Holy Death – Luciforus Invincible
(4 grudnia 2004, napisał: Metanol)

Zespół Holy Death istnieje już chyba prawie 15 lat i przez ten czas przeszli sporo zmian stylu, jednak wszystkie one odbywały się w ramach Black Metalu. Nie inaczej jest na "Luciforus Invincible". Krakowianie odeszli od szybkiego blacku i zaczęli grać coś na kształt hymnów, potężnej, epickiej muzyki z pierwszych, viking-metalowych płyt Bathory, jednakże i klimat i pomysły są zupełnie inne. Ekipa Necronosferatusa ograniczyła forsowne tempa. Dużo więcej jest na nowym wydawnictwie przestrzeni, czystych wokali i w chuj potężnych chórów. Właśnie wymienione przed chwilą sposoby śpiewania są współnałożone na siebie. Do nich dochodzi jeszcze skrzek/growl jakby z oddali, a także sporo pompatycznych deklinacji. Gitary cichutko rzeźbią riffy w tle, oraz pobrzękują melodyjki. Człowiek, który nagrał partie solowe gitary zrobił to bardzo dobrze, nadając "Luciforus Invincible" trochę dynamiki. No i oczywiście wszędobylskie klawisze. Holy Death nie obawia się oskarżeń o komercję i używa parapetu ile tylko wlezie; stanowią one wraz z perkusją podstawę brzmienia muzyki. Osobiście podoba mi się najbardziej pierwszy kawałek – pompatyczny, wolny hymn z przepiękną melodią. Pozostałe dwa są już szybsze, bardziej w starszym stylu. Mimo, że na początku użyłem porównania do Bathory to odnosi się ono szczególnie właśnie do "God is dead Ave Lucifer", a jednocześnie, co ciekawe na "Luciforus Invincible" nie czuć ducha Skandynawii jak to miało miejsce na poprzednich wydawnictwach. W mojej opinii bardzo dobry kawałek lżejszego Black Metalu, choć wydaje mi się, że można by trochę zredukować momenty introsów i deklamacji, itp.
Lista utworóó
1. God is dead Ave Lucifer
2. Ancient Light
3. Luciforus Invincible
Ocena: +7/10
