Orchard – Orchard
(28 maja 2007, napisał: Prezes)
Szczerze? Wyciągnąłem tą płytkę z całej sterty zalegających na biurku albumów tylko z jednego powodu. Wiedziałem, że są na niej cztery utwory, więc myślałem, że to jakieś krótkie demo, które odbębnię po kilku przesłuchaniach. No i tutaj pierwszy zonk. Czas trwania płyty prawie 37 minut… no to łatwo nie będzie. Już po kilku minutach od zapuszczenia tego dema pojawia się na horyzoncie zonk drugi… muzyka. To co grają chłopaki z Orchard skutecznie wymyka się wszelkim próbom klasyfikacji. Choćby człowiek na głowie stawał nie zdoła ich wsadzić do żadnej konkretnej szufladki. Ale to chyba dobrze, bo takich zespołów na naszej scenie trochę dzisiaj brakuje. Orchard z pewnością gra metal. I to metal klimatyczny, dość mocno zapuszczający się w progresywne rejony. Długie, melancholijne pasaże gitar, czasami ostrzejsze, bardziej dynamiczne riffy i ciekawa, niestandardowa perkusja. Brzmi ciekawie? I tak właśnie jest! Trochę tu death metalowej agresji, trochę domowego ciężaru, ale przede wszystkim jest niesamowita atmosfera. Czasami przypomina mi to nieco Anathemę albo Opeth, ale tylko w tych wolniejszych momentach. Bardzo dobre wrażenie robią także linie wokalne, których jest tutaj dość sporo. Skrzeki, growle i czysty wokal o dość ciekawej barwie. Mnie osobiście najbardziej na tym krążku spodobały się solówki. Długie, trwające czasami po kilkadziesiąt sekund popisy gitarzystów na długo zapadają w pamięć. Raz melodyjne i spokojne, innym razem drapieżne, ale zawsze interesujące i niebanalne. Co by nie pisać Orchard to naprawdę interesujący zespół, ale na pewno nie dla ludzi, którzy trawią tylko mało skomplikowaną rąbankę. Jak dla mnie bardzo ciekawał płyta, już czekam na wiecej…
Lista utworóó
1. The Barrens
2. The King-Spirit
3. The Last Fairy Tale
4. Midwinter
Ocena: -8/10