Mala Fides – Meat For The Lions… Bones For Hyenas
(23 lutego 2007, napisał: Prezes)

Demko to jest już lekko stare, ale dalej jare, wiec warto byłoby kilka słów na jego temat skrobnąć. Mala Fides (dziwna nazwa) pochodzi z miasta Breslau a „Meat for The Lions… Bones For Hyenas” to pierwszy jak dotąd materiał tego zespołu. Niby zatem są debiutantami, ale w ich muzyce bynajmniej tego nie słychać. Już pierwsze dźwięki, które wydobywają się z głośników po introsie urywają głowę. Zaczyna się istna lawina riffów, od których robi się tak duszno jak w samochodzie bez klimy przy 40-stopniowym upale. Technicznie pokręcone riffy zapieprzają do przodu przy akompaniamencie bezdusznych blastów generowanych przez automat. Jedynie co jakiś czas tempo zwalnia nieco pozwalając nam odsapnąć, ale nie trwa to długo. Brutalna, death metalowa nawałnica powraca by kruszyć kości i miażdżyć czaszki. W sumie niby nic specjalnie oryginalnego, a jednak robi duże wrażenie. Dodatkową ‘atrakcją’ jest tutaj wokal BhoGha, który ciągnie ostro na kilka wokali, od tych najniższych, grobowych, po całkiem wysokie. Gdyby całe to demko ubrać w porządne brzmienie i dołożyć jakiegoś pałkera z krwi i kości to byłby już wymiot totalny. Nowy, pełny już materiał zapowiadany jest na kwiecień tego roku, więc czekam z niecierpliwością. Dobrowolnie oddam się wtedy w ręce Mala Fides by raz jeszcze pogruchotali mi ganty…
Lista utworóó
1. Intro
2. Deadly Fire (hopes burnt to ashes)
3. Theatre of Grotesque (of one actor)
4. Brotherhood of Mutilation (architects of pain and extasy)
5. Mala Fides (wolf’s echoes)
6. The End (outro)
Ocena: 8/10
