Chthonic – A Decade On The Throne Live
(24 grudnia 2007, napisał: Prezes)
Normalnie czacha dymi, jak się patrzy na to wydawnictwo. To jest chyba najładniej wydane DVD, jakie w życiu widziałem! Gustowne, grawerowane i stylizowane na książkę opakowanie, a w środku wcale nie gorzej. Dużo dobrych zdjęć koncertowych, zgrabnie połączonych w jedną całość, plus podkreślające klimat grafiki. Któż to zafundował sobie taką spektakularną oprawę? Ano azjatycki tygrys black metalu, hit ostatnich lat w tamtej części świata – tajwański ChthoniC. Oczywiście w pudełku praktycznie wszystkie teksty są po ichniejszemu, czyli same krzaczki. Na szczęście światowy dystrybutor (SPV) postarał się także o jednostronicową wkładkę, zawierającą angielskie tłumaczenia wszystkich tytułów. Tyle w kwestii wydania tego materiału, teraz zawartość. Na dwóch płytach CD i jednej DVD znajduje się jubileuszowy koncert, zorganizowany z okazji dziesięciolecia zespołu, zagrany w tajwańskim mieście Taipei. Na płycie DVD nie ma absolutnie żadnych dodatków, tylko sam koncert (jedynie z możliwością wyboru utworów). Nie ma jednak co narzekać, bo występ, że tak powiem broni się sam. Doskonale widać, że Skośnoocy włożyli mnóstwo pracy w przygotowanie i organizację tego koncertu. Wszystko wydaje się tu być dopięte na ostatni guzik. Cały występ pełen jest dramaturgii i lekko groteskowej już teatralności. Scenografia, makijaże, stroje muzyków (pałker cały czas gra w ponabijanej ćwiekami masce, niczym z Milczenia Owiec), bardzo dobra gra świateł i setki, jeśli nie tysiące rozwrzeszczanych tajlandzkich gardeł – to wszystko składa się na dość osobliwe widowisko. Sam zespół, oprócz tradycyjnego instrumentarium, posiada także w składzie klawiszowca (a jakże!) i panią, grającą na jakichś dziwnych, orientalnych skrzypcach. Jakby tego było jeszcze mało wszystkiemu akompaniuje mała orkiestra i przyśpiewuje kilkuosobowy chór kobiecy! Robi wrażenie, co? Wychodzi na to, że przez pierwsze kilkanaście minut tego koncertu człowiek praktycznie nie zwraca uwagi na muzykę, lecz stara się ogarnąć jakoś całe to widowisko… Skoro już o muzyce mowa, to tutaj już kwestia jest raczej otwarta. Wszystko zależy od tego, czy ktoś lubi takie melodyjne blackowe granie czy nie… Mi akurat takie jazdy spod znaku Cradle Of Filth średnio wchodzą, ale muszę przyznać, że parę razy dałem się porwać temu melodyjnemu przygrywaniu. Oczywiście nie tylko samymi melodiami Chthonic żyje. Jest tutaj także sporo szybkich agresywnych partii, ale także dużo melancholijnego, obficie zakrapianego orientem, atmosferycznego smęcenia. Nawet jeśli ktoś nie lubi zbytnio tych klimatów, to i tak warto obczaić to wydawnictwo, choćby ze względu na zwykłą ludzką ciekawość…
Ocena: +7/10