Rebaelliun – Annihilation
(11 marca 2008, napisał: Furik)

Czasami zastanawiam się ile można wymagać od danej sceny. Weźmy przykładowy death metal. Jaką dawkę brutalności potrzebuje przeciętny słuchacz, aby zaspokoić własne potrzeby. Jak daleko posunąć się może zespół, aby przypadkiem muzyka nie była za ciężka w odbiorze czy też nie przemieniła się w twór, formą przypominający bardziej papkę niż porządny death metal. Co jakiś czas pojawiają się zespoły czy płyty, poszerzające granice muzyczne, nasze doczesne mniemania o muzyce. Jednym z takich dzieł jest „Annihilation” brazylijskiego komando Rebaelliun. Jest to drugi krążek zespołu wydany w 2001 roku, który się na stałe zapisał w historii death’u, jako album idealny. Tak jest! Death metal wytyczający granice ekstremy! Skomponowany z dużym rozmachem, co zresztą słychać od początku do końca. Pisząc te słowa już jestem po dokładnym zapoznaniu się z zawartością płyty. Niełatwo było się w nią wgryźć. Ciężko opisać to co się dzieje na tym krążku. Mamy tutaj około 38 minut brutalnej nawałnicy dźwięków wydobywających się z gitar. To już nie jest ściana dźwięku. To istny monsun! Agresywne, technicznie wspaniałe oraz mega szybkie riffy, które pędzą przez album, wywołując szybsze bicie serca już na samym początku. Bardzo ciekawe aranżacje, poćwiartowane ścinającymi z nóg solówkami („Annihilation”). Adrenalina rośnie. Perkusista dostarcza mocnych wrażeń, wydobywając dźwięki z ogromną szybkością, szlachtuje swój zestaw precyzyjnie przechodząc pomiędzy masą blastów, a bardziej rytmicznymi momentami. Przechodząc kolejne etapy płyty, za pierwszym razem wszystko może się złudniczo zlewać ze sobą. Jednak płyta jest tak dobra, że na pewno nie pójdzie w kąt po pierwszym razie i to wam mogę obiecać. Podczas każdego następnego przesłuchiwania powoli wszystko się zaczyna kreować w całość. Zespół przedstawia nam bardzo kuszącą wizję death metalu. Granice? Po tym co usłyszałem, wierzę, że nie ma dla nich nic nie możliwego, oczywiście w ramach muzycznego stylu, a nie ścigania się ciągnikiem z Ferrari. Co byś pomyślał na hasło apokalipsa… ja strzelam – Rebaelliun. Ich muzyka to czysta ekstrema jak grzebanie w ludzkich wnętrznościach, chociaż teksty nie opiewają w stylistykę gore, krążąc wokół tematów wiary, wojny, śmierci i ogólnie totalnej zagłady. Cudowna forma przekazu. Niestety kapela oficjalnie zaprzestała działalności po wydaniu tej płyty. Szkoda bo potencjał ogromny. Coś mi jednak podpowiada, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. W końcu żyjemy w czasach, gdzie reaktywowanie kapel staje się powoli powszechne i może nawet modne. Ja czekam z nadzieją, że może coś z tego jeszcze będzie…
Lista utworóó
1. Annihilation
2. Rebellious Vengeance
3. Steel Siege
4. Red Spikes
5. Unleash The Fire
6. Unborn Consecration
7. God Of A Burned Land
8. Bringer Of War
9. Defying The Plague
Ocena: 10!/10
