Lunacy – Disconnection

(16 stycznia 2025, napisał: Prezes)


Lunacy – Disconnection

„Ojapierdole, ależ to jest gęste!” pomyślałem przy pierwszym odsłuchu tego materiału. Nie znałem wcześniej Lunacy, nie wiedziałem więc czego się spodziewać, a tu taki ciężki cios. Ten album to strzał między oczy wyprowadzony przez jakiegoś gracza wagi ciężkiej, pokroju Mike’a Tysona za najlepszych lat. Okazuje się, że Lunacy gra, jak sami to określają, „CyberDeath Metal” i ta łatka w miarę dobrze pasuje do tej muzyki, choć tak naprawdę niewiele mówi. Jak już wcześniej powiedziałem głównym atutem i cechą rozpoznawczą zawartej na tej płycie muzyki jest jej ciężar i lepka, smolista gęstość. Gęstość ta, owszem, momentami bezpośrednio powiązana jest z częstotliwością uderzania w struny i szybkością pracy perkusji, głównie jednak wiąże się z charakterystycznym strojem i bardzo dociążonym brzmieniem wszystkich instrumentów. Praktycznie przez cały czas mamy tu duszny i dławiący, odhumanizowany klimat. Tylko w paru momentach (np. w utworze „(No) Chance to Break Free”) robi się trochę przestrzeni między gitarami i słuchacz ma szansę zaczerpnąć nieco powietrza. Poza tym cały czas atakuje nas ściana połamanych i ciężkich riffów, która dla niewprawionego ucha może wydać się ciężko strawna. Wydaje się jednak, że dokładnie tego chcieli muzycy, nikt tutaj nie zamierzał głaskać słuchacza łagodnymi melodyjkami. Ciekawe, raz proste a za chwilę połamane i zaskakujące gitary to jedno, ale moim zdaniem to sekcja rytmiczna jest tu cichym (chociaż to może złe słowo…) bohaterem tego krążka. Bas znakomicie bulgocze w tle, często uciekając gdzieś gitarom i grając swoje pokręcone partie, a perkusja jest mocno urozmaicona i cały czas żywo reaguje na to co dzieje się z gitarami i wokalem. Same wokale natomiast są… różnorodne. Inaczej jednak być nie mogło, bo o ile dobrze zrozumiałem, wokalistów mamy tu aż pięciu. Nie wszyscy jednak wydzierają się na raz, lecz podzielili między siebie poszczególne utwory. Wszyscy oczywiście poruszają się w granicach ciężkiego, bulgoczącego growlu, więc drastycznych różnic w wokalu pomiędzy wałkami nie uświadczymy.

Szczerze mówiąc jakoś niespecjalnie często raczę się takimi dźwiękami w wolnym czasie, nie zawsze było mi po drodze z tego typu graniem, ale „Disconnection” przypadł mi do gustu. Wprawdzie momentami ten krążek potrafi być przytłaczający, ale taka potężna dawka gęstego wpierdolu dla głowy od czasu do czasu potrafi być oczyszczająca.

 

Wyd. Till We DIY, 2023

 

Lista utworów:

 

1. Blood
2. Childs Play
3. Mince Machine
4. Deviant Fetish
5. (No) Chance to Break Free
6. Circle of Sleepers
7. Reverence
8. All That Jazz

 

Ocena: +7/10

 

https://www.facebook.com/TheLunacyBand/

divider

polecamy

Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear Three Eyes of the Void – The Atheist
divider

imprezy

Master i King Parrot w Polsce EXEGI MONUMENTUM tour HOSTIA mini trasa koncertowa Moonsorrow + Houle + Radogost Łysa Góra wystąpi w Krakowie – koncert promujący album „W Ogniu Świat” koncerty Mercurius Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! Heavymetalowe legendy z Saxon ponownie zagrają w Polsce The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty