Mess Age – Crushed Inside
(3 grudnia 2004, napisał: FATMAN)
No i kolejne młode wilki zakotwiczyły w dużej wytwórni i próbują przebić się wyżej. Z połączenia zdrowej motywacji, ambicji oraz umiejętności zrodziło się już niejedno epokowe dzieło. Mimo, że żadnej z tych cech nie można odmówić panom z Mess Age nic takiego jeszcze im nie grozi.
„Crushed Inside” jest świetnie odegraną i wyprodukowaną jazdą w klimatach thrash/death metalowych. Takich zespołów jest na pęczki, ale sam nie wiem, dlaczego, gdy słucham albumu nóżka sama wystukuje mi rytm, a i główka się chybocze. Gitary zagrano cholernie równo, a nie jeden riff mógłby znaleźć się i na płycie Slayer. Inna sprawa to perkusja. Stopki mnie rozwalają. W ogóle cała rytmika albumu jest niezwykle żywa, a i ułożona w ten sposób by na koncercie jak najwięcej ludzi wciągnąć do aktywnej zabawy. Słuchając tego krążka przestaję się dziwić, że Yattering był tak mocno zmotywowany by nagrywać w Red Studio pod okiem Piotra Łukaszewskiego. Mess Age brzmi bardzo ciepło, ale i agresywnie.
Mess Age ma tego pecha, że ich muzyka jest tworem wybitnie koncertowym, a na płytach prezentuje się po prostu przeciętnie. Sądzę, że miłośnik takiej muzyki bez większego stresu może sięgnąć po „Crushed Inside”. Muszę jeszcze dodać, że warto słuchać tej płyty do końca, ponieważ mały bonusik ukryty już po ostatnim utworze rozwali w proch nie jednego twardziela… hehehe…
Lista utworóó
1. Prolog
2. Individual Daemon
3. Almost Dead
4. Unspoken/Undone/Unfulfilled
5. Perfect World
6. Crushed Inside
7. Sweet Frustration
8. Blackness
9. /81
10. Perfect World Part II
11. Torn Souls
Ocena: 7/10
