Mayhem – Chimera
(3 grudnia 2004, napisał: FATMAN)
Mayhem jak to Mayhem, zawsze wzbudza kontrowersje. Nie inaczej jest w przypadku najnowszej produkcji Norwegów. Nie odliczałem dni do ukazani się „Chimery” i nie udzielała mi się pewna nerwowość dotycząca premiery krążka, jaką można było zaobserwować na kilku lista dyskusyjnych dotyczących metalu. Jednak, gdy zdarłem folie z digi packa poczułem się jak mały chłopiec, który właśnie dostał wymarzonego lizaka. Nowy album Mayhem od strony graficznej jest wykonany perfekcyjnie. Sesja zdjęciowa oddająca charakter każdego z muzyków czy rysunek z opisem zestawu perkusyjnego Hellhammera tylko podsycały moje pragnienie posłuchania w spokoju krążka. Pierwszą myśl, jaką miałem po przesłuchaniu albumu mówiła, że ta płyta powinna się ukazać między „De Mysteriis Dom Sathanas”, a „Grand Declaration Of War”. Na pewno zespół wrócił w pewien sposób do korzeni poprzez częściowe odpuszczenie sobie eksperymentów z muzyką i jej powtórną brutalizację. Na pewno jest to albumu black metalowy, czego o jego poprzedniku nie można było do końca stwierdzić w 100%. Znów muzycy stawiają na klimat i feeling, choć czasy instrumentalnej prostoty już się skończyły. Hellhammer zdecydowanie rozwinął swój styl, a umiejętności Blasphemera nie można porównywać do tego, co prezentował Euronymus. Maniac jak zwykle mocno pracuje swoim głosem i co krok próbuje zaskoczyć słuchacza, choć niestety tym razem powstrzymał się od deklamacji, które z bardzo dobrym skutkiem stosował w przeszłości. Na albumie znalazło się osiem równych kompozycji, choć najbardziej zapadły mi w pamięć „Whore”, która to niesamowicie chłoszcze poślady; cudownie rozleniwione „My Death” z tymi niesamowitymi partiami chóru w finale oraz oparty na partiach gitary basowej „Impious Devious Leper Lord”. Co do brzmienia krążka nie mam żadnych zastrzeżeń, ale jak mogłoby być inaczej gdy zespół stać na nagrywanie partii gitar w wynajętym specjalnie na tę okazję górskim domku. Co prawda cieszyłbym się bardziej, gdyby Piekielny Młot aż tak bardzo nie podparłby się triggerami, ale na szczęście aż tak w oczy to nie razi.
„Chimera” jest materiałem, który na pewno nie kale tej kultowej nazwy. Powrót do korzeni należy jednak wsadzić między bajki, gdyż kto miałby tego dokonać? Przecież większość utworów z „De Mysteriis Dom Sathanas” jest autorstwa Euronymusa, który już dawno nie żyje. Muzyka prezentowana przez Norwegów jest bardzo dobra i tylko należy pogratulować im siły w ciągnięciu tego wózka dalej.
Lista utworóó
1. Whore
2. Dark Night Of The Soul
3. Rape Humanity With Pride
4. My Death
5. You Must Fall
6. Slaughter Of Dreams
7. Impious Devious Leper Lord
8. Chimera
Ocena: 9/10