Infected Malignity – RE:bel
(8 listopada 2007, napisał: Furik)
Dlaczego…Od tego możnaby zacząć i od razu na tym skończyć, nie zagłębiając się w szczegóły. Przedstawmy jednak fakty, świadczące na rzecz postawionego pytania. Infected Malignity, znany undergroundowy miażdżyciel z Japonii ponownie w natarciu. Niedługo, po udanym i ciepło przyjętym poprzednim albumie („The Malignity Born From Despair”) z 2006 roku, zespół uderza w nas nowym LP. Cios…a może powinienem napisać pewna namiastka ciosu (?!) nie jest tym, czego się spodziewałem (chyba nie tylko ja). Zazwyczaj nie patrzę na płyty z kontekstu najlepszych dokonań zespołu, nie mniej w tym wypadku muszę tak postąpić. Gdyby nie ten zabieg, śmiało mógłbym nazwać IM nowym tworem na zyskującej sobie coraz większą publikę scenie deathcore. Nowy album zaskoczył mnie całkowicie i nie ukrywając, iż nie jestem zaciekłym fanem tego gatunku, tym bardziej moje rozczarowanie jest większe…Spodziewając się brutalnej, technicznej nawałnicy stałem jak wryty. Najpierw intro, przy którym nie byłem w pełni świadomy, co mnie czeka i po przesłuchaniu całości, jedynie te wprowadzenia do kawałków mi spasowały. Początek drugiego kawałka („Fictitious Follower (And Conceit Man)”) zapowiadał się smakowicie, jednak po chwili było już wiadomo, że to nie jest to, czego spodziewaliśmy się po IM. Reszta to ciężka, melodyczna, jednak bez jakiegokolwiek wyrazu muzyka. Nic nie pozostaje w pamięci po zapoznaniu się z albumem, chyba, że rozczarowanie…Zmiana stylu? Dlaczego nie, jednak z głową! W ogóle nie rozumiem strategii IM. Grali porządny techniczno-brutalny death i nagle taki odskok. Jeszcze jakby pokazali coś ciekawego w nowej stylistyce, jednak ten album to nie jest 100% ich możliwości! Jedynie ostatni kawałek może poprawić nieco humor, reszta to naprawdę czysta przeciętność i monotonia. Dobra technicznie, jednak monotonia! Riffy, których wszędzie pełno na podobnych albumach. Gdzieniegdzie połamane solówki, które urozmaicają nam słuchanie, próbując nadać jakikolwiek melodyczny kształt tej muzyce. Do tego całość okraszona dość rytmiczną perkusją jak na hardcore przystało, więc ze świecą szukać tu mordujących blastów, które były nieodzownym znakiem poprzednich dzieł zespołu. Podsumowując na „Rebel” można spojrzeć z dwóch różnych punktów. Nowego zespołu grającego wspomniany deathcore, wtedy album wydaje się naprawdę średni, lub jako płytę IM, wtedy ocena spada dużo niżej. Oceńcie sami…
Lista utworóó
1. Waltz Of The Rebellion
2. Fictitious Follower (And Conceit Man)
3. Clear Sky Depicted By Wicked Artist
4. Inequality / Fancy
5. S.N.D.
6. 83712600
Ocena: 5/10