Pandemonium – Hellspawn
(24 sierpnia 2007, napisał: Tyranus)
Tak wielu mówiło, że ten zespół już umarł, jeszcze więcej, że już nigdy nie powróci, a kiedy na przekór wszystkim powrócili, że to już nie jest i nigdy nie będzie ten sam zespół. Faktem jest, że o wielkim powrocie nie było nawet mowy, po bliższej Samael niż staremu Pandemonium, „The Zonei” mimo niezłego przyjęcia, wielu ludzi straciło nadzieję na to, że zespół odzyska kiedyś dawną świetność. Z wielkim żalem patrzyłem jak na krakowskim koncercie trasy promującej tę płytę publiczność stała gdzieś z tyłu z browarem w ręce, a zaledwie kilku śmiałków (w tym skromny autor tejże recenzji) odważyło się podejść bliżej i pomachać łbem. Mimo iż „The Zonei” jest raczej kontynuacją eksperymentów z „Gat Etemmi” (Domain) i wszystko wskazywało na to, że właśnie taki kierunek obierze Pandemonium, ku zdziwieniu wszystkich niedowiarków, Paul i spółka w marcu 2007 wchodzą do studia (Serakos) by nagrać „Hellspawn” i zapowiadają powrót do korzeni.
Od samego początku wyraźnie słychać, że na obietnicach się nie skończyło, dużo szybsze i brutalne kompozycje, jednak pełne mroku i gdzieś tam w tle nawiązujące do eksperymentów, chociaż dużo bardziej do kultowego „Devilri”. Całą płyta jest bardzo ciekawie zaaranżowana, pełno tu zwolnień, przyspieszeń, solówek, smaczków zarówno perkusyjnych jak i gitarowych, a wokal Paula nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, co do swojej wyjątkowej barwy. Szczególną uwagę przykuwa gęstość i ciężar kompozycji, zdecydowanie nigdy do tej pory Pandemonium nie grało tak potężnej muzy. Kolejnym plusem oraz aspektem przekładającym się na brutalność, przynajmniej moim skromnym zdaniem jest to, że płyta jest mniej „prorocza”, a dużo bardziej „diabelska”, takie Pandemonium dużo bardziej przypadło mi do gustu. Nie można również odmówić „Hellspawn” braku swego rodzaju chwytliwości, może i po pierwszym przesłuchaniu nie zacząłem nucić pod nosem kolejnych utworów, ale całej płyty słuchało mi się wprost rewelacyjnie. Osobiście uważam ten album za prawdziwy powrót Pandemonium, nawet nie ze względu na bliskość stylistyczną „Devilri”, raczej ze względu na klasę „Hellspawn”, bo tej właśnie klasy chyba nikt jej nie odmówi, jest to płyta bez dwóch zdań na światowym poziomie i już nie mogę się doczekać by usłyszeć nowe kompozycje w wersji live. Z całą pewnością „Hellspawn” wart jest polecenia, szczególnie wszystkim tym, którzy w ten zespół wątpili, co też z przyjemnością czynię.
Lista utworóó
1. Frost
2. Emperor Diabolic
3. Hypnotic Dimension
4. Hellspawn
5. Die Hard My
6. Hatesound Eternal
7. Destination of Hellfire
8. The Legion
9. Larva Plague
10. Furious Dogs
Ocena: 8/10