Mastodon – Blood Mountain
(15 maja 2007, napisał: Jacek Walewski)
Wiem, co sobie teraz myślicie: "Oj, Walewski, ale Ty wczesny jesteś!". No i muszę się niestety z Waszym sarkazmem zgodzić. Zwykle tak już u mnie jest (nad czym niezwykle zawsze ubolewam), że te wielkie płyty, które wszyscy już mają i od dawna snują na ich temat wręcz polucyjne opinię, ja kupuje z paromiesięcznym opóźnieniem. Bo albo kasy brak, albo przez zwykłą gapowatość zapomnę. Uff, dobra dość tej samokrytyki. Ważne bowiem, że nowy Mastodon zagościł wreszcie w mojej wieży i wszystko wskazuje na to, że szybko jej nie opuści. Robi na mnie wrażenie nie tylko muzyka Amerykanów, ale także ich kariera. Chyba od czasu sukcesu System Of A Down żaden inny zespół w tak błyskotliwy sposób nie przebił się do 1. ligi metalowej. Albumem "Leviathan" czwórka ekscentrycznych muzyków zagwarantowała sobie nie tylko szacunek krytyki i możliwość grania tras z tuzami metalu takimi jak Iron Maiden czy Slayer, ale przede wszystkim przejście z niezależnej Relapse do jednego z majorsów – Warnera. Oczywiście przy tej okazji na grupę posypała się cała masa oskarżeń o komercję – dla niektórych jak widać współpraca z dużą wytwórnią jest równoznaczna z nagrywaniem jakiś popowych popłuczyn. No, ale jeśli dla kogoś np. "Christ Illusion" Slayera to jakaś komercyjna papka to ja mogę co najwyżej dać krzyżyk na drogę i życzyć powodzenia, a nie polecać płytę tak niebanalnego zespołu jak Mastodon. Tak, Mastodon to jedna z tych grup, które udowadniają, że rock is not dead i jeszcze nie wszystko zostało w jego ramach zagrane. Miks thrashu, hardcora i stoner rocka zaintrygował już na poprzednim krążku. Teraz na "Blood Mountain" ten styl jest przez muzyków dalej rozwijany. Na pewno żerem dla wszystkich, którzy uznali przejście do Warnera za zdradę i "sprzedanie się", będzie to, że w nowych utworach jest więcej melodii. Moim zdaniem wyszło to zespołowi tylko na dobre… Poza tym członkowie Mastodon nadal komplikują wszystko co tylko się da i jeśli w życiu prywatnym stosują tą samą zasadę, to szczerze im współczuje… Najlepszym przykładem ich możliwości są nieprzewidywalny "Capillarian Crest" i "Bladecatcher", na podstawie którego można byłoby napisać sporej grubości książkę na temat szaleństwa w muzyce. Z drugiej strony mamy tu zaś stonerowy "Colony Of Birchmen" z gościnnym udziałem wokalisty Queens Of The Stone Age, świetnie nadający się jako podkład do jakiejś pijackiej imprezki. A żeby było zabawniej powiem Wam, że płytę rozpoczyna "The Wolf Is Loose", który z kolei przywołuje skojarzenia ze Slayerem. Sami więc widzicie z jaką różnorodnością mamy do czynienia na "Blood Mountain". Nie tylko wstyd tej płyty nie znać, ale także wielka to strata dla wszystkich ceniących w muzyce oryginalność, umiejętności techniczne i emocje. A wszystkie te czynniki są w twórczości Mastodon zachowane w odpowiednich proporcjach.
Lista utworóó
1. The Wolf Is Loose
2. Crystal Skull
3. Sleeping Giant
4. Capillarian Crest
5. Circle Of Cysquatch
6. Bladecatcher
7. Colony Of Birchmen
8. Hunters Of The Sky
9. Hand Of Stone
10. This Mortal Soil
11. Siberian Divide
12. Pendulous Skin
Ocena: 10/10