Absent – Koras & Ramzes

(14 sierpnia 2004, napisał: FATMAN)


Aż dziw bierze, że kolejni zapaleńcy chwytają gitary, basy czy co tam mają pod rękę i zaczynają grać swoje dźwięki. Jeśli muzyka opisuje nasze uczucia i emocje to w Polsce mamy chyba do czynienia z niespełnioną grupą seryjnych morderców. Dwaj tacy jegomoście udzielają się w Absent, który w przyszłości może nieźle zutylizować parę śmieci na naszej scenie. Zapraszam do przeczytania naszej rozmowy. Lepiej zapamiętajcie tę nazwę.

Witam Chłopaki! Jesteście młodą i jeszcze nieznaną kapelą, więc może na początek przybliżycie naszym czytelnikom historię Absent.

Witam! Przed powstaniem Absent graliśmy w innych zespołach, Ja z Ramzesem i Gizmem tłukliśmy się razem, Gofer udzielał się w jakimś projekcie blackowym. Natomiast Byker przeszedł chrzest bojowy już w Absent. Nikt z nas nie miał specjalnych zapędów Death’owych do czasu, kiedy powstał Absent. Nowy zespół, nowe spojrzenie na muzykę, nowe pomysły i tak się zaczęło. Dokładnej historii zespołu nie ma sensu chyba przedstawiać gdyż wystarczy ją przeczytać na naszej stronie WWW.

W takim razie może pochwalisz się jej adresem? Chyba, że te informacje są ściśle tajne…

Dla niektórych tak, jeszcze nie wiem do końca kto ten wywiad będzie czytał (śmiech). No dobra – www.absent.prv.pl

Wracając do waszej historii. Skąd w ogóle zaczerpnęliście pomysł na nazwę?

W sumie to był przypadek, na nic odpowiedniego nie mogliśmy wpaść. Wreszcie trzeba było podjąć szybką decyzję jak to zwykle bywa… tę nazwę rzucił Ramzes, spodobała nam się. Absent jednym kojarzy się z absyntem, innym nawet z abstynencją (śmiech), ale Absent to nieobecny czy brakujący i to już miało dla nas pewną symbolikę, a to chyba wystarczy…

Proszę mi tu pytań nie uprzedzać. Właśnie chciałem się o ten trunek zapytać. Często was mylą? Przyznam się, że na początku źle przeczytałem waszą nazwę i też myślałem, że chcecie oddać hołd pewnemu zakazanemu w Polsce napojowi…

Prawie zawsze, gdy wypowiadam słowo Absent ktoś robi wielkie oczy i pyta: Absynt??? No i ten pieprzony Word (śmiech), zawsze muszę poprawiać… A co do oddawania hołdu, to raczej znalazłoby się parę ważniejszych spraw…

Z tego, co się orientuje ostatnio macie problemy ze składem. Odeszła wam sekcja rytmiczna. Trudno nie zapytać o powód tych zmian?

Tak, to nie mały problem. Gizmo odszedł, ale tak naprawdę to nie do końca… już teraz mogę powiedzieć, że nagra dla nas bębny w studio do naszego pierwszego longplay’a. A co później to zobaczymy. Przybliżać faktów tego zajścia nie będę, są to nasze małe problemy, z którymi musimy się sami uporać. A jeśli chodzi o Bykera to opuścił nasz zespół raczej definitywnie, tu sytuacja była nieco inna, chodziło wyłącznie o waśń pomiędzy nim a mną. Przestał on ze mną zupełnie współpracować, a tak być nie może… zastępstwo już jest.

Czyli mam rozumieć, że trzymasz zespół silną ręką…

Można tak powiedzieć, zawsze musi istnieć w zespole ktoś, kto trzyma rękę na pulsie. Ale nie wolno z tym przesadzać, znam przypadki gdzie robiło się przez to nieprzyjemnie. We wszystkim należy znać pewien umiar, ale czasem jest to trudne…

Wspomniałeś coś o zastępstwie. Może byłbyś trochę bardziej wylewny…

Bykera zastąpił Andrew, basowy który kiedyś grał z ludźmi z obecnej Luny Ad Noctum, co prawda nie siedzi w klimatach deathowych tak jak w blackowych, ale dużo ćwiczy. Myślę, że współpraca z nim będzie się układała pomyślnie.

Z tego, co się orientuję to szukaliście dość intensywnie zastępcy dla Gizmo. Podobno chcecie przekonać do grania z wami Młodego z Dissenter. Prawda to?

Owszem, proponowałem granie Młodemu, to dobry baniaker i nasz dobry znajomy, właśnie gdy czekałem na jego odpowiedź okazało się że jednak Gizmo zagra jeszcze z nami. Młody oprócz Dissenter’a udziela się w jeszcze kilku projektach, na brak zajęć raczej nie narzeka, ale mimo to zainteresował się moją propozycją.

Dobra, nie będę się już w to zagłębiać, bo coraz bardziej mi się wszystko plącze. Waszą biografię kończy stwierdzenie – "ewolucja trwa". W jakim kierunku podąża wasz nowy materiał, bo chyba już coś zrobiliście?

Tak jest, ewolucja trwa, a to w tym sensie, że każdy nasz nowy numer jest krokiem do przodu, staramy się grać jeszcze brutalniej, staramy się żeby nasza muzyka wciąż ewoluowała, jeśli tylko nam się uda dotrzeć do szerszej rzeszy słuchaczy to postaramy się o tym ich przekonać… Od czasu odejścia Gizma popadliśmy w marazm, mamy sześć kawałków na krążek. Od września zaczynamy grać próby, planujemy w listopadzie wejść ponownie do Hertza i nagrać tam ok. dziewięciu numerów.

Wspomniałeś o studiu. Przeglądając zdjęcia z waszej galerii zdziwiłem się, gdy zobaczyłem, że Gizmo nie gra na akustycznych bębnach. Czemu zdecydowaliście się na takie rozwiązanie?

Powód był i jest tylko jeden – brak funduszy, nagrywanie na zestawie akustycznym jest niemal dwukrotnie czasochłonne, a w studio czas to pieniądz. No i nie jest to czymś nadzwyczajnym, bardzo wiele zespołów nagrywa bębny w ten sposób.

To była wasza pierwsza wizyta w studiu nagrań. Jak wspominasz Hertz? Co było dla ciebie największym zaskoczeniem w pracy studyjnej?

Nie widzę na razie innej możliwości do zmiany studia muzycznego, jeśli się tylko uda i będziemy mogli w przyszłości coś nagrywać to tylko tam i basta. Powtarzałem to często i powtórzę raz jeszcze, Wojtek i Sławek to bardzo dobrzy fachowcy… no dobra ktoś powie: nie byłeś gdzie indziej to nie wiesz, ale po ostatnim mi wystarczy. Jeśli jeszcze dołożymy do tego zajebisty klimat to nie ma, o czym mówić. A jeśli chodzi o zaskoczenie, to przede wszystkim fachowość tych ludzi, oni doskonale rozumieli, o co nam chodzi, możliwości i efekty jakie można uzyskać pracując w studio, no i nie spodziewaliśmy się, że to co znaliśmy z prób garażowych jedynie będzie aż tak ładnie brzmiało… to też miłe zaskoczenie. Za drugim razem już tego nie będzie, dlatego…ten pierwszy raz jest najprzyjemniejszy (śmiech).

Na fotkach z jakiegoś koncertu zauważyłem również logo Luna Ad Noctum. Czy często gracie z blackowymi kapelami?

Owszem zagraliśmy z nimi raz, a nawet kiedyś z nimi pogrywaliśmy, gdy jeszcze nikt z nas nie myślał, że będziemy kiedykolwiek grać Death. Czy często pogrywamy… to muszę powiedzieć, że zanim odszedł Gizmo udało nam się zagrać kilka sztuk, zaczęło się rozkręcać, ale niestety, bardzo tego żałujemy, ale dopóki sytuacja z nim się nie skrystalizuje to raczej nie pogramy…

Cały czas powraca temat perkusisty. Nie zastanawialiście się nad tym, by do czasu znalezienia nowego nie używać automatu?

Nie, to odpada. Co prawda był taki pomysł, automat ma pewne zalety. Taki „perkusista” nie narzeka, że jest zmęczony, że chce już do domu, nie spóźnia się itp. – muzyk doskonały (śmiech), ale sam wiesz, że to nie jest to. Ludzie całkiem inaczej na to patrzą. A poza tym, uwierz mi, nie chciałbyś programować niektórych przejść Gizma…

Gracie techniczny i brutalny death metal. W Polsce kapel z tego nurtu jest od grona. Czemu właśnie po was miałby sięgnąć potencjalny słuchacz?

Tak, gramy brutalnie, czy technicznie? Może i też, fakt – w Polsce jest przesyt tego rodzaju muzyki, ale zauważ, że mało z naszych rodzimych bandów patrzy na dokonania świeżych kapel z zachodu. Zawsze powtarzam, że w Polsce utworzył się nowy kierunek, jakim jest właśnie polski death metal. Szczerze to częściej w podziemiu daje się słyszeć tak przyjemne, przynajmniej dla mnie, nieoklepane dźwięki. Wybraliśmy bardzo trudny w sensie przebicia się rodzaj Death metalu, ale niestety ta muzyka nam najbardziej odpowiada, pytanie tylko czy znajdziemy odbiorców.

A jak na razie idzie wam zjednywanie sobie maniax? Byłeś już zmuszony pożegnać się np. z jakimś piórkiem?

Nie, nie, na to jeszcze za wcześnie, graliśmy jeszcze za mało koncertów, ale już mogłem zauważyć pewnego rodzaju szok u niektórych… wiesz tempo i takie granie wytwarza niemiłosierną ścianę dźwięku, a to zabija. Z tego, co wiem to ludziom się to podoba. Jestem sceptykiem, wolę nim być, nie uważam, że robimy coś nadzwyczajnego, zawsze miło posłuchać pochlebnych opinii od rozentuzjazmowanych maniax, ale wolę zachować dystans.

Jack Owen odszedł z Canibal Corpse ponieważ znudził go już death metal. Czy sądzisz, że w waszym przypadku tez może przyjść moment, w którym stwierdzicie, iż tak naprawdę zawsze kochaliście O Zone?

Teraz przynajmniej jest to wykluczone! Uwielbiamy tę muzykę, ale trzeba się liczyć z tym, że z czasem przychodzą wciąż nowe obowiązki. Nawet, jeśli by nam się udało to nie oszukujmy się, w naszym kraju granie tego rodzaju muzyki jest raczej mało intratne. Trzeba patrzeć realnie, studiujemy, pracujemy, Ramzes np. został ostatnio ojcem, ale nie sądzę żeby miało nam się to znudzić! Ja zawsze kochałem grać, głównie dla przyjemności i w miarę możliwości będę robił to zawsze, a Owena to w zupełności rozumiem, wiadomo, że facet się „ trochę” dorobił, a jeśli mu już ten rodzaj muzyki nie odpowiada to niech sobie gra, co mu tylko przyjdzie do głowy. Pamiętajmy, że na jego miejsce jest cała masa nowych, dobrych gitarzystów.

Ostatnio bogowie zza wielkiej kałuży są bardziej aktywni. Jak oceniasz nowe albumy: Morbid Angel, Deicide, Canibal Corpse czy Suffocation?

No więc szczerze, po kolei: Morbid – ogólnie porażka, owszem klimat jak zawsze, może ze dwa numery w porządku (te szybsze hehe), Deicide – dobra robota, dali znać wreszcie, że żyją i mają się dobrze, Cannibal – nic nowego jak dla mnie, wciąż ten sam dobry styl, doskonałe brzmienie, ale nic do przodu, Suffocation – bomba, po długiej przerwie pokazali jak zajebiście są sprawni, cały czas do przodu.

Pozer jesteś (śmiech)! Morbid zawsze zabija (śmiech), Ostatnimi czasy temat granic muzycznych m.in. w death metalu jest bardzo popularny. Czy sądzisz, że da się grać brutalniej, szybciej?

Zawsze da się grać brutalniej i szybciej [sądzę, że jednak nie – red.], i gdybyśmy nie wyznawali po części tej zasady to powiedziałbym, że w końcu nie tylko o to w tym chodzi. Bardzo trudno jest zrobić dziś coś oryginalnego i dlatego niektórzy kładą nacisk właśnie na szybkość i brutalność, ale większość kapel w ten sposób się zatraca, należy pamiętać o tym żeby oprócz rzezi coś ta muzyka wnosiła. A co do Morbida, to uważam że zabijał do Formulasa… a jakby zabijał dalej to by wciąż grali w Earache.

Jak sądzisz, czemu w Polsce death metal cieszy się taką popularnością?

Bo to najładniejszy gatunek muzyczny, a my – Polacy lubimy tylko to, co najładniejsze [tu mogę polemizować – red. ]. Nasze kobiety też są najładniejsze (śmiech) [coś mi tu wazeliniarstwem śmierdzi – red.]. A teraz poważnie, trudno nie zauważyć, że Death cieszy się u nas niemałym zainteresowaniem. Ale tak to już jest, Skandynawowie np. mają swoje klimaty blackowe, a my Deathowe i koniec. Bardzo mnie to cieszy, a będzie cieszyć mnie to bardziej gdy będę widywał naszych metyli częściej w koszulkach Disgorge, Suffocation czy Hate Eternal.

Wróćmy może do waszej kapeli. Skupiacie się tylko na Absent czy może też podgrywacie jeszcze w innych składach?

Głównie skupiamy się na Absent, Ramzes przycina deciorek na boku, ja też coś planuję, poza tym nic mi nie wiadomo. Wiadomym jest oczywiście, że priorytetem jest i będzie Absent.

Wiem, że zainteresował się wami Redrum. Jak wygląda sprawa z tą wytwórnią?

Tak, zainteresował się nami, wyda na splicie nasze demo i nagrywamy dla niego płytkę, a co później to zobaczymy. No i ma się zająć reklamą oczywiście. Tomek z Redrum to rozsądna osoba i myślę, że współpraca będzie przebiegać pomyślnie. Wydaje zespoły najbliższe moim upodobaniom, to też dobrze.

Redrum jest młoda firmą. Nie boicie się, że może jej zabraknąć impetu by was wypromować?

Dla nas ryzyko jest znikome, jak na razie to pierwsza propozycja i możliwość żeby usłyszało o nas trochę ludzi. Ważne jest, że mamy możliwość wejścia do studia na odpowiednich warunkach i ktoś się zajmie promocją, jeśli współpraca będzie się układała pomyślnie to nie widzę problemów, a jeśli nie, to przecież nie podpisujemy jakiegoś kontraktu na ileś tam płyt. Wszystko wyjdzie w praniu.

Rozumiem, ale promocja to głównie koncerty. Jak wygląda aktywność waz sprawa z nimi? Ile sztuk udało wam się zagrać?

Jak wspomniałem już wyżej, z tym mamy mały problem, z uwagi na odejście „niezupełne” Gizma, teraz będziemy się przygotowywać do nagrania krążka. Mam nadzieję, że po wyjściu ze studia wszystko się ułoży i zaczniemy koncertować. Zdążyliśmy zagrać kilka koncertów zanim zaczęły się problemy, zanosiło się na to, że będzie ich jeszcze więcej, ale no cóż…

Też mam taką nadzieję. Czego mogę ci jeszcze życzyć?

No chyba powodzenia i żebyśmy wreszcie zaczęli grać koncerty…ech z tymi pakerami… (śmiech).

Za małą opłatą możesz coś tam jeszcze od siebie dodać…

Złotówka za literkę to jednak za drogo (śmiech) [nie mówiłem o drobnych, a o „małej opłacie” – red.].
Pozdrowionka dla redakcji MetalruleZ i wszystkich fanów metalu!
Koras & Ramzes

divider

polecamy

Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear Three Eyes of the Void – The Atheist
divider

imprezy

Dark Funeral na jedynym koncercie w Polsce! House Of Death oraz QUO VADIS już jesienią w Klubie Gwarek! 1 listopada z Trupoteką w Zaścianku! Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! Łysa Góra – W Ogniu Świat – Bydgoszcz Furia, Gaahls Wyrd i Aluk Todolo na czterech koncertach w Polsce! Heavymetalowe legendy z Saxon ponownie zagrają w Polsce Maledictio Tour 2024 Filth from Finland Tour Discrusade tour The Unholy Trinity Tour 2025 17/11/2024 Kings Of Thrash & Dieth Europejska trasa ULCERATE z polskimi przystankami Septicflesh i wyjątkowi goście na jedynym polskim koncercie! Legendy niemieckiego thrashu z Assassin zagrają dwukrotnie w Polsce! Sepultura po raz ostatni w Polsce!
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Sklep Stronghold Musick Magazine nr 31 VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho Hellthrasher Productions SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty