycznie. Nie wiem, ale raczej krótko. Używamy artystycznych, wodoodpornych farb do makijażu, które dostaliśmy od naszej znajomej z USA. Dzięki, Goplana!
Wyższa szkoła jazdy, rozumiem. Może pamiętasz może ten dzień, w którym oznajmiłeś rodzicom, że grasz w black metalowej kapeli?
Nigdy im tego nie powiedziałem, oni nawet nie wiedzą, że istnieje coś takiego jak black albo death metal. Dla nich to po prostu hałas i zło i nie mam zamiaru ich w żaden sposób uświadamiać.
Co teraz sądzą o wybranej przez ciebie drodze?
To co zwykle, czyli narzekają że tracę czas na jakieś pierdoły, które nie przynoszą żadnych korzyści tylko straty finansowe i moralne. Ciągle powtarzają żebym traktował to tylko jako hobby i zajmował się graniem od czasu do czasu, czyli najlepiej wcale (śmiech).
Byli kiedyś na występie Crionics?
Nie byli i nie mam zamiaru ich zapraszać, nie zrozumieją tego nigdy, więc poza paroma urywkami z nagrania VHS i moimi koncertowymi „gadżetami” nic nie widzieli.
Co się tyczy koncertów to jak tam u was z występami na żywo? Graliście jeszcze gdzieś oprócz trasy z Behemoth?
W ciągu mniej więcej ostatniego roku mało graliśmy, oprócz trasy koncertowaliśmy w Sanoku, Białymstoku, Katowicach i na Metalmanii. W najbliższym czasie pojawimy się na VI edycji Hell Fest w Lesznie, szczegóły na naszej stronie.
Na Metalmanii byłem, jednak wasz występu nie widziałem. Jak wspominasz tą imprezę? Kto na „zapleczu” zrobił na tobie największe wrażenie?
Występ możemy zaliczyć do udanych, jesteśmy z siebie zadowoleni, ale organizator nie popisał się jeśli chodzi o przygotowanie techniczne. Koncert ten wspominamy dobrze, impreza też była niczego sobie. Na zapleczu? Jeśli chodzi ci o backstage, to było kilku kolesi z występujących kapel (pozdrowienia), którzy dość gruntownie przemeblowali garderobę. Rozwalanie głową luster, szyb, „wymiana” kranów i oświetlenia spowodowało, że MMP przysłał zespołom występującym na małej scenie małą fakturkę do zapłaty.
Hehe… Wolisz grac dzień po dniu, czy okazjonalnie?
To chyba nie ma znaczenia, trasy są bardziej męczące, w końcu ile można pić dzień po dniu, ale chyba wolę jeździć na nie, niż na pojedyncze koncerty.
Wiesz czasem można na jeden dzień – tydzień zabawić się w abstynenta…
Przy takim składzie trudno sobie odmówić. Niejedni próbowali… Np. nasz perkusista kiedyś spasował i chciał w końcu się wyspać, ale odnalazł go Inferno i siłą zaciągnął na imprezę, gdzie musiał się najebać pod opieką wcześniej wymienionego.
Ksywka Inferno zobowiązuje. Kontynuując wątek. Jakie masz wrażenia po trasie z Nergalem & Co.?
Baaaardzo pozytywne. Nie jesteśmy do końca zadowoleni z siebie, ale na pewno nabyte doświadczenia już owocują i dadzą efekty w przyszłości. Jeśli chodzi o kontakty z innymi zespołami, to muszę powiedzieć, ze atmosfera była bardzo przyjazna, towarzystwo szybko się zintegrowało i każdy wieczór kończył się przyjemną libacją. Nie było żadnych starć, niedomówień – generalnie nieprzyjemnych dla nikogo sytuacji, toteż jesteśmy bardzo zadowoleni z możliwości zagrania z tymi zespołami, szczególnie z Behemoth i Frontside.
Wspomniałeś o Frontside. Co o nich sądzisz?
Bardzo fajni kolesie. Jeśli chodzi o ich muzykę, nie jestem specjalnym zwolennikiem takiego grania, ale muszę przyznać, że na scenie robią wrażenie, czują to co grają i potrafią to pokazać. Poza sceną świetni kompani do rozmowy i wypitki, chociaż ciężko im dotrzymać gardła. Cieszę, się że mieliśmy okazję ich poznać.
Na występach wspomaga was Yanuary. Czy jest już on stałym członkiem zespołu czy nadal pełni funkcję muzyka sesyjnego? A może macie kogoś nowego?
Nie, nie jest i nie będzie. Yanuary jest współzałożycielem Crionics, ale ponieważ pojawiły się między nami różnice zdań musiał opuścić zespół w bodajże 1999 roku. Nie mogliśmy znaleźć nikogo na stałe, więc zdecydowaliśmy się na niego jako muzyka sesyjnego, który pomaga nam na koncertach. Ostatnio mieliśmy nadzieję, że będzie z nami grał Konrad z krakowskiego Moloch, ale z powodu braku czasu kandydata, pomysł ten nie wypalił. Jeśli jednak znaleźlibyśmy kogoś odpowiedniego to chcielibyśmy, żeby zajął miejsce Yanuarego, który wprawdzie dobrze sprawdza się jako gitarzysta koncertowy, ale trochę nie pasuje do nas pod pewnymi względami.
Rozumiem. Dorobiliście się strony internetowej. Kto się nią zajmuje?
Obecną stronę internetową prowadzi brat naszego perkusisty.
Na waszej witrynie bez problemu można rozpoznać czcionkę z Diablo. Lubisz tę grę?
Nie mogę odpowiedzieć, ponieważ nigdy w nią nie grałem (śmiech).
Eee to sprawdź ją. Powinna ci się spodobać… Jak spędzasz swój wolny czas? Oczywiście jeśli takowy posiadasz…
Zwyczajnie, czyli gram, imprezuję lub spotykam się z dziewczyną.
Kraków jest miastem dość bogatym w wszelakiej maści zespoły. Macie tam może jakieś inne piwo?
Nie wiem, może tak. My preferujemy raczej napoje wysokoprężne.
Domyślam się… Ostatnio z dużym zdziwieniem przyjąłem fakt, że nie grasz już w Sceptic? Czemu odszedłeś?
Muzyka jaką gra Sceptic nie kręci mnie w 100%. Kiedy Hiro zaproponował mi posadę wokalisty akurat byłem dość dyspozycyjny czasowo, więc stwierdziłem, że pomagając ekipie Jacka mogę przy okazji nabyć trochę doświadczenia, pograć koncerty i potrenować wokal, czego w ówczesnym czasie nie robiłem, ponieważ nie graliśmy wcale Crionics. Nie czułem się tam spełniony, ponieważ preferuję raczej ekstremalne odmiany metalu, do tego jeszcze doszło nagranie płyty w czasie, kiedy byłem bardzo zajęty, toteż kiedy dowiedziałem się że Marcin ma zrobione wszystkie wokale na „Unbeliever’s Script” i może je nagrać, powiedziałem Jackowi że odchodzę, myślę że wyszło to zespołowi na lepsze. Miło wspominam czas spędzony w Sceptic, dużo się nauczyłem jako wokalista, a później także i gitarzysta, życzę chłopakom szczęścia którego im od zawsze brakowało, bo muzykami i kumplami są naprawdę dobrymi.
Jacek Hiro jest mocną osobowością. Jak ci się z nim współpracowało?
Bardzo dobrze, zawsze konkretnie, bez ściem, szczerze, po prostu profesjonalnie.
Mocna osobowość chyba nie jest trafnym określeniem, ale na pewno gość wie, czego chce. Jako lider jest niezastąpiony. Miło wspominam wszystko, co razem przeżyliśmy w ciągu tych, około, dwóch lat.
Dobra no to może jeszcze ostatnie pytanie odnośnie ekipy Hiro. W październiku ukazała się nowa płyta Sceptic. Słyszałeś ją? Może znalazłeś tam jakieś swoje pomysły?
Słyszałem ją raz u Jacka w domu. Nie ma tam żadnych moich pomysłów, ponieważ nie miało ich być. Była wprawdzie propozycja, żebym spróbował zrobić jakiś numer, ale z powodu braku czasu i ochoty nic z tego nie wyszło, zatem jedynym kompozytorem jest Johnny the Hiro.
Wiecie będzie nowy album, a w modzie jest robienie klipów ze znanymi aktorkami. Ostatnio mało znany Amerykański zespół Korn (śmiech), nakręcił video z Angeliną Jolie. Z którą z polskich aktorek marzyłoby ci się zrobić teledysk?
Z Polski nie mam żadnych kandydatek, ale z za granicy wskazałbym Sylvię Saint i Jennę Jameson.
Może masz już jakiś pomysł (śmiech)?
Co do teledysku jeszcze nie, ale chyba wiem, jak moglibyśmy spędzić czas poza planem…
Powiedzmy, że się domyślam. Ciągnąc wątek kinematografii. Czy jak na szanującego się „poganina” (śmiech) byłeś już na „Starej Baśni”?
Nie byłem. Chyba nie jestem szanującym się poganinem…
Ja bym uważał z takimi wypowiedziami. Wiesz zaraz wyskoczy na ciebie jakiś nastolatek z bicepsami wyrobionymi od grania na kompie i sam wiesz… takich pozerów, co na „Starej Baśni” nie byli to oni nie lubią… W naszej rozmowie pojawiły się już słynne „666”. Co dla ciebie oznacza ta liczba?
Kilka rzeczy, ale przede wszystkim jest symbolem kojarzącym się z wiadomo czym i Kim. Poza tym tak zaczyna się mój numer telefonu (śmiech).
A to dobre! Intro na „Human Error: Ways To Selfdestruction” jasno stwierdza, że nic nas nie zbawi, więc twoim zdaniem co z człowiekiem dzieje się po śmierci?
Słowa, które są w tym wstępie są użyte akurat w innym kontekście, nie chodzi o to że nic nas nie zbawi, ale NIKT nie jest w stanie tego sprawić. Chodziło o to, że religie świata które zdołały przetrwać i uzyskać mocną pozycję narzucają swoich jedynie słusznych proroków, bogów, którzy jako jedyni mogą dać ci zbawienie, czy tam inne pierdoły, a tak naprawdę to sam jesteś dla siebie panem, oczywiście w pewnych społecznych normach, nie można wierzyć we wszystko co ci ktoś powie, więc jak można słuchać religijnych bredni? Osobiście nie wykluczam istnienia po śmierci jakiejś formy bytu, czegoś w rodzaju energii, ale na pewno nie będzie to wyglądać tak jak wciska się nam od urodzenia czyli siedzenie na zielonej trawce w raju w towarzystwie fajnych dup. Chociaż trochę szkoda…
Może jednak wróćmy do muzyki. Ostatnio znajomy stwierdził, że black umiera. Moim zdaniem w tym stwierdzeniu jest trochę prawdy. Nie tak dawno rozpadł się Emperor, teraz Immortal. A co ty o tym myślisz?
Eeee, tam, nic nie umiera. Szkoda Emperor, Immortal szkoda trochę mniej. Jedne zespoły się kończą, pojawiają się nowe, naturalna kolej rzeczy.
Trudno mi się z tym zgodzić. Kapel rozpada się wiele, a nowych mających równie wysoki poziom co stare jakoś wielu nie widać. Z twojej wcześniejszej wypowiedzi wnioskuję, że nie lubisz Immortal…
Nie mogę się zgodzić. Zwracamy uwagę na zespoły kończące swoja działalność, ale znane, natomiast nie zauważamy nowych, powstających zespołów, ponieważ nie są tak popularne, jak te, które się rozpadły, stąd taki bilans. Z braku czasu nie interesuję się od pewnego czasu muzyką tak jak kiedyś, ale wiem, że jest wiele nowych, wartościowych zespołów, które prawdopodobnie nigdy nie osiągną tej rangi co choćby Immortal, ponieważ polityka wydawnicza znaczących wytwórni się zmieniła, boom na black już minął, plastikowa moda się skończyła i nikt nie chce inwestować kasy w coś na czym się nie zarobi. Dopóki zapotrzebowanie na black nie powróci, takie opinie jak twoja będą się pojawiać często. Podsumowałbym to w ten sposób że to nie black umarł, ale moda na tę muzykę. Muzyka, kultura żyje w ludziach, którzy ją kultywują, wcale nie musi być to widoczne, są nowe zespoły choćby w samym Krakowie które napierdalają dość surowy lub mocno pokręcony black metal, więc chyba może to być przykładem że ta muzyka wciąż żyje, istnieją płyty, które wciąż inspirują młodych ludzi do kontynuowania Sztuki i powinniśmy to zauważyć i docenić, a nie wciąż narzekać że odeszli ci którzy byli na świeczniku.
Immortal lubię czasem posłuchać, źle mnie zrozumiałeś, szkoda że się rozpadli, ale szkoda mi ich zdecydowanie mniej niż Emperor.
Sądzę, że mój zmęczony łeb dopiero teraz załap. Czy sądzisz, że w blacku da się jeszcze wymyślić coś nowego, wręcz rewolucyjnego?
Pewnie, tylko po co? Wtedy to nie będzie już black ani nawet metal, chociaż niektórzy kombinują i twierdzą, że wciąż tworzą Czarną Sztukę, chociaż więcej tam skrzypi i śpiewa niż napierdala.
Nie zgadzam się z tobą, ale dzięki temu stwierdzeniu wśród true, grim & necro masz już plusa i chyba nie wstaną już znad kompów… hehe. Tym optymistycznym akcentem chciałbym zakończyć naszą rozmowę. Proszę o słowo dla internatów.
Czcijcie Diabła i chlejcie tylko polską wódę! Zajrzyjcie czasem na www.crionics.prv.pl i czekajcie na drugą płytę. 666!
