Cień – Maledictio
(22 lutego 2025, napisał: Prezes)

Ostatnia płyta krakowskiego zespołu Cień „Redemption” była niezła, ale jakoś specjalnie do niej nie wracałem. Do odsłuchu ich najnowszego krążka podchodziłem więc „na chłodno” i okazało się, że „Maledictio” przypadł mi do gustu dużo bardziej, niż poprzednik. W sumie to sprawa jest dziwna, bo przecież oni jakoś drastycznie stylu tutaj nie zmienili… Może więc to we mnie się cos przez te trzy lata zmieniło? Tak czy inaczej najnowsza płyta Cienia spodobała mi się przynajmniej z kilku powodów. Przede wszystkim świetny jest tutaj klimat. Ciężki, przytłaczający, czasem depresyjny, a chwilę później brutalny. Muzycznie dalej jest to black metal, z tym, że panowie jakby bardziej zwrócili się w kierunku klasycznych, skandynawskich form. Mniej tu melancholijnych, płaczliwych melodii, niż na pierwszych wydawnictwach, więcej za to ciężaru, agresji i muzycznego mroku. Cień nadal porusza się głównie w średnich tempach, jednak zarówno przyspieszenia, jak i potężne zwolnienia są bardzo wyraziste i bardzo dobrze komponują się z całością. Generalnie mamy tu sporo kombinowania, utwory są dość różnorodne i nawet w obrębie jednego utworu dzieje się sporo, lecz jednocześnie (co może wyglądać na sprzeczność) całość brzmi bardzo spójnie. Ja odbieram ten krążek bardziej jako całokształt, niż jako zlepek poszczególnych utworów, z których jeden jest lepszy bądź wyraźnie gorszy od innego. Kolejną rzeczą która mocno przekonuje mnie na tym materiale są wokale… i tu też dziwna sprawa, bo Ashgan, czyli gardłowy, który tutaj się uzewnętrznia dołączył do zespołu przed poprzednia płytą „Redemption”, a na tym krążku akurat wokale średnio mi leżały. Tutaj wokale są jedną z głównych „atrakcji” tego albumu, ciągną całą atmosferę i nadają „Maledictio” tego niesamowitego klimatu. Są zajebiście różnorodne, wielowymiarowe (tak jak sama muzyka zresztą) – Ashgan przechodzi od krzyków i growli, poprzez jakieś opętańcze screamy i płaczliwe wycia, aż po zawodzenia schizofrenika. Naprawdę robi to spore wrażenie i idealnie siedzi z muzyką. Kolejnym plusem jest jeszcze świetne brzmienie, ukręcone w Impressive-Art Studio przez Przemysława Nowaka, który wyrósł w ostatnich latach na specjalistę od wszelakich mrocznych, black metalowych dźwięków. Wszystko jest tu idealnie słyszalne, choć odpowiednio dociążone i przybrudzone. Gitary maja swoją przestrzeń, bas jest od nich wyraźnie oddzielony i dobrze zaznaczony a gary brzmią bardzo żywo.
Krótko mówiąc najnowszego krążka Cienia słuchało mi się znakomicie i chyba prędko się od niego nie uwolnię…
Wyd. Old Temple, 2024
Lista utworów:
1. Wounds of Atonement
2. Sacred Abnegation
3. Inverted Cathedrals
4. Discipline
5. I O B
6. A Curse That Never Withers
Ocena: 8/10
