Iron Maiden – A Matter Of Life And Death
(22 marca 2007, napisał: Jacek Walewski)

Od kilku lat Iron Maiden nieoczekiwanie przeżywa swoją drugą młodość. Po powrocie do składu Bruce’a i Adriana w cały zespół jakby wstąpiły nowe siły. "Brave New World" i "Dance Of Death" okazały się jednymi z najlepszych krążków w dyskografii zespołu (choć ten drugi został, moim zdaniem niesłusznie, chłodno przyjęty przez prasę). "A Matter Of Life And Death" zaś jeszcze chlubniej zapisze się chyba w historii grupy. Muzycy już od dłuższego czasu przyznawali, że są zainteresowani pisaniem dłuższych i bardziej złożonych kompozycji. I choć na "Dance Of Death" znalazło się kilka tego typu numerów, ogólnie rzecz biorąc, potencjał jakim wtedy Ironi dysponowali (w nagraniach uczestniczyła – niestety prawie w ogóle nie słyszalna – orkiestra symfoniczna) został częściowo zmarnowany. Pod względem rozmachu, w porównaniu z tamtym albumem "A Matter Of Life And Death" mógłby się więc wydawać wręcz minimalistyczny. Orkiestry tu nie uświadczycie – jej partie na keyboardzie zagrał Steve Harris. Pomimo tego album niewątpliwie góruje nad swoim poprzednikiem, głównie kompozycjami. Tym razem, oprócz jednego wyjątku, nie usłyszycie na "A Matter Of Life And Death" typowych maidenowskich kawałków – szybkich, prostych, dynamicznych, melodyjnych i świetnie nadających się na single. Wspomnianym wyjątkiem jest tu tylko otwierający album "Different World", który w świetnym stylu kontynuuje tradycje "Run To The Hills" czy "Wicher Man". Pozostałych dziewięć utworów ukazuje już odmienne podejście muzyków Żelaznej Dziewicy do pisania swojego materiału. Tym razem skupili się bowiem na tworzeniu kompozycji o bardziej progresywnym charakterze. To, że ten album będzie inny niż dotychczasowe pozycje z dyskografii Ironów, wskazywał jednak już pierwszy singiel "The Reincarnation Of Benjamin Breeg". Tak długi i ciężki numer nigdy przedtem nie promował żadnej wcześniejszej płyty Brytyjczyków! "A Matter Of…" ma jednak wszelkie predyspozycje, by stać się albumem wyjątkowym w – bardzo pokaźnej już przecież – dyskografii Iron Maiden. Chyba dopiero teraz Harrisowi & Co. udało się w pełni zrealizować swoje progresywne pomysły, o których wspominali już przy okazji poprzednich wydawnictw. Najdłuższe na krążku "For The Greater Good Of God" oraz "The Legacy" najlepiej pokazują, że eksperyment z monumentalnym i progresywnym "Paschendale" z "Dance Of Death" nie tylko według fanów, ale także muzyków okazał się udany. Takich utworów życzyłbym sobie na następnych płytach zespołu znacznie więcej! Ciekawie prezentuje się także "Lord Of Light" klimatem kojarzący się zarówno z "X Factor" (pierwsze pare linijek Bruce śpiewa nawet manierą Blaze’a) jak i ostatnią płytą. Zwolennicy bardziej balladowego grania z pewnością znajdą ukojenie w "Out Of The Shadows" przypominającym solowe dokonania Dickinsona. Cały zresztą album trzyma nad wyraz wysoki poziom. Niech świadczy o tym fakt, że nie znalazłem na tym długim, ponad 72-minutowym krążku żadnych nużących momentów. Próżno też szukać tu, wśród utworów jakiś wypełniaczy, których przecież Iron Maiden nagrało w swojej historii całkiem pokaźną liczbę… Czyżby rozpoczął się nowy rozdział w twórczości grupy? Czas pokaże, warto jednak wspomnieć, że jak na razie "A Matter Of…" okazuje się jedną z najlepiej sprzedających się płyt w dyskografii Maiden, a trasa ją promująca chyba największym sukcesem zespołu od dobrych kilku lat.
Lista utworóó
1. Different World
2. These Colours Don’t Run
3. Brighter Than a Thousand Suns
4. The Pilgrim
5. The Longest Day
6. Out Of the Shadows
7. The Reincarnation of Benjamin Breeg
8. For The Greater Good of God
9. Lord Of Light
10. The Legacy
Ocena: 9/10
